Ludzie często wierzą, że motywacja to droga do skutecznego działania. Widząc osoby regularnie trenujące, prowadzące własne firmy czy uczące się nowych rzeczy, myślą: „Oni mają więcej motywacji niż ja”. Wydaje się, że to właśnie motywacja pozwala wstawać o piątej rano na trening, kończyć projekty na czas czy rozwijać się mimo przeciwności.
To dlatego tak łatwo dać się porwać inspirującym przemówieniom, książkom o sukcesie czy filmom mówiącym o „wewnętrznym ogniu”, który trzeba tylko odnaleźć. Wszystko sprowadza się do jednego przekazu: „Musisz się zmotywować, a wszystko stanie się prostsze”. Brzmi pięknie, prawda?
Otóż to nie do końca prawda.
Motywacja to emocja. Pojawia się nagle, daje przypływ energii, ale jest równie nietrwała, co ekscytacja nowym pomysłem, który przychodzi do głowy o drugiej w nocy. W jednej chwili jesteś pewien, że zmienisz swoje życie, zapiszesz się na kurs, zaczniesz regularnie biegać, będziesz pracować nad sobą. Ale rano wstajesz i nagle to, co wydawało się rewolucyjnym planem, już tak nie ekscytuje.
I właśnie dlatego motywacja prowadzi do frustracji. Kiedy jest, działamy. Ale kiedy znika – stoimy w miejscu.
Nie ma w tym nic dziwnego. Mózg jest tak skonstruowany, że szuka komfortu. Woli zrobić coś prostego i znajomego, niż coś, co wymaga wysiłku. Motywacja daje chwilową iluzję, że uda się to obejść, ale potem znika, a człowiek zostaje sam z tym samym problemem: „Dlaczego mi się nie chce?”
To błędne koło. Zaczynamy coś z entuzjazmem, jesteśmy zmotywowani, robimy pierwsze kroki, a potem nagle przychodzi dzień, w którym motywacji nie ma. Przestajemy działać, pojawia się poczucie winy, wyrzuty sumienia, a potem frustracja, że znowu się nie udało. Po jakimś czasie znów trafiamy na inspirujący cytat, filmik albo historię kogoś, kto osiągnął sukces, i cykl się powtarza.
Ale można z niego wyjść.
Bo jeśli motywacja jest tak nietrwała, to może w ogóle nie powinna być czynnikiem decydującym o tym, co robimy? Może wcale nie chodzi o to, żeby chcieć, tylko żeby działać niezależnie od tego, czy akurat mamy na to ochotę?
To bardzo istotne pytanie. Bo jeśli motywacja jest „złudzeniem”, to co tak naprawdę sprawia, że ludzie robią to, co trzeba?
(…)
Jak liderzy, sportowcy i przedsiębiorcy utrzymują konsekwencję?
Ludzie sukcesu wiedzą, że konsekwencja nie wynika z motywacji.
Sportowcy nie czekają na przypływ chęci, żeby trenować. Trening jest częścią ich dnia, niezależnie od tego, czy akurat mają ochotę. Michael Phelps trenował codziennie przez sześć lat, nawet w Boże Narodzenie. Wstawał, szedł na basen, nie zastanawiał się, czy ma dziś siłę. Po prostu działał.
Przedsiębiorcy nie podejmują decyzji w oparciu o emocje. Działają według zasad, a nie przypływów ekscytacji. Jeff Bezos w Amazonie stosuje „zasadę 70% informacji” – podejmuje decyzję, gdy ma około 70% danych, zamiast czekać na idealny moment.
Osoby, które trzymają się długoterminowych celów, stosują metodę „pół kroku”. Nie planują wielkich zmian, tylko robią minimalne, ale regularne działania. Steve Jobs codziennie ubierał się tak samo, bo nie chciał marnować energii na podejmowanie zbędnych decyzji.
To dlatego ludzie sukcesu nie zadają sobie pytania: „Czy mi się chce?”
Jak więc wdrożyć to w życie?
Nie czekaj na chęci. Zmień sposób myślenia o działaniu. Zamiast traktować zadanie jako coś, do czego musisz się zmotywować, zobacz je jako część swojej codzienności.
Nie pozwól, żeby emocje decydowały o tym, co zrobisz. Nie masz ochoty? To nie ma znaczenia. Zacznij od najmniejszej rzeczy.
Wprowadź małe, powtarzalne schematy. Jeśli coś jest powtarzane regularnie, w końcu stanie się naturalne.
Znajdź sposób na rozliczanie siebie. Publiczne zobowiązania, monitorowanie postępów, nagradzanie się za konsekwencję – wszystko, co sprawi, że nie będziesz mógł odpuścić.
Motywacja jest ulotna. Nie można na niej budować długoterminowych działań.
Ludzie robią to, co wpisuje się w ich codzienne nawyki i środowisko. Jeśli coś ma stać się częścią życia, musi być proste, powtarzalne i łatwo dostępne.