Reklama

[bez tytułu – żeby było śmieszniej] – Takatuka bez cenzury

Data:

- Reklama -

Film_gniotZastanawialiśmy się niedawno, kiedy będziemy mogli uczciwie zarobione pieniądze, z właściwą nam premedytacją, wydać na bilet do kina? Nie tam na amerykańską superprodukcję, nie na uwielbianych i wielokrotnie w myślach notorycznie bałamuconych, przez fanów, aktorów i aktorki. Nie na kino off, on, 3D, moralnego niepokoju, czy neurotycznych, nieustających rozliczeń z legendami. Kiedy dane mi będzie wydać dwadzieścia kilka złotych, żeby setnie ubawić się przy polskiej komedii? Nigdy?

Autor: Artur Sawicki, takatuka.blog.pl

A może chociaż w domu spędzę wieczór przy filmie czy serialu, który poziomem humoru nie będzie mnie i mi podobnych, obrażał?

Odkąd większość produkowanych współcześnie filmów jest na jeden temat: oby się sprzedało, ich jakość pozostawia coraz więcej do życzenia. Jeśli film wychodzi cienki, a produkcja się nie sprzedaje, to aktorzy zasłaniają się potrzebą zarabiania na chleb albo Porsche. Technicznie jest mi wszystko jedno, czy gra tam „profesjonalny” aktor, który utożsamiany jest głównie z pierwszymi stronami tabloidów, czy student aktorstwa, bioinżynierii albo teologii. Nie musimy napinać się i nadymać, wykładać milionów, które i tak prędko uchodzą w powietrzu wypuszczanym przez rozczarowaną widownię tuż po wyjściu z kina. O ile betonowy słup dobrze potrafiłby zagrać w balecie, niechby było i tak. Uważam, że mamy bardzo silną i nad wyraz utalentowaną ekipę kabareciarzy. A ich, zdaje się, to chyba milionowe zarobki do zawodu nie przyciągnęły. Nie to, żeby od razu zakontraktować i kazać im grać w filmie, w żadnym wypadku. Koleżanki i koledzy są jednak dowodem tego, że Polacy mają poczucie humoru. Wyprzedane bilety na występy kabaretowe są również wyrazem istnienia tego rodzaju potrzeby społecznej. Potrzeby dobrego, wartościowego żartu, a nie oglądania czerstwej komedii opartej na nieświeżych dialogach, w oklepanych miejscach i obsadą, która momentami zaczyna przypominać grupę badmintonistów na obozie wędrownym. Od kilku, a może i kilkunastu lat nie powstał żaden dobry polski serial komediowy, oprócz ewenementów w postaci seriali regionalizujących czy zatrudnienia właśnie kabareciarzy dla potrzeb telewizji.

Zamiast poszukiwania wciąż nowych materiałów produkcji BBC, czy wciąż fanatycznego oglądania polskich standardów, chcę pójść do kina lub sklepu i obejrzeć lub kupić sobie dobrą polską komedię. Zaprosić, żonę, psa albo wymyślonego przyjaciela na film, po którym brzuchy bolałyby nas od śmiechu, a nie spożytego w nadmiarze bufetu. Włączyć telewizor i pośmiać się z naszych przywar, może polityki, może kultury, spędzić dobrze czas, a nie wstydzić, że miejscami dobrzy aktorzy robią z siebie pośmiewisko, żeby tylko gaża zaksięgowała się na rachunku. Przestać wciąż zużywać kolejne kopie polskich komedii, żeby zaspokoić potrzebę obcowania z pięknym polskim językiem i inteligentnym humorem. Może wreszcie dałoby się przełamać jednotorowe rozmowy, że ze starych to Bareja, Chęciński, Piwowski, a z nowych to Koterski, Machulski i może ktoś jeszcze.

Mam wrażenie, że odkąd skończyliśmy walczyć o wolność, pod koniec lat osiemdziesiątych, czy połowie lat dziewięćdziesiątych, mamy wywalone na wszystko, również na kino i telewizję. Teraz wszytko ma być szybko i kasowo, niekoniecznie mądrze, bo dobrze to się nie kalkuluje, nikt nie będzie tego oglądał. Finalnie chce się robić z widza głupka, i to za jego pieniądze. Remasterowane tytuły mają zaspokajać tych bardziej wymagających, ewentualnie sami niech coś sobie znajdą. Taki stan rzeczy uważam za wyjątkowo mało zabawny.

Rys. www.freedigitalphotos.net

ZOSTAW ODPOWIEDŹ

Proszę wpisać swój komentarz!
Proszę podać swoje imię tutaj

Udostępnij:

Reklama

Najczęściej czytane

Przeczytaj więcej
Powiązane

Karatecy wrócili z Bartoszyc z medalami

W sobotę, 20 listopada w Bartoszycach odbyła się kolejna...

Suwalczanin najszybszy na Litwie

Podczas odbywającej się 11 września ósmej rundy motocyklowych Mistrzostw...