Pewnie niejedno wakacyjne ognisko dogasa, gdzieniegdzie słychać ogniskową pieśń, a albumy ze zdjęciami wciąż pokazują się w komputerze pod hasłem ostatnio otwierane. Poranne serwisy informacyjne doniosły, że nasi sojusznicy, przyodziani w ostrogi i kapelusze z obfitym rondem, mają dziś wolne.
Autor: Artur Sawicki, takatuka.blog.pl
I to nie z powodu święta narodowego czy wyprodukowanego jubileuszowego hambuksa. Udowodniono dziś, że nawet Amerykanie mogą zostać bez kasy. Poranna kawa smakowała mi jakoś inaczej, przez chwilę nawet pomyślałem, co robią podążający do pracy ludzie, choć nie wziąłem pod uwagę różnicy czasu. Nic nie robią, bo nie idą do roboty, hej! Zamiast tego, spora część administracji rządowej zajęła się pewno produkcją memów i rozmyślaniem nad alternatywnymi źródłami finansowania.
O ile zetknęliśmy się już z pojęciami bankructwa państw europejskich, albo chociaż ich szumnych zapowiedziach, tutaj mamy transmisję live. Bez efektów specjalnych, director’s cut, wiadomości z pierwszej linii frontu. Gdy śledziłem materiały prasowe, zastanowiło mnie, jak zareagowałoby społeczeństwo polskie, gdyby nagle osiemdziesiąt albo i więcej procent osób miało przymusowe urlopy. Społeczna, outdoorowa feta przerodziłaby się pewnie w regularny festiwal załatwianych rzeczy. Bo o ile zebrania, dyskusje ograniczane są przez ciasne sale konferencyjne, wszechobecne oko monitoringu, to skwer w parku, w pobliżu budynków rządowych świetnie nadawałby się do ożywionej dyskusji. Stamtąd blisko do nieformalnych porozumień, niezobowiązujących mordobić, ogólnie pojętej i szanowanej wykładni wolności. Jeszcze tylko mobilna buda z kebabem i da się przetrwać.
Ciekawe, jak naprawdę do tego doszło, że państwo określające siebie jako potęgą światową, czy to w gospodarce, czy polityce, czy w strzelaniu z rewolwerów, wiesza z jednym dniem – na gwoździu – klucze do najważniejszych departamentów. Zabezpiecza tylko ciągłość pracy, posiłkując się procedurami, które zakurzone ktoś musiał wreszcie wyciągnąć z najgłębszej szuflady. A jednak, mówione było, że niestety, ale się kiedyś przyda. Nawet pewnie nie ma komu szacować strat, które przyniosło to posunięcie, nie mówiąc o wydźwięku globalnym. Z jednej strony kraj będący symbolem wolności i różnorodności zostaje unieruchomiony przez grupę niezadowolonych polityków, z drugiej demonstracja siły partii, godna pozazdroszczenia. Można spierać się o system polityczny, wzajemne oddziaływanie poszczególnych frakcji w rządzie federalnym.
Budżetu nie ma, konflikt dojrzewa, a z parku Yellowstone pewnie niedługo wyproszą nawet Misia Yogi.