Tysiące godzin pracy, długie miesiące spędzone nad modelami żaglowca, czołgu, samochodu lub samolotu. Ale jaki efekt końcowy i jak wielka satysfakcja. W „stoczni” – jak o swoim warsztacie mówi suwalczanin, Edward Szczecina – można zobaczyć prawdziwe cudeńka i stracić poczucie czasu.

Pokój na najwyższym piętrze domu jednorodzinnego na jednym z suwalskich osiedli to warsztat pracy Edwarda Szczeciny – jego „stocznia”, gdzie powstają okręty, żaglowce, ale też modele samolotów i aut takich jak: mały Fiat, Polonez, Jeep Willys. Gotowe modele stoją w gablotach, przykuwając uwagę starannością wykonania i zaskakującymi detalami – Fiacik jest w zestawie z przyczepą kempingową, w której znajduje się kuchnia z zastawą. Samochód wygląda niemal jak prawdziwy – ma podświetlaną stacyjkę, światła pozycyjne i stopu uruchamiane na baterię. Na dachu „malucha” leżą walizki… Czas ruszyć w podróż sentymentalną.

Edward Szczecina pracował przed wieloma laty w zakładzie filialnym FSO w Kożuchowie. Można więc powiedzieć, że historia zatoczyła koło. – Z zawodu i z zamiłowania zawsze mnie pociągała technika – twierdzi suwalczanin, dodając, że pierwsze modele – papierowe – sklejał na przełomie lat 60. i 70. XX wieku. Były to czasy „Małego modelarza”. – Zacząłem w kółku modelarskim w szkole podstawowej, a zestawy kupowałem w składnicy harcerskiej – wspomina Edward Szczecina, dodając, że im był starszy, tym na hobby miał coraz mniej czasu. – Zdałem maturę i wyjechałem za chlebem. Potem pojawiła się rodzina, dzieci. Do tego hobby wróciłem dopiero przed emeryturą – dodaje.

Teraz suwalczanin pracuje nad: Jeepem, Polonezem, parowcem z napędem kołowym i Messerschmittem. Modele już gotowe, stojące w gablotach, to głównie statki. Są też pociągi, auta i czołgi. Pod sufitem wisi Spitfire z napędem radiowym, ale już nie lata, bo jak zaznacza Edward Szczecina – taki okaz potrzebuje specjalnego pozwolenia. Wzrok przykuwa nie tylko samolot. W kolekcji suwalczanina jest legendarny Titanic. Prawdziwy majstersztyk to jednak żaglowiec – „Dwunastu Apostołów”.

– Okręt przychodził do mnie w częściach przez 3 lata. Budowałem go w sumie 6 lat, z przerwami na inne modele – wspomina E. Szczecina. To nie lada wyczyn. Samo olinowanie statku wymagało wykorzystania malutkich bloczków i wykonania aż 3 tys. węzłów! Ich wiązanie i łączenie ze statkiem zajęło mu 3 miesiące. Była to praca po 6 – 8 godzin dziennie. Dla porównania w kadłubie Titanica suwalczanin umieścił – dla bardziej realistycznego efektu wizualnego – 1600 nitów. To mrówcza robota. Mimo tego, że do każdego modelu dołączona jest instrukcja, lista elementów – również tych gotowych, jak np. beczki, armaty, każdy model to wyzwanie. – Najbardziej lubię ten moment, gdy model jest już skończony i mogę go obejrzeć w całości, wstawić do gabloty – przyznaje suwalczanin.

Modelarstwo wymaga wyobraźni. Model to nie „gotowiec” do złożenia. To nie klocki, z których w krótkim czasie można zbudować określoną konstrukcję. – Żeby uszyć dobrą kreację, krawcowa potrzebuje materiału, guzików, tasiemek, etc. To surowce, jak u mnie np. listewki, które trzeba doszlifować i dociąć, niektóre trzeba wyginać w wodzie, żeby nadać im pożądany kształt – tłumaczy Edward Szczecina.

Na stwierdzenie, że to hobby dla niezwykle cierpliwych ludzi, suwalczanin odpowiada śmiechem. – Ja nie jestem cierpliwy, jestem cholerykiem, ale modelarstwo lubię. Tracę przy tym poczucie czasu – przyznaje.

W swoim hobby Edward Szczecina wykorzystuje „fachowe” narzędzia. – Bardzo przydatne są dentystyczne wiertła diamentowane, wiertareczki ręczne, pędzelki, pilniki i przyrządy do manicure – wymienia jednym tchem. Na koniec zostaje już tylko polakierowanie drewna lakierem bezbarwnym. Każdy modelarz ma swoje tajemnice. Trzeba wprawy i wyobraźni, aby „postarzyć” silnik samochodu, z budowlanych kamieni pomalowanych farbą „zrobić” węgiel, który przewozi wagon pociągu. – To tysiące godzin pracy. Wartość materiałów mogę przeliczyć na Lexusa. Gdyby jeszcze policzyć robociznę, to pewnie miałbym i trzy Lexusy – żartuje E. Szczecina, wspominając, że wykonanie „Dwunastu Apostołów” kosztowało go 3 tysiące roboczo-godzin, a wykonanie mniejszych żaglowców średnio 600 roboczo-godzin, czyli około 4 miesięcy pracy po 150 godzin. Nic dziwnego, że gotowych modeli modelarze nie sprzedają, chyba że wyzbywają się całych kolekcji.

Zapytany o plany modelarskie Edward Szczecina zapowiada, że jesienią chciałby zacząć montować nowy model, którego przeznaczenie ma być niespodzianką. Poza tym, że w stoczni spędza długie godziny, suwalczanin para się też filatelistyką, lubi też rozmaite rozrywki umysłowe.

Wielu osobom Edward Szczecina znany jest jako wieloletni dyrektor szkół i ośrodka ZDZ w Suwałkach. Od 2018 roku przebywa na emeryturze. Do modelarstwa powrócił 8 lat przed zakończeniem aktywnej pracy zawodowej.

Fot. Niebywałe Suwałki

Filmy na kanale Stocznia Suwalska:

1 KOMENTARZ

ZOSTAW ODPOWIEDŹ

Proszę wpisać swój komentarz!
Proszę podać swoje imię tutaj