Andrzej Sidor fotografuje od lat. Przemierzył pogranicze wzdłuż i wszerz w poszukiwaniu legendarnej Sudowii. Czy ją znalazł?

Andrzej Sidor ur. 1976 r. w Suwałkach. Mieszka na Suwalszczyźnie. Ukończył Wydział Leśny SGGW (Szkoła Główna Gospodarstwa Wiejskiego) w Warszawie. Od 2001 r. współpracuje z Polską Agencją Fotografów FORUM. Publikuje w książkach i prasie (Polityka, Newsweek, Przekrój, Rzeczpospolita, Wprost, Zoom, Kalejdoskop, Traveler, Almanach Sejneński, Zwierciadło, Voyage). Zajmuje się reportażem o tematyce społecznej i etnograficznej oraz fotografią inspirowaną pejzażem. Źródło: www.andrzejsidor.pl

Z Andrzejem Sidorem rozmawiała Iwona Danilewicz

„Sidor. Z pogranicza” to tak naprawdę Twój pierwszy album indywidualny. Z jakim pomysłem podszedłeś do realizacji tego projektu?

Od zawsze fascynowała mnie praca Augusta Sandera, który w latach 20. rozpoczął projekt „Ludzie XX wieku”. Była to próba stworzenia szerokiej dokumentacji – portretów różnych grup społecznych, zawodów. Część fotografii opublikował w albumie „Znak czasu”. W latach 30. naziści po dojściu do władzy zabronili mu pracy nad projektem, a część nakładu książki zniszczyli. Po wojnie Sander zamierzał kontynuować przedsięwzięcie, ale podejrzewam, że trudno było mu znaleźć to, co fotografował w latach 20. Chęć zatrzymania historii osób i miejsc w formie fotografii to także dowód, że ludzie cały czas się zmieniają – takich twarzy już więcej nie będzie. Ten projekt mnie zainspirował. I ogólnie interesuje mnie fotografia jako dokument.

Podjętą przez siebie próbę utrwalenia chwili realizujesz przy pomocy własnoręcznie przerobionego aparatu. Zdjęcie sprzętu umieściłeś na końcu albumu. Co to za ustrojstwo?

Andrzej Sidor, ur. w 1976 roku, fotograf. Sumowo, grudzień 2012 roku.
Współpracuje z Polską Agencją Fotografów FORUM. Autor albumu fotograficznego „Sidor. Z pogranicza”
wydanego w 2017 roku

Przerobiony przeze mnie aparat Druh z lat 70. pozwala na wykonywanie fotografii otworkowej (camera obscura). Jego podstawowe zalety to szeroki kąt i brak dystorsji, zniekształceń. Zastosowany jest tu negatyw, co powoduje, że zdjęcia mają swój niepowtarzalny klimat, różnią się od fotografii cyfrowych. Aparat kupiłem w 2005 roku i zacząłem eksperymentować. Długo szukałem odpowiednio cienkiej blaszki, w której zrobiłem otworek. Zamontowałem też 17-milimetrowy wizjer od drzwi – co ciekawe, umożliwia mi niemal doskonały podgląd.

Sprzęt okazał się idealny do przeróbki pod fotografię otworkową. Obsługa wymaga praktyki. Film przewijany jest ręcznie. Efekt końcowy zależy od długości naświetlania. Zdjęcia nie zawsze są udane – aparat jest dość prymitywny, podczas przewijania światło czasem pada na rolkę filmu, pojawiają się niedoskonałości.

Fotografią analogową zajmuje się coraz mniej osób, przez co staje się ona coraz droższa. Filmów, jakich używam, nie można kupić w Suwałkach. Zaopatruję się przez Internet. W dodatku najbliższy punkt wywoływania zdjęć jest w Białymstoku.

Antoni Łanczkowski
ur. w 1957 roku, zawód rolnik, hobby
łowiectwo. Wiżajny, listopad 2016 roku.
Od 29 lat odławiacz bobrów

Czy fotografie wykonane tą techniką stanowią dużą część Twojego archiwum?

Wybór moich najlepszych fotografii znajduje się w tym albumie. Wykonuję również fotografie cyfrowe. Tych w moim archiwum mam około 40 tys. Moim konikiem jest etnografia.

W wydawnictwie „Sidor. Z pogranicza” znalazły się fotografie z różnych lat. Uchwyciłeś wielu ludzi z Suwalszczyzny: twórców ludowych, muzyków, polityków, samorządowców, fotografów, rzeźbiarzy, sportowców. Czy jest w wyborze bohaterów jakiś klucz?

Album pojawił się na rynku na początku maja. To świeża rzecz. Jednak fotografie, jakie znalazły się w nim, wykonałem na przestrzeni ostatnich 11 lat. Niektóre osoby już nie żyją.

Materiał zbierałem długo. Kierowałem się, na co zresztą zwrócił uwagę we wstępie Michał Książek, pewną wspólną jakością – to ludzie związani z Suwalszczyzną, z naszym pograniczem, tajemniczą i mityczną Sudowią. Wybierając fotografie, chciałem pokazać, jak wiele różnych osób tu mieszka, żyje, pracuje i działa.

Tadeusz Bogdanowicz, ur. w 1942 roku, plecionkarz. Sejny, lipiec 2012 roku.
Kabłęczki koszy robi z czeremchy, a przeplata korzeniem świerkowym. „Kosz cały dzień trzeba
robić – mówi. – Jak w poszanowaniu używać kosza, to i piętnaście lat wytrzyma”

Aby wykonać dobre zdjęcie – portret, potrzeba czasu. Aby wykonać je Druhem, zapewne potrzeba go jeszcze więcej. Być może się mylę, ale z każdym spotkaniem i zdjęciem związana jest zapewne jakaś historia, opowieść?

To prawda, jednak album fotograficzny ma swoje ograniczenia. Zdjęciom towarzyszy krótki opis i data. Ja z bohaterami albumu spędziłem sporo czasu, nagrywałem z nimi wywiady.

Do wielu osób wracałem, aby zrobić im zdjęcia ponownie. Jedną z takich osób jest Andrzej Strumiłło. Jego fotografię wykonałem jako jedną z pierwszych. Po tym spotkaniu powiedział: – Rzuć aparat cyfrowy, zajmij się taką fotografią. Strumiłło był też dobrym duchem tego przedsięwzięcia, podpowiadał i pomagał, wystawił recenzję, stwierdzając, że to wydawnictwo to „traktat socjologiczno-psychologiczny”. I chyba tak jest, to album o człowieku, to także album o technice – fotografii otworkowej.

Jestem już po spotkaniach autorskich w Suwałkach i Sejnach. To zabawne, ale ludzie spodziewali się, że wydam coś związanego z krajobrazem. Album z portretami ich zaskoczył. Zaskoczył ich też fakt, że często nie znają swoich sąsiadów, niewiele o nich wiedzą. Sfotografowałem ostatnią pychówkę na Czarnej Hańczy, drewnianą Krasnogrudę, starą kuźnię. Uchwyciłem 110 osób na ponad 170 zdjęciach.

Ostatnia pychówka z kłody świerkowej na
rzece Czarnej Hańczy. Stanisław Olszewski.
Studziany Las, październik 2006 roku
Jezioro Wigry, styczeń 2007 roku

Suwalszczyzna wciąż Cię zaskakuje?

Zaskakuje mnie cały czas. Ostatnio fotografowałem młyny wodne i budynki, wartownie zlokalizowane w dawnym pasie nadgranicznym między Polską a Litwą (sisteme). Myślę, że jest jeszcze wiele do odkrycia na Suwalszczyźnie.

Dziękuję za rozmowę.

Album „Sidor. Z pogranicza” dostępny jest w wybranych księgarniach w Suwałkach i w Sejnach w cenie około 100 zł. Publikację można zamówić również za pośrednictwem strony wydawnictwa – chyra.pl lub u autora.

Fot. albumu Niebywałe Suwałki – Marcin Tylenda

Aparat, którym fotografuje Andrzej Sidor, na zdj. M. Tylenda.

ZOSTAW ODPOWIEDŹ

Proszę wpisać swój komentarz!
Proszę podać swoje imię tutaj