Instalacja „Termin ważności”, dotykająca problemu marnowania żywności, której celem było wywołanie dyskusji na temat tego społecznego problemu, okazała się zbyt śmiała jak na Suwalski Ośrodek Kultury. Została zdemontowana na żądanie urzędników. Oficjalnym powodem miała być promocja nieodpowiednich zachowań, takich jak wyrzucanie chleba do śmieci.
Instalacja związana z taką tematyką powinna szokować. Pomysł Mieczysława Iwaszko, artysty-plastyka, któremu w realizacji projektu pomagał Paweł Bydelski, zrodził się z obserwacji. Instruktor Suwalskiego Ośrodka Kultury zauważył po świętach żywność zalegającą w osiedlowych koszach na śmieci. Był oburzony marnowaniem takiej ilości jedzenia. Postanowił zareagować i zaprosić suwalczan do dyskusji na temat wyrzucania żywności. Nie spodziewał się, że jego instalacja wywoła zgorszenie większe niż realna sytuacja, której był świadkiem.
Instalacja pojawiła się w Suwalskim Ośrodku Kultury pod koniec stycznia. Do jej stworzenia Iwaszko i Bydelski wykorzystali chleb przeznaczony do skompostowania. Bochenki przekazała im jedna z piekarni. Podobno od samego początku wzbudzała mieszane uczucia. Niektórzy nie dopatrzyli się w niej działania o charakterze edukacyjnym. Oliwy do ognia dolała podobno interwencja jednego z „artystów zamiejscowych”. Przedstawiciele Urzędu Miasta na jej podstawie wydali polecenie o wcześniejszym demontażu „Terminu ważności’ – instalacja miała być prezentowana w holu Suwalskiego Ośrodka Kultury do końca lutego.
Głównym powodem usunięcia instalacji miało być „szarganie ideałów”. Niezbyt finezyjne zrealizowanie tematu to sprawa drugorzędna. Jarosław Filipowicz, rzecznik prasowy Urzędu Miasta dodaje do tej listy również… zachętę do wyrzucania chleba do śmieci. – Ktoś mógłby to tak odczytać – tłumaczył w środę rzecznik. Aż strach pomyśleć, jak w kręgach decyzyjnych mógłby zostać zinterpretowany cel wystawy „The Human Body”.
Autorzy „Terminu ważności” nie byli pierwszymi, którzy wykorzystali prawdziwą żywność w ramach akcji edukacyjno-społecznej. W Australii grupa Glue Society stworzyła sklep z produktami spożywczymi – przez szybę można było obserwować, jak jedzenie gnije. Był to przyczynek do dyskusji o problemach społecznych – w tym marnowaniu żywności. Polskie Studio Rygalik, w celu podkreślenia tego samego problemu, zaprezentowało w Wiedniu stoły ze starych bagietek. Ale to, co można zrobić w świecie, niekoniecznie znajdzie zrozumienie w Suwałkach.
Warto wspomnieć także o innym aspekcie wspomnianych akcji. Zwykle były to ekspozycje krótkotrwałe, którym towarzyszyły dyskusje, happeningi lub innego rodzaju akcje performatywne. Na ten fakt zwraca uwagę również Marek Gałązka, zastępca dyrektora Suwalskiego Ośrodka Kultury. – „Termin ważności” trudno było nazwać wystawą albo dziełem sztuki, to raczej akcja socjo-kulturowa. A im dłużej trwają takie działania, tym przekaz traci na wartości – tłumaczy Gałązka. Jeśli można przyzwyczaić się do widoku woskowego papieża przygniecionego meteorytem, zapewne i na chleb w śmietniku można w końcu przestać reagować. Tylko że idei tych projektów w żaden sposób nie można porównywać ze sobą.
Z instalacją „Termin ważności” związany jest nie tylko problem merytoryczny, ale też kwestie cenzury i granic wolności wypowiedzi artystycznej. W Suwałkach wystarczy jeden list, by zdjąć ekspozycję tylko dlatego, że nie była „lekka, łatwa i przyjemna” w odbiorze. Gdzie tu miejsce na dyskusję?
W mieście od lat organizowane są z inicjatywy Federacji Polskich Banków Żywności protesty przeciwko marnowaniu produktów spożywczych. Żadna z dotychczasowych akcji nie wywołała takich emocji jak instalacja „Termin ważności”.
[…] Suwalski Ośrodek Kultury nie działa długo, a to już druga ekspozycja, która została zamknięta przed czasem, po interwencji urzędników. „Debiut lokalnej cenzury” miał miejsce przy okazji instalacji „Termin ważności”, stworzonej z wykorzystaniem prawdziwego chleba. Więcej w artykule: Bez chleba, bez finezji. […]
wystawa była drastyczna, ale widocznie potrzebna
Marek Sobczak, poziom Pana dyskusji jest żenujący.
Alicjo Chlasta, Wyrocznio Poziomów, że się jeszcze pani chce pisać po dwóch miesiącach? Niech pani swój poziom obejrzy w lustrze, zawsze to ktoś w poziomie… święta za pasem, wiosna idzie, może coś z tego wyrośnie.
Sztuką jest ponoć to, co wzrusza, zmusza do refleksji bądż wstrząsa…twórcy wystawy wywołując żywą dyskusję społeczną trafili w sedno. Projekt był zatem trafiony w dziesiątkę. A przecież nam, artystom o to chodzi. Nieprawdaż???
cha cha cha cha !!!!-zaśmiał się hrabia po francusku i pierdnąwszy z cicha oddał mocz pod łóżko,a moecz ten miał woń inteligentną……
I zdarzyło się natenczas, że ze ślepego zaułka swej drżącej podświadomości, hrabiemu odpowiedziała hrabina. I poprzez proste sierpowe sztuki nowoczesnej, meandry estetycznego dyskomfortu oraz drażniący dysonans poznawczy, poniósł się jej koronkowy w swej ażurowości cichy krzyk boleściwy, który wprawiwszy się w wibracje niespotykane, utrącił SOPLA wiszącego u krawędzi mistycznego dachu artystycznego poznania. Ów SOPEL zaś rozpoczynając lot ku nieznanemu – ale jakże słusznie akordy wątpliwości swej wydając – dzwonił o rynny rzeczywistości, o które w swym szybowaniu się obijał. Czyż jednak – znając jego (bez dwóch zdań słusznie zasłużoną) siłę przebicia – o każdą rynnę zadzwonić był powinien?
A tymczasem… mocz hrabiego parował, w kolorystyczności swojej do chleba suchego upodabniając się.
I może, byśmy w tym kółku jeszcze, rozpalili ognisko i pośpiewali protest-songi? Odpowiem pani poetą: „jestem w nastroju nieprzysiadalnym”.
Co to za przepychanki?! A co Wy w ogóle wiecie o sztukach plastycznych??? Czyżbym widzaił portret suwalskiej znieczulicy?
Czemu portret Suwalskiej znieczulicy? Poznał Pan sprawę od początku czy tylko przewertował komentarze? Czy może Pan również jak Sobczak uważa że komentarz i odbiór sztuki jest przeznaczony dla „profesjonalistów”? Sprawa rozbija się o sposób prowadzenia dyskusji przez Sobczaka PRL-owską metodą zamiast publicznej dysputy, w ogóle jak Pan rzuci okiem na te jego wypowiedzi to powinien Pan zauważyć że się chłopak pogrąża i kompromituje.
Pozdrawiam
M.P
Wystawę można zamknąć, książkę spalić… Ale możemy też rozmawiać o swoich odczuciach, przemyśleniach, dyskutować, spierać się. I to rozwija.
Pozdrawiam wszystkich zakompleksionych, którzy posiedli dar nieomylności.
Serdeczne podziękowania dla „dOKTORA sZTUKI” Marka Sobczaka za wielką promocję suwalskich artystów. Całe szczęście, że dyrekcja suwalskiego SOK-u nie promuje jedynie wielkich doktorów, ale daje także możliwość wyrażenia swoich inspiracji początkującym artystom, oraz młodzieży. Życzę dyrekcji SOK trochę więcej asertywności, oraz konsekwencji co do podejmowania przez siebie decyzji. W pierwszym momencie sam byłem zszokowany instalacją ale o to właśnie chodziło żeby wywołać silne emocje.
Gratuluję! Życzę powodzenia!
Tak się akurta składa, że Marek Gałązka ma konto na FB. Poza tym nie był to przecież żaden zarzut, a jedynie wytłumaczenie mego przeoczenia…
pomijając wszelkie starcia na tle, NIKT nie ma obowiązku posiadać na facebook konta. Wielu organizatorów koncertów chcąc oszczędzić ogranicza reklamę do zakładania wydarzeń na fb i wielu już się przejechało….
Dopiero dziś odpowiadam Markowi Gałązce (na wpis z 22 lutego 2014 z godz. 11:12 ), bo dyrektor SOK nie napisał przez Facebooka i jakoś mi jego wpis umknął.
Najpierw muszę uderzyć się w pierś: zbyt ostro napisałem o Eneju i Kayah. O ile takie koncerty się sprzedają, to trudno mieć pretensje do SOK, że je organizuje. W dodatku występ olsztynian okazał się bardzo sympatyczny (byłem co prawda tylko 40 minut, ale pewnie później nie było gorzej). Koncert Eneja określić by można jako bardzo udany, gdyby nie pewien permanentny mankament Sali Dużej. W imienia go nie nazwę, ale pół Suwałk zdaje sobie z tego sprawę (wystarczy poszperać w sieci). Niektórzy – w tym ja – wiedzą w czym dokładnie tkwi diabeł. Miejmy nadzieję, że w końcu jakieś „egzorcyzmy” się odbędą i zdążycie z nimi jeszcze przed Suwałki Blues Festival.
Co do Możdżera, to dzięki dobrym ludziom miałem sposobność obcować z jego muzyką na żywo w Operze Podlaskiej ( http://www.niebywalesuwalki.pl/2013/11/mozdzer-danielsson-fresco-platynowo-diamentowi/ ), ale dobrej muzy nigdy za mało. Tym niemniej nie uważam, ażeby zapraszanie tego artysty akurat na festiwal bluesowy było dobrym pomysłem. Co innego jakby zaprezentował jakieś specjalne bluesowe aranżacje. Ale jakoś w to wątpię. Oczywiście zapędy do zaproszenia Możdżera na SBF 2014 nie są dla mnie zaskoczeniem. Monika Żmijewska o tym pisała =>(http://bialystok.gazeta.pl/bialystok/1,35233,15267468,Festiwal_bluesowy_bez_dwumilionowej_dotacji.html )
Z wyrazami szacunku
Skupia się pan na drugorzędnych kwestiach, na dodatek w paniczny sposób. Liczy pan fanki Mietka, pozwala pan sobie na dobre rady wujka Sobczaka w temacie: co twórcy instalacji powinni byli zrobić, żeby zamiast 'śmietnika' stworzyć dzieło sztuki, łącznie z precyzyjnym określeniem materiału i rozmiaru sugerowanej rzeźby, przedstawiającej bochen chleba (gips, 15 metrów) – i naprawdę nie czuje pan, jakie to żałosne..?
Ja tymczasem proszę o konkretną odpowiedź – co skłoniło pana do zajęcia stanowiska w tak nonsensowny, prowincjonalno-błotny właśnie sposób – mailem do prezydenta? Do jakiego stopnia dobre samopoczucie trzeba mieć i jak pewny układ z miejscowymi urzędnikami, żeby wiedzieć, że takie posunięcie zadziała bez pudła? A może – -w temacie działań własnych – odezwą się także urzędnicy, bo nie wierzę, że tego nie czytają… Szanowni państwo, śmiało! To otwarte forum, czekamy na was. Nie ziścił się, niestety, apel dziennikarki GW Białystok – że wspaniale byłoby usiąść razem obok tego chleba, jeszcze przed likwidacją wystawy i uczciwie ze sobą porozmawiać; w gronie antagonistów. Ale sprawa nie jest zamknięta, przecież mamy NS. 🙂
Przepraszam, a kto to jest ten Snobczak?
Rzeczywiście, na ten temat możemy gadać godzinami. Zresztą pan Marek zaprosił mnie kiedyś – czego pewnie już nie pamięta – po jakichś Zaduszkach Bluesowych, do swej pracowni na Kościuszki. Nie powiem, gadało się fajnie. Tylko co z naszego deliberowania mogłoby wyjść? I dlaczego akurat z moim zdaniem ktoś by się miał liczyć? Co innego pan Marek. Skoro ma takie wpływy w mieście to może coś „przewalczy”?
Swego zdania na temat kulis „zdjęcia” instalacji nie zmienię oczywiście.
Przyznaję, że liczyłem na więcej wpisów fan clubu Mieczysława Iwaszki. Zachęcam do pisania! Żeby pobudzić palce na klawiaturze, zamieszczam fragment z maila, który otrzymałem:
(…) Włazisz w prowincjonalne błotko; ruszyłeś śmietnik, no i… poszedł smród. Teraz "miejscowi artyści" Cię nienawidzą, a kulturalni urzędnicy kombinują, czy nie chcesz przypadkiem ich wygryźć i zostać dyrektorem SOK-u (czyli operatorem saturatora, hi, hi…). (…)
Od razu zaznaczam, że nie mam ambicji by zostać "operatorem saturatora".
Drogie Panie, wszystkie ręce na klawiatury. Panowie też mogą dołączyć.
Panie Marku. Nie pogrążaj się pan.
Podziwiam postawę Pana Marka. Człowieka, który „ZA CHLEBEM” wyjechał kilkanaście lat temu z prowincjonalnych Suwałk do Warszawy. Podziwiam go również za to, że odcina się od swojego pokolenia (Pana Marka Gałązka, Prezydenta Miasta, Filipowicza i innych) oraz suwalskich artystów np. Strumiłły, Wierusza Kowalskiego (który pewnie gdyby żył objąłby młodego kolegę swoim MECENATEM). Niestety Pan Marek gazetowy rysownik Rzepy czy Wprost łyka Takich tworzących, których Pomysły i Prace są ciut lepsze od jego twórczości na swój GAZETOWY i KORPORACYJNY WIDELEC (niejednego młodziaka już tak spreparował). Może gdy obecnie stać Pana Marka tylko na przysłowiowe masło to czuje niesmak. Może jak posmakuje KAWIORU, to smak suwalskiego chleba nie wykrzywi jego dawnego uśmiechu i sympatii. Panie Marku – na ryby……. a CHLEB będzie miał ZNOWU lepszy SMAK. pozdrawiam. MAZOWSZE.
Tak, tak, moja wina… podstawmy zamiast Możdżera na przykład Innesa Sibuna… więc jeżeli jakiś hucpiarz wszedłby na scenę zamiast niego, mógłby zostać wybuczany, wygwizdany a na końcu "muzyk" i organizatorzy mogliby zarobić pomidorem. Czyli istnieją podwójne standardy.
I tu mam poważne pytanie (bo rozmowa przeradza się w poważną): Co się stało z suwalskim wystawiennictwem?
Kiedy ponad dwadzieścia lat temu prowadziłem Chłodną 20, starałem się, żeby były w galerii najlepsze wystawy: Edward Dwurnik, Łódź Kaliska, Piotr C. Kowalski, Leszek Knaflewski (od tego autora można byłoby się uczyć instalacji), Eugeniusz Markowski, Tadeusz Sobkowiak… Podobnie było z prowadzoną (nie przeze mnie) fotograficzną galerią PaCamera. Obie galerie wydawały wówczas katalogi, były odnotowywane, były wizytówkami Suwałk.
Co się dzisiaj z wystawiennictwem dzieje? Z galerii Andrzeja Strumiłły wycofał się Andrzej Strumiłło. W Patio SOK-u (zapominając na chwilę o wystawach Sobczaka i Iwaszki) nic się nie dzieje. Galeria Chłodna 20 jest żałosnym cieniem galerii Chłodnej 20 (także tej prowadzonej po mnie przez Beatę Szymańską). Zaś PaCamera około roku temu zniknęła i nikt tego nie zauważył… nie powstały fan cluby obrońców PaCamery, nikt nie protestował, nikt nie pisał, w Suwałkach może obchodziło to pięć osób.
O tym porozmawiajmy.
Instalacja „Termin ważności” wspaniała. Oglądaliśmy i byliśmy zachwyceni. Komu nie podoba się niech nie ogląda, ale niech da tworzyć innym, którzy mają pomysły i są kreatywni. Najlepiej byłoby zająć się oceną własnej sztuki a nie innych, samemu wymyślić coś oryginalnego.
http://bialystok.gazeta.pl/bialystok/1,35235,15510189,Termin_waznosci_i_chleb_podzielil_tworcow___Nie_artystyczny.html#TRLokBialTxt
Witam,
wydaje mi się że dyskusja na temat tego czy instalacja
była artystycznie dobra czy nie, jest nie na miejscu.
Są gusta i guściki … sztuka jest subiektywnym odczuciem
na które nie wpływu, tytuł przed nazwiskiem.
Dyskusja winna dotyczyć tego, dlaczego jeden niezadowolony odbiorca
jest w stanie spowodować zamknięcie jakiejkolwiek wystawy?
Suwałki, (UM) – brak słów
Czyżby liczyli się tylko artyści z dużym stażem twórczości??
Czy młodzi artyści nie mają w tym mieście czego szukać??
Czy sztuka winna być tylko piękna i przedstawiennicza??
pozdrawiam
rozczarowana M
Panie Marku, zastanawia fakt jak dużo wysiłku zadaje Pan sobie, mimo braku czasu, by udowodnić jaki to z Mietka Iwaszko pseudoartysta.
Smutne jest to, że artysta o ustalonej już renomie dosłownie pastwi się nad młodszym kolegą.
Propozycja: "Obrońców Iwaszki, namawiam, do zaproszenia artysty do swojego mieszkania, by im tam zrobił replikę „dzieła” jest żenująca i jakoś tak poniżej pewnego poziomu, jakiego oczekiwałabym od przedstawiciela świata sztuki, konesera i doktora sztuki, który słusznie czy nie słusznie rości sobie prawo do oceniania co sztuką jest a co tylko śmietnikiem. Propozycja ta obraża nie tylko autora instalacji, ale grono osób, które tę instalację odwiedziły i jej przekaz sobie cenią.
Słusznym jest i miejmy nadzieję, że realizowanym będzie w miejscach takich jak SOK przekaz, że ubogaca nas i otwiera na różne aspekty rzeczywistości, w której żyjemy i na nas samych, twórczość wyrażająca różnych artystów, wypływająca z wielu ich poszukiwań, natchnień, przemyśleń, dotknięć, poruszeń. Realizacja takiego przekazu sprawi, że miejsca takie będą miejscami ŻYWYMI.
Prawdę mówiąc historia ta zaczyna już nużyć nas odbiorców. Powtarzana coraz to w różnych miastach, mniejszych/większych, przy okazji różnych instalacji,wystaw, dzieł oprotestowanych przez Kościół, cenzurę, znawców sztuki i tych co na sztuce się nie znają, przez tych, którzy instalację widzieli i tych, którzy o niej tylko słyszeli, historia zawsze z kimś w tle kto zadzwoni, zaprotestuje, zakwestionuje, napisze, zablokuje … uje, uje, uje.
Zasmuca mnie również fakt, że często znajdują się osoby, które tym protestom i naciskom ulegają blokując, zdejmując, odwołując.
Wystarczy jeden telefon, list, e-mail.
Tym razem tym kto dokłada swoją cegiełkę do tego niechlubnego
i zabójczego dla sztuk działania jest sam twórca.
Pozdrawiam ze smutkiem w sercu.
Alicja Chlasta
Panie Marku, zastanawia fakt jak dużo wysiłku zadaje Pan sobie, mimo braku czasu, by udowodnić jaki to z Mietka Iwaszko pseudoartysta.
Smutne jest to, że artysta o ustalonej już renomie dosłownie pastwi się nad młodszym kolegą.
Propozycja: "Obrońców Iwaszki, namawiam, do zaproszenia artysty do swojego mieszkania, by im tam zrobił replikę „dzieła” jest żenująca i jakoś tak poniżej pewnego poziomu, jakiego oczekiwałabym od przedstawiciela świata sztuki, konesera i doktora sztuki, który słusznie czy nie słusznie rości sobie prawo do oceniania co sztuką jest a co tylko śmietnikiem. Propozycja ta obraża nie tylko autora instalacji, ale grono osób, które tę instalację odwiedziły i jej przekaz sobie cenią.
Słusznym jest i miejmy nadzieję, że realizowanym będzie w miejscach takich jak SOK przekaz, że ubogaca nas i otwiera na różne aspekty rzeczywistości, w której żyjemy i na nas samych, twórczość wyrażająca różnych artystów, wypływająca z wielu ich poszukiwań, natchnień, przemyśleń, dotknięć, poruszeń. Realizacja takiego przekazu sprawi, że miejsca takie będą miejscami ŻYWYMI.
Prawdę mówiąc historia ta zaczyna już nużyć nas odbiorców. Powtarzana coraz to w różnych miastach, mniejszych/większych, przy okazji różnych instalacji,wystaw, dzieł oprotestowanych przez Kościół, cenzurę, znawców sztuki i tych co na sztuce się nie znają, przez tych, którzy instalację widzieli i tych, którzy o niej tylko słyszeli, historia zawsze z kimś w tle kto zadzwoni, zaprotestuje, zakwestionuje, napisze, zablokuje … uje, uje, uje.
Zasmuca mnie również fakt, że często znajdują się osoby, które tym protestom i naciskom ulegają blokując, zdejmując, odwołując.
Wystarczy jeden telefon, list, e-mail.
Tym razem tym kto dokłada swoją cegiełkę do tego niechlubnego
i zabójczego dla sztuk działania jest sam twórca.
Pozdrawiam ze smutkiem w sercu.
Alicja Chlasta
Skometuje to jednoznacznie, pitu pitu powiedziała markiza, bo rzęsy jej w brwi uwierały…a kto nie rozumi ten trąba:-)
Ewangelii Marka (Mk 6,51)
Oni tym bardziej byli zdumieni w duszy, że nie zrozumieli sprawy z chlebami, gdyż umysł ich był otępiały.
Ten cytat jak pamiętam był pierwszym z tekstów które współtworzyły wystawę ……………..
Wyraźnie widać, iż Pan Marek nie uważa mnie za poważnego adwersarza i wychodzi z takim łopatologiczno -muzycznym przykładem. Akurat nie za bardzo trafionym, bo co Możdżer ma wspólnego z bluesem? Szybciej by „Wagla” z synami mogli ściągnąć…
Widzę, że się nie rozumiemy. Postaram się więc wytłumaczyć Panu to na przykładzie muzycznym. Gdyby zamiast oczekiwanego przez Pana Możdżera, na suwalski Festiwal Bluesa przyjechał ktoś, kto nie gra do taktu, składu, nut… Kto w ogóle nie gra. To dyskutowałby Pan z nim?
Miałby Pan pretensje do organizatorów. I ja takie wyraziłem.
Pewnie powiedziałby Pan, że coś takiego na Festiwal dopuszczonego być nie powinno. Tak jest właśnie z "pracą" Mieczysława Iwaszki, która nie zostałaby pokazana w żadnej poważnej galerii. Teraz Mieczysław Iwaszko w aureoli męczennika spróbować plastycznej kariery… Rozumiem, że ma grono fanów, ale to nie zmienia wartości jego "pracy".
Nie mogę oprzeć się wrażeniu, że wymiguje się Pan od odpowiedzi na jasno określone kwestie.
Co do ostatniej Pana wypowiedzi, to powiem tak: dyskutować zawsze można, a wręcz – trzeba
Podrawiam.
Trzymam Panią za słowo.
Panie Marku, tym większy żal, że dyskusję o "Terminie ważności" rozpoczął Pan w tak niepubliczny sposób… Tekst o "Portretach" przeczytam. O ile starczy mi na to czasu. 🙂
Mietek Iwaszko zrobił "pracę" łopatologiczną. To jest jego wina. Ponieważ pokazanie kilku kubłów na śmieci i umieszczenie w nich chleba, nie posiada w sobie jakiegokolwiek twórczego wysiłku. Niestety, od absolwentów szkół artystycznych, a takim jest Mieczysław Iwaszko, należy wymagać więcej. Gdyby autor (autorzy, bo ponoć autorów przedsięwzięcia jest więcej) np. zrobili z gipsu piętnastometrowy bochenek chleba, albo wideo-instalację poświęconą chlebowi, albo nawet ustawili piekarniki i w ramach akcji obdarowywali publiczność pieczonym chlebem, można byłoby dyskutować, czy jest to przedsięwzięcie udane, bardziej udane, czy też chybione.
Autorka artykułu „Bez chleba, bez finezji” dała w swoim artykule przekonujące dowody na to, że nie tylko sztuka o określonym (dla każdego zresztą innym) poziomie umowności jest sztuką.
Może pan źle oceniać często autodestrukcyjną twórczość Warpechowskiego czy Mariny Abramović (wszak analogia ciało-chleb jest w naszej kulturze silnie obecna), ale raczej nie zakwestionuje pan faktu, że to artyści.
Prawda?
Pani Krystyno, cały czas jestem "dojrzały" do publicznej dyskusji, o ile starcza mi na to czasu. Jeżeli chodzi o "Portrety Trumienne", to proszę przeczytać tekst o "Portretach" na mojej stronie internetowej.
Ależ w twej kwestii nie mam zamiaru z Panem polemizować. Bo ma Pan pewnie rację. Tyle tylko, że to nie wina Mieczysława Iwaszki. Prawda?
Jeżeli już Pan robi taką porównawczą wyliczankę (muzyczną), to proszę wymienić wystawy, które w ciągu ostatniego roku (to już prawie rok działalności) odbyły się w galerii Patio SOK. Proszę, oczywiście, pominąć moją. Może razem wówczas ponarzekamy…
Ależ drogi Marku. Chciałem zwrócić uwagę, iż w patio SOK prezentowaliśmy przez od maja do sierpnia włącznie 3 m-ce Twoją wystawę pt. 50/50 z bardzo dobrze opracowanym katalogiem. Potem pojawiła się w ramach cyklu Niemen Rzeka Artystów bardzo profesjonalna wystawa małżeństwa białoruskich artystów: graficzki i malarki Walentyny Szoba oraz świetnego rzeźbiarza Wołodii Pntalejewa, natomiast podczas Stachuriady mieliśmy okazje zapoznać się z bardzo ciekawie zaaranżowaną przez p. Mieczysława Iwaszkę wystawą rodzinną: dokumentacji po Edwardzie Stachurze i jego bratanka Jerzego . Tak że wstydzić się nie mamy czego. A z miejsca wystawienniczego, jakim poniekąd dzięki mojej skromnej osobie powstało w SOK (w pierwotnym projekcie nie było) udało już się uczynić miejsce „kontrowersyjnych”, jak widzę przedsięwzięć. Ja osobiście po kilku latach pracy w profesjonalnej w pełni instytucji wystawienniczej PGS w Sopocie, jestem gorącym zwolennikiem sztuki performatywnej , wizualnej, multimedialnej, wizualnej, wykorzystującej nowoczesne środki, ale i przede wszystkim problemy społeczne, duchowe, światopoglądowe. Uważam jednak, że należy do tego typu ekspozycji podchodzić nie jak do typowej ekspozycji wystawienniczej, a raczej, jak do działania artystycznego. Stąd m.in. moje gorące namawianie artystów Mietka Iwaszki i Pawła Bydelskiego , iżby zaznaczyli tę instalację specjalnym performencem, bądź happeningiem, który by podbił rangę tego niewątpliwie ważnego zjawiska socjokulturowego. Jako takie, też je tak potraktowałem i po dyskusji w UM miasta po Twoim liście z pp. prezydentami, zgodziłem się, że czas, jakby oddziaływania tej instalacji dobiegł końca, a szkoda jej deprecjonować. A tak na marginesie, sztuka to nie jest miejsce na jej omawianie w zaciszu gabinetów. Tyle mam na ten moment do powiedzenia. Jeszcze raz specjalnie zaznaczając, iż decyzję o demontażu instalacji podjąłem osobiście, jako wice dyrektor SOK zajmujący się sprawami artystycznymi i programowymi. Panu Wojtkowi Otłowskiemu chciałbym też odpowiedzieć a propos muzyki i Leszka Możdżera. Starania o jego koncert na inauguracji tegorocznego SBF podjęliśmy najwcześniej ze wszystkich artystów. Niestety te terminy artysta ma już zajęte udziałem w ważnym dla niego Festiwalu w Niemczech, gdzie będzie prezentował swój nowy projekt klasyczny, jeśli chodzi o Pink Freud i jeszcze paru innych artystów z tzw. alternatywy muzycznej, to gwarantuje Panu, na ile mnie Pan zna, że oczywiście zobaczy ich Pan i usłyszy już w niedługim czasie w Suwałkach. Wie Pan, często na te wspomniane propozycje otrzymuję klasyczną menedźerską odpowiedź „no name” w Suwałkach. Naprawdę troszku dziwne te Suwałki są. Marek Gałązka z-ca dyr. SOK
Pan Marek Sobczak – jako uznany plastyk, doktor sztuki – posiada pełne prawo dewaluować wiadomą instalację. Ale czy także wpływać na jej demontaż?! Domniemywam, iż pewien argument (namawiam, do zaproszenia artysty do swojego mieszkania, by im tam zrobił replikę „dzieła”) miał mieć jednocześnie wydźwięk i dowcipny, jak i – wyszydzający. Skąd ten jad? Może więcej pogody ducha? Tak w ogóle pisanie o kimś tylko z nazwiska sugeruje brak szacunku wobec tej osoby.
Nie mnie oceniać poziom owej instalacji. Przypuśćmy, iż pan doktor sztuki ma w pełnej rozciągłości rację i mieliśmy w jej przypadku do czynienia li tylko z miałkością, amatorszczyzną. Jednak w tym miejscu można postawić pytanie: czy ludzie bez wykształcenia plastycznego mają prawo do swojej osobistej percepcji ? Bez ingerencji profesjonalistów.
Podana przez pana Sobczaka lista artystów jest zacna. Nie pojmuję jednak kontekstu!? Przecież obecność/absencja owych twórców w SOK nie zależy w jakikolwiek sposób od Mieczysława Iwaszki! Prawda? W analogiczny sposób pociągnąć by go można było do odpowiedzialności także za inne niwy działalności SOK. Choćby dziwaczną selekcję wykonawców muzycznych! No bo przecież dlaczego zaprasza się Enej, a nie takie Voo Voo czy Pink Freud? Dlaczego Kayah, a nie – Edytę Geppert czy Maję Kleszcz? Nazwiskiem Leszka Możdżera nie chcę się już posiłkować, bo staje się to już w moim wykonaniu nudne…
Z wyrazami szacunku
Wojciech Otłowski
Panie Marku, dzień dobry. Przede wszystkim cieszę się, że dojrzał pan do publicznej dyskusji w miejsce donosów (co z tego, że z podpisem) do prezydenta Suwałk i paru innych osób. Zacnie.
Dziwi mnie tyleż populistyczna, co atrakcyjnie z pozoru brzmiąca pana propozycja:
<Obrońców Iwaszki, namawiam, do zaproszenia artysty do swojego mieszkania, by im tam zrobił replikę „dzieła”.>
Moje pytanie do pana – artysty i konesera, zdaje się, że nawet z doktoratem: od kiedy to sztuka, zwłaszcza współczesna, zwłaszcza ta, która zachęca do współuczestnictwa i podejmuje aktywny dialog z odbiorcą (akcje, instalacje, performanse, hepeningi) ma być dodatkiem do mebli z IKEI w czyimś salonie…? Idąc tym tropem, pana tropem, pragnę pana zapewnić, że równie słabo, co wśród śmietników z kawałkami chleba czułabym się z pańskimi 'Portretami trumiennymi' na ścianie mojego mieszkania… Dlatego wybaczy pan, ale nie potraktuję powyższego argumentu poważnie.
A tak BTW, to jest ciekawość czysto ludzka: jak by się pan poczuł, gdyby zdejmując pana wystawę w patio SOK parę miesięcy temu ktoś mimochodem rzucił, że po prostu sprząta się tam śmietnik? Rozumiem, że forma instalacji narzuca takie sformułowanie, ale oboje jesteśmy, jak podejrzewam, zbyt inteligentni, żeby na tej formie poprzestać. Nie oszukujmy się: w tej wypowiedzi chodzi o pana ocenę faktu artystycznego o nazwie "Termin ważności". I jest to ocena, eufemistycznie rzecz ujmując, bezczelna i obcesowa. Taka, która nasuwa zasadne pytanie: czy zapoznał się pan z kontekstem "śmietnika"? czy w tym celu zadał pan sobie trud przeczytania tekstów pomieszczonych na ścianach patio; słów, które były istotną częścią ekspozycji, a nie mało wnoszącym do niej dodatkiem…?
Co do argumentu o 'budynku za kilkadziesiąt milionów euro i konieczności prezentacji w nim prac topowych artystów – jak rozumiem, li i jedynie – ręce mi opadły, panie Marku. Jest to tak anachroniczne i miałkie – że użyję pana ulubionego słowa – myślenie o sztuce, o jej roli w lokalnych społecznościach, o edukacji kulturalnej, że przydałby się panu jakiś porządny warsztat w tym temacie – najlepiej w solidnie prosperującej organizacji pozarządowej. Sugeruję znakomitą Fundację Nowej Kultury Bęc Zmiana, ma pan niedaleko.
Myślę, panie Marku, że z moją opinią zgodzi się większość myślących ludzi w tym mieście: 'suwalski budynek za kilkadziesiąt milionów dolarów' (jaka siła argumentu ekonomicznego, ubawiłam się do łez…) nie został pomyślany jako czołowa w kraju galeria sztuki współczesnej, tylko twórcza przestrzeń rozmowy i wzajemnych inspiracji. Z prawem do niedoskonałości i poszukiwań.
Jeśli oczekuje pan czegoś innego, może pora zatrzymać się na "galeriach w Polsce, Niemczech, Szkocji, Szwajcarii, Francji, Mongolii, Rosji, na Ukrainie, Litwie". I nie eksplorować miejsca, które galerią nie jest i nie będzie.
Wspaniała wystawa! Obejrzeliśmy instalację „Termin ważności” z całą grupą , ludzie byli zachwyceni. W końcu nie tylko „obrazki z kwiatkami i rzeczką” ale coś oryginalnego, kreatywnego. Szkoda, że nie wszyscy to rozumieją…
Moim zdaniem w SOK-u nie doszło do zamknięcia wystawy, ale po prostu posprzątano śmietnik. Obrońców Iwaszki, namawiam, do zaproszenia artysty do swojego mieszkania, by im tam zrobił replikę „dzieła”.
Problem tkwi w czymś innym. Czy w suwalskim budynku za kilkadziesiąt milionów euro będą prezentowane nieporadności Iwaszki, czy też będzie tam wielka sztuka i wielkie nazwiska: Mirosław Bałka, Wilhelm Sasnal, Ryszard Grzyb, Jarosław Modzelewski, Ewa Miazek, Mariusz Woszczyński, Leszek Knaflewski, Ricardas Bartkevicius, Eugeniusz Minciel, Wojciech Łazarczyk, Marcin Berdyszak…
Z tego, co dowiedziałem się wczoraj, Ewa Miazek w zeszłym roku napisała do dyrekcji Suwalskiego Ośrodka Kultury list z propozycją wystawy. Do dzisiaj nie otrzymała odpowiedzi. Zamiast tego był Iwaszko.
Marek Sobczak
PS. Nie jestem „artystą zamiejscowym”. Urodziłem się w Suwałkach, założyłem i prowadziłem tutaj galerię Chłodna 20. Mam tutaj mieszkanie i pracownię, w której nadal powstaje duża część moich prac, a które później wystawiane są w galeriach w Polsce, Niemczech, Szkocji, Szwajcarii, Francji, Mongolii, Rosji, na Ukrainie, Litwie… Przy okazji każdej wystawy i w każdym katalogu podkreślam swoje suwalskie pochodzenie.
Moim zdaniem w SOK-u nie doszło do zamknięcia wystawy, ale po prostu posprzątano śmietnik. Obrońców Iwaszki, namawiam, do zaproszenia artysty do swojego mieszkania, by im tam zrobił replikę „dzieła”.
Problem tkwi w czymś innym. Czy w suwalskim budynku za kilkadziesiąt milionów euro będą prezentowane nieporadności Iwaszki, czy też będzie tam wielka sztuka i wielkie nazwiska: Mirosław Bałka, Wilhelm Sasnal, Ryszard Grzyb, Jarosław Modzelewski, Ewa Miazek, Mariusz Woszczyński, Leszek Knaflewski, Ricardas Bartkevicius, Eugeniusz Minciel, Wojciech Łazarczyk, Marcin Berdyszak…
Z tego, co dowiedziałem się wczoraj, Ewa Miazek w zeszłym roku napisała do dyrekcji Suwalskiego Ośrodka Kultury list z propozycją wystawy. Do dzisiaj nie otrzymała odpowiedzi. Zamiast tego był Iwaszko.
Marek Sobczak
PS. Nie jestem „artystą zamiejscowym”. Urodziłem się w Suwałkach, założyłem i prowadziłem tutaj galerię Chłodna 20. Mam tutaj mieszkanie i pracownię, w której nadal powstaje duża część moich prac, a które później wystawiane są w galeriach w Polsce, Niemczech, Szkocji, Szwajcarii, Francji, Mongolii, Rosji, na Ukrainie, Litwie… Przy okazji każdej wystawy i w każdym katalogu podkreślam swoje suwalskie pochodzenie.