„Licorice Pizza”, film reżysera takich produkcji jak „Nić widmo”, „Boogie Nights” czy „Mistrz”, do „Cinema Lumiere” wejdzie 1 stycznia 2022 r. Historia toczy się na początku lat siedemdziesiątych, w dobie wolności, eklektycznej mody i rewolucyjnej muzyki.

Ukazane z ogromną czułością i sentymentem do epoki, szczenięce zauroczenie dorastających w Los Angeles Alany i Gary’ego rozwija się na tle pierwszych filmowych mega produkcji w Fabryce Snów i wielkich przemian kulturowych czasu wolnej miłości. Oprócz debiutujących Alany Haim i Coopera Hoffmana (syna nieodżałowanego Philipa Seymoura Hoffmana), w filmie występują również: Bradley Cooper, Sean Penn, Tom Waits, John C. Reilly, Maya Rudolph i inni.

Paul Thomas Anderson jest reżyserem wyjątkowym, uważanym za jednego z najbardziej przenikliwych obserwatorów przemian amerykańskiego ducha, obyczajów i cywilizacji, a także godnego kontynuatora osiągnięć Roberta Altmana (z czego czyniono mu nawet pewien zarzut, zwłaszcza w przypadku „Magnolii” z doskonałą rolą Toma Cruise’a). Zaliczany jest do tych nielicznych amerykańskich filmowych autorów, którzy powracają w różnych wariantach do kluczowych tematów: żądzy (przede wszystkim żądzy władzy) i ceny sukcesu, dojmującej samotności związanej z drogą na szczyt czy dysfunkcyjnej rodziny. Pesymizm, skłonność do melancholijnej zadumy, a czasem żrącej ironii oraz dyskretny, lecz widoczny temperament moralisty to jego znaki firmowe. W dodatku Anderson jak mało kto potrafi mylić tropy, kręcąc filmy oryginalne w tonacji, wieloznaczne, zbijające z tropu, igrające błyskotliwie z oczekiwaniami i przyzwyczajeniami widza.

Udowodnił to już w „Boogie Nights” – film wydawał się początkowo komedią o rozkwicie przemysłu porno w latach 70., by zamienić się w tragedię. Anderson lubi wielowątkową kompozycję, stosuje skomplikowane, efektowne jazdy kamery i długie ujęcia. Uwagę zwracały zawsze sceny finałowe jego filmów, często zaskakujące i wręcz szokujące, łamiące śmiało na pozór realistyczne ramy snutych przez niego opowieści. Najbardziej widoczne było to w „Lewym sercowym”, ale także w „Aż poleje się krew”. W 2017 zadziwił publiczność i krytyków niezwykłym studium psychologicznym o paradoksach uczuć, utrzymanym w stylu „gothic”, z wybitną rolą Daniela Day-Lewisa („Nić widmo”). Akcję filmu osadził wyjątkowo w realiach angielskich, a nie w swych ulubionych kalifornijskich. Anderson znany jest też z przywiązania do współpracowników, w tym aktorów, z którymi zwykł pracować po wielekroć.

„Licorice Pizza” zgodnie uznano za znaczącą nowość w twórczości Andersona. W filmie dominuje ton raczej pogodnej akceptacji życia i nieskrywanej czułości wobec bohaterów, a schemat fabularny przypomina nieco komedię romantyczną – gatunek zbanalizowany, lecz tutaj ujęty z zachwycającą świeżością i swobodą. Bo przecież Anderson nie byłby sobą, gdyby z biegłością wytrawnego filmowego erudyty, dyskretnie, acz konsekwentnie, nie podważał zastanych schematów. – Ten hipnotycznie wspaniały, zabawny, romantyczny film toczy się swobodnie od sceny do sceny, od postaci do postaci, z absolutnym mistrzostwem. Unosisz się i falujesz wokół niego jak na łóżku wodnym. A każda niezobowiązująca kwestia, pocałunek, samochodowa przejażdżka i żart to radość – pisał zachwycony Peter Bradshaw na łamach „Guardiana”. Inni krytycy podzielili jego opinię.

Praca nad filmem przebiegała według zaostrzonych protokołów bezpieczeństwa z powodu epidemii koronawirusa. – Mnie to nie przeszkadzało. Ten film to najbardziej radosne doświadczenie, jakie dane mi było przeżyć na planie filmowym. Byłem otoczony przez przyjaciół i rodzinę, pracowałem w pobliżu domu. To wspaniałe – mówił reżyser, który od lat mieszka w San Fernando Valley nieopodal Los Angeles, i który zatrudnił także swą żonę, Mayę Rudolph („Saturday Night Live”, „Plan Maggie”, „MacGruber”). Bo dla Andersona bardzo ważne jest, by pracować z ludźmi, których dobrze zna, i to nie tylko na niwie zawodowej. Tworząc postaci, bardzo często myśli o konkretnych aktorach. – Trudniej jest wykonywać tę pracę z kimś, kogo nie znasz blisko, głęboko, na płaszczyźnie osobistej – tłumaczył.

W filmie nie zabrakło gwiazd. Jak już wspomniano, Sean Penn gra aktora-alkoholika o imieniu Jack i nazwisku Holden. W filmie występuje też inna absolutnie kultowa postać – muzyk i aktor Tom Waits („Poza prawem”, „Na skróty”, „Siedmiu psychopatów”), który pojawia się jako hollywoodzki reżyser i kumpel Holdena od kieliszka.

Anderson uwielbia aktorów, zwłaszcza tych, których uważa za wybitnych. Marzy o współpracy z Denzelem Washingtonem („on jest jak biały wieloryb, jak skała”), Olivią Colman, o ponownej współpracy z Joaquinem Phoenixem. Uważa, że jest bardzo wiele aktorskich talentów, często niewykorzystanych.

Aby wziąć udział w losowaniu 2 pojedynczych biletów, wystarczy do 2 stycznia do godz. 20.00 wysłać do nas mailem: redakcja@niebywalesuwalki.pl odpowiedź na pytanie: Jaką historią inspirował się Paul Anderson przy pisaniu scenariusza do LICORICE PIZZA? Bilety wygrywają: Grażyna Balczeniuk i Emilia Wojsław.

ZOSTAW ODPOWIEDŹ

Proszę wpisać swój komentarz!
Proszę podać swoje imię tutaj