Największy wizjoner polskiego kina – Lech Majewski („Młyn i Krzyż”, „Angelus”, „Ogród rozkoszy ziemskich”, „Wojaczek”) – powraca z nową produkcją wypełnioną niezwykłymi doznaniami i oszałamiającymi efektami audiowizualnymi. Film „Dolina Bogów” w Cinema Lumiere będzie można obejrzeć od 21 sierpnia.

Miałem szczęście w życiu mogąc pracować z wieloma wielkimi, kreatywnymi reżyserami w Europie i w innych miejscach, i Lech jest jednym z takich ludzi – o bardzo szczególnym spojrzeniu na świat, obdarzonym charakterystyczną wizją i wyobraźnią”. John Malkovich

„Dolina Bogów” to artystyczna uczta wykraczająca poza tradycyjny obraz filmowy. Historia o bogach ukrytych w górach oparta na legendzie plemienia Navajo, hipnotyzuje zdjęciami, które reżyser współtworzył razem z Pawłem Tyborą („Onirica”) w stanie Utah w USA oraz muzyką skomponowaną przez laureata Oscara – Jana A.P. Kaczmarka.

W tytułowej Dolinie Bogów krzyżują się trzy wątki narracyjne, które prowokują widza do własnych interpretacji. Pierwszy to archaiczna legenda Indian Navajo o bogach zamkniętych w skałach doliny Valley of the Gods, pełna bogatej symboliki i archetypów. Drugi to historia najbogatszego człowieka globu, tajemniczego Wesa Taurosa (John Malkovich), który dotknięty osobistą tragedią, ukrywa się przed światem. Trzeci wątek jest historią narratora, Johna Ecasa (Josh Hartnett), pisarza, który zmaga się z traumatycznym rozstaniem z żoną i twórczym kryzysem. W tym czasie firma Taurosa eksploatująca rudę uranu przejmuje Dolinę Bogów, gdzie planuje drążyć tunele w świętej ziemi. Spokój przodków Navajo zostaje zburzony a skały rodzą mściciela.

Dolina Bogów, to baśń dla dorosłych. Jest polsko-amerykańskim filmem opartym na starym podaniu, micie Indian Navajo. Opowiada też o najbogatszym człowieku na świecie. Interesowało mnie co pieniądze mogą kupić, gdzie jest granica ich możliwości. Lech Majewski

Jaka jest geneza powstania „Doliny Bogów”?

Lech Majewski: Geneza jest wielotorowa. Na pewno zadziałała przestrzeń, jaką jest rzeczywista Dolina Bogów. Spotkałem się z nią dawno temu przy poszukiwaniu pustyni do mojego filmu „Ewangelia według Harry’ego”, w którym w głównej roli debiutował Viggo Mortensen, późniejszy Aragorn. Location scout, z którym podróżowałem po pustyniach Ameryki, zawiózł mnie do tej magicznej doliny pełnej tajemniczych skał. Erozja tak je ociosała, że mają kształty jeźdźców na koniach, całej drużyny Indian. Jest też skała, która wygląda jak orzeł podrywający się do lotu oraz sporo gigantycznych popiersi, w których można dopatrzeć się rysów twarzy indiańskich wodzów. Pamiętam epizod w lokalnym barze, gdzie na półkach stały tylko puszki Coca-coli i Pepsi, ponieważ w krainie Navajo panuje prohibicja. Przy stolikach siedziało kilkunastu Indian. Przez cały czas gdy tam byliśmy, Indianie nie wypowiedzieli ani jednego słowa i nie poruszyli się – zamarli niczym skały w Dolinie Bogów – i ta scena pozostała ze mną. Myślałem o ich nieruchomości, zawieszeniu w czasie. Dlaczego skamienieli? Dlaczego nie spojrzeli na nas? Zaintrygowała mnie ich niedostępność. Gdy zacząłem badać ich kulturę, odkryłem, że żyją w archaicznym świecie, którego my już nie znamy, bo żyjemy w świecie wysoce oderwanym od korzeni, obecnie coraz bardziej wirtualnym. Wracałem tam jeszcze kilka razy. Trafiłem również do Doliny De Chelly, gdzie spotkałem Indiankę, nauczycielkę w szkole dla dziewcząt. Podarowała mi książkę o mitach Navajo – szaloną poezję wyobraźni, przy której surrealiści czy dadaiści francuscy to właściwie niedzielna szkółka. Gdy dowiedzieli się, że chcę zrobić wśród nich film, opierając się na ich mitach i punkcie widzenia, stwierdzili, że ich wódz musi mnie zaakceptować. A trzeba wiedzieć, że odrzucił sporo projektów filmowych. Wódz prześwietlił mnie w swoisty sposób – stanął przede mną z zamkniętymi oczami, lekko kołysząc się. Trwało to dobrych kilka minut, po czym wyszedł bez słowa. Byłem przekonany, że odrzucił również i mój film, ale pojawił się jego wojownik i oznajmił, że przeciwnie, że mam właściwe promieniowanie i zrobią dla mnie wyjątek, pozwalając grać Indianom w filmie. Co więcej – pozwolą także kręcić w ich świętych miejscach.

Określa Pan swój film jako baśń dla dorosłych. Jak można to interpretować?

Baśń jest zawsze przypowieścią, hiperbolą, mądrą podróżą do nieznanych krain. Baśnie dla mnie jako dziecka były magicznym doświadczeniem pełnym przygód i cudów. Wiemy, że w dorosłym życiu coraz mniej pojawia się cudów lub też raczej nie możemy ich dostrzec. Kino ma jednak tą unikalną siłę, że cuda może przywołać do życia ponownie.

W „Dolinie Bogów” łączy Pan świat Indian Navajo z historią najbogatszego człowieka na świecie, w którego wciela się John Malkovich. W jaki sposób te wątki wpływają na siebie?

Jak zawsze z najbogatszymi ludźmi, którzy chcą wszystko kupić. W tym przypadku Wes Tauros grany przez Johna Malkovicha chce nabyć świętą ziemię Indian, po to, żeby ją eksploatować. Teraz w Stanach Zjednoczonych, święte tereny nie tylko Indian Navajo, ale też innych szczepów poddawane są próbie wykupienia w celach eksploatacji minerałów. Są to minerałonośne i rudonośne tereny, które mają sporo cennych surowców. Ponieważ człowiek chce wszystko zmonetaryzować i wykorzystać do cna, próbuje wydłubać każde możliwe złoże, które da się sprzedać.

W filmie przyglądamy się także losom pisarza, w tej roli Josh Hartnett. Jakie znaczenie ma jego historia?

Jest kronikarzem – zapisuje to, co się dzieje. Kiedyś porzucił karierę pisarską dla pracy w agencji reklamowej, i to jemu przypada w udziale stworzenie strategii promującej działania najbogatszego człowieka świata, który chce kupić Dolinę Bogów. Bierze to zlecenie i obiera jako swój temat, ale tylko po to, aby dać świadectwo prawdzie. Jego powieść będzie przemawiać językiem Indian i bronić Doliny Bogów przed zakusami multimiliardera, Wesa Taurosa.

W jaki sposób udało się Panu zaangażować do współpracy hollywoodzkich aktorów m.in. – Johna Malkovicha, Berenice Marlohe czy Josha Hartnetta?

Trzeba o to zapytać samych aktorów. Generalnie rzecz biorąc interesuje ich to, co robię w sztuce i chcą w tym uczestniczyć. Często sami się zgłaszają. Tak było z Charlottą Rampling, która widziała moją wystawę w Paryżu, tak było też z Michaelem Yorkiem, który obejrzał moją wystawę retrospektywną w Museum of Modern Art w Nowym Jorku. Tak samo było z Joshem Hartnettem – trafił do mnie przez film „Basquiat”, który zainspirował go do podjęcia kariery filmowej. Z kolei Berenice jest artystką, wirtuozem gry na fortepianie, maluje, ukończyła konserwatorium. Poczuła bratnią duszę, bo do tej pory postrzegana była tylko jako piękna kobieta ozdabiająca ekran. Zdała sobie sprawę – tak mi mówiła – że chce być częścią takiego świata, który jest wyzwaniem filozoficznym, artystycznym i prowokującym wyobraźnię. Zresztą na casting zgłosiło się sporo aktorek znanych m.in. z „Gry o tron”, które walczyły o tę rolę. Z kolei John Malkovich fascynował się „Młynem i Krzyżem”. To jest zawsze kombinacja różnych wektorów.

Czy na planie daje Pan aktorom swobodę i możliwość kreowania postaci czy wręcz przeciwnie – ich gra jest ściśle przez Pana ukierunkowana?

Na szczęście większość aktorów wybranych w castingu gra tak, że można tylko bić brawo. Zresztą każdy aktor musi być inaczej prowadzony – jedni potrzebują opieki, inni psychoanalityka, jeszcze inni potrzebują kumpla, któremu mogą zwierzyć się z problemów.

Do współpracy przy filmie zaprosił Pan także projektantkę Evę Minge. Jak wspomina Pan tę współpracę?

Widziałem jedną z jej kolekcji i spodobała mi się jej oryginalność. Ponieważ mieliśmy w filmie bal u najbogatszego człowieka na świecie, pomyślałem, że warto by Evę Minge zaprosić do współpracy. Pomogła w tym Ewa Kochańska, która była odpowiedzialna za kostiumy. Eva z radością przyjęła propozycję i bardzo hojnie nas obdarowała swoimi kreacjami. Mało tego, znalazła firmy Kazar i Pako Lorente, które pomogły ubrać resztę gości luksusowego balu na dworze multimiliardera granego przez Johna Malkovicha.

W jaki sposób „Dolina Bogów” wpisuje się w Pańską twórczość filmową?

Nie wiem, bo to nie jest moja rola. Dzieci się rodzą, jakie się rodzą, kocha się je wszystkie, a moje filmy są moimi dziećmi.

W naszym konkursie można wygrać 2 pojedyncze bilety na dowolny pokaz filmu „Dolina Bogów” w Cinema Lumiere w Suwałkach. Wystarczy do 9 sierpnia do godz. 20.00 wysłać do nas mailem: redakcja@niebywalesuwalki.pl odpowiedź na pytanie: W którym teledysku do piosenki Adele wystąpiła Bérénice Marlohe? Zwycięzców wylosujemy. Bilety wygrywają: Jacek Witkowski i Iza Jankowska.

Premiera filmu “Dolina Bogów” w Cinema Lumiere w Suwałkach

ZOSTAW ODPOWIEDŹ

Proszę wpisać swój komentarz!
Proszę podać swoje imię tutaj