Film jest osadzony w prawdziwym świecie – w zupełnie nagiej, dosadnej, a czasem improwizowanej intymności – jak w „Wojnie” Tobiasa Lindholma, „Festen” niżej podpisanego czy „Mężach” Cassavetesa. Chwile rozgrywają się naturalnie, pozwalając kamerze obserwować, a nie narzucać.
Film humorystycznie, a w oczach niektórych zapewne też skandaliczne, przedstawia poważny temat. „Na rauszu” to wielopłaszczyznowa historia, która jednocześnie prowokuje i bawi, skłania do myślenia, płaczu i śmiechu. Mam nadzieję, że prowokuje również do głębszych przemyśleń, a także zachęca do dyskusji widzów żyjących w świecie, który z pozoru w coraz większym stopniu zdominowany jest przez purytańską retorykę, choć rzeczywistość wygląda tak, że ludzie piją naprawdę dużo alkoholu, i to już w młodym wieku.