Wieści o kradzieży w spółce PKS Suwałki roznoszą się szybko. Tym razem nie chodzi o paliwo z autobusów, tylko o akumulatory samochodowe. Wniosek o przeprowadzenie dochodzenia w tej sprawie wnieśli mechanicy stacji obsługi PKS w Suwałkach. O swojej interwencji poinformowali większość redakcji w mieście.
W piśmie, które skierowali do Komendy Miejskiej Policji w Suwałkach, piszą otwarcie o czterech osobach, które ich zdaniem mogą być zamieszane w kradzież akumulatorów.
Pod koniec października na trasie Suwałki – Augustów zdarzył się wypadek z udziałem dwóch TIR-ów. W jednym z nich znajdowały się akumulatory. – Brygada z PKS, która uczestniczyła w likwidacji skutków tego wypadku, zabezpieczyła tę naczepę razem z ładunkiem w pomieszczeniu jednego z kanałów stacji obsługi. Kanał ten jest zamykany przed niepowołanymi osobami – twierdzą informatorzy. Mechanicy stacji obsługi podejrzewają, że następnego dnia dwie osoby wywiozły kilkadziesiąt akumulatorów samochodem dostawczym marki Hyundai „poza teren zakładu w nieznanym kierunku”.
Sprawą zainteresowała się policja. Mundurowi interweniowali w PKS-ie 2 listopada. Autorzy donosu twierdzą, że jedna z rzekomo zamieszanych w kradzież osób miała zacierać ślady, sprzątając cały dzień stolarnię, przez którą były wynoszone akumulatory – sypało się z nich podobno wapno zużyte po wypadku do neutralizacji.
Zarząd spółki czeka na wyjaśnienie sprawy. Przypomnijmy, że głośne kradzieże w PKS dotyczyły do tej pory wyłącznie paliwa. Bogusław Brynda, związkowiec z Olecka stracił nawet z tego powodu pracę. Sprawa jest w sądzie. Brynda nie przyznaje się do winy i twierdzi, że został „wrobiony”. Drugim pracownikiem, który podzielił los związkowca, jest inicjator strajku w placówce w Olecku, protestujący przeciwko przywróceniu Bogusława Bryndy do pracy.