Z dobrym kryminałem jest tak, że intryguje, wciąga od pierwszych stron, nie męczy drobiazgowością i „przegadaniem”, pozostawia pole dla wyobraźni. Trzeba się powstrzymywać, żeby nie zerknąć na koniec i sprawdzić, co się dzieje w finale. Taka jest właśnie najnowsza powieść Roberta M. Rynkowskiego – „Szept węża”.
Książka będzie miała swoją premierę 14 października, ale w niektórych księgarniach już można ją nabyć.
Robert M. Rynkowski, doktor teologii dogmatycznej dał się poznać czytelnikom jako pisarz z bardzo dobrym warsztatem, człowiek uważny i dociekliwy obserwator rzeczywistości. To autor książek i dla dorosłych, i dla dzieci oraz młodzieży. „Szept węża” przeznaczony jest raczej dla nieco starszego grona odbiorców, choć dwójka głównych bohaterów mogłaby zachęcać do rodzinnej lektury – to informatyk Jacek Posadowski i jego córka Zosia będą prowadzić czytelnika ścieżkami dramatycznych wydarzeń. Akcja powieści rozgrywa się w Kaletniku, na Suwalszczyźnie. Mamy też wzmianki o Suwałkach, gdzie Jacek prowadzi swoją firmę. Ta dwójka wcześniej mieszkała w Warszawie. W książce nie tylko muszą mierzyć się z sytuacjami, które sprowadzili na siebie w związku z prowadzonym „śledztwem”, mierzą się też z trudną przeszłością i rodzinną tajemnicą.
Połączenie polityki i religii to mieszkanka wybuchowa. A w powieści mamy jeszcze tajemniczy manuskrypt, gangsterów, problemy współczesnego Kościoła, zaginionego księdza i jego martwego następcę, proboszcza z Kaletnika. Mamy też diecezję suwalską.
– Jako suwalczanin z urodzenia oczywiście uważam, że w Suwałkach powinno być wszystko: stolica diecezji, stolica województwa, stolica… no, kraju może nie. A mówiąc poważnie, diecezję suwalską, podobnie jak lidzbarską, stworzyłem po to, żeby wykluczyć domysły, którego konkretnego biskupa czy kurialistę miałem w książce na myśli. Poza tym ważny był też aspekt praktyczny: Jacek Posadowski musiał mieć blisko do siedziby diecezji, by mógł np. pooglądać pustoszejące seminarium – zaznacza Robert M. Rynkowski.
Autor książki, zapytany o remedium na problemy Kościoła, których w książce jest całkiem sporo, dodaje: Jak mówi Jackowi ksiądz spotkany przed seminarium, „takie jest prawo w tym wszechświecie, że wiara bez rozumu z czasem umiera”. Zatem ani więcej luzu i emocji, ani więcej twardej dyscypliny i powrotu do dawnego rygoryzmu, lecz więcej rozumności w wierze – takie widzę remedium. Tak mi się wydaje, ale mogę nie mieć racji. Bo oczywiście trzeba też brać pod uwagę pewien zanik religijności, potrzeby wiary. No a oprócz tego konieczne jest oczyszczenie się Kościoła z grzechów, nie zaś ukrywanie i tuszowanie ich.
Poszukiwanie tajemniczego manuskryptu jest osią powieści. Szukają go wszyscy. Czytelnik dopiero z czasem dowiaduje się, że chodzi o pewien apokryf. – Apokryfy oczywiście mają pewną wartość poznawczą, być może opisują niekiedy prawdziwe wydarzenia, lecz również często ich lektura stawia włosy na głowie. Weźmy choćby opowiadanie o tym, że kiedy mały Jezus zdenerwował się na swoich szkolnych kolegów w czasie gry, pozamieniał ich w kozły i dopiero na skutek błagań matek ich odczarował. Podczas lektury apokryfów trzeba pamiętać o tym, że powstały one m.in. po to, by uzupełnić luki w życiorysie Jezusa czy innych postaci biblijnych, a ich autorzy mieli zamiłowanie do cudowności i niejednokrotnie propagowali swoje poglądy, niekoniecznie ortodoksyjne. Ten, kto jest tego świadomy, znajdzie w nich również ciekawe i wartościowe elementy. Zresztą sporo katolickich przekonań pochodzi właśnie z nich, chociażby przekonanie, że przy żłóbku Jezusa były wół i osioł – zaznacza autor „Szeptu węża”.
Pisarzowi trzeba oddać jedno – ma ogromną wiedzę i na szczęście dla nas – czytelników – nie waha się jej wykorzystywać na potrzeby powieści. Ze względu na tematykę książki, „Szept węża” zapewne nie uniknie porównań do publikacji Dana Browna, choć obaj autorzy piszą w zupełnie innym stylu. Książkę bardzo polecam, dołączam się też do propozycji pisarza – by odwiedzić kościół w Kaletniku, w którym znajduje się fresk przedstawiający świętego Izydora Oracza. Fresk jest w złym stanie, być może to ostatni moment, by jeszcze obejrzeć malowidło. To zadanie z cyklu: „poznaj swoją najbliższą okolicę”.
Dzięki uprzejmości autora, Roberta M. Rynkowskiego trzy osoby mogą wygrać egzemplarze powieści „Szept węża” (z autografem!). Aby wziąć udział w losowaniu, wystarczy do 14 października do godz. 20.00 wysłać do nas mailem: redakcja@niebywalesuwalki.pl odpowiedź na pytanie: Jaki tytuł nosi pierwsza powieść kryminalna napisana przez Roberta M. Rynkowskiego? Książki wygrały: Małgorzata Czerucka, Katarzyna Michaluk i Joanna Kowalewska.