Historia legendarnego pięściarza Tadeusza „Teddy’ego” Pietrzykowskiego, który dzięki walkom na ringu ocalił swoje życie w niemieckim nazistowskim obozie koncentracyjnym i zagłady Auschwitz-Birkenau niebawem w kinach. Oparty na prawdziwych wydarzeniach dramat będzie można obejrzeć w Cinema Lumiere od 27 sierpnia.

Następstwem likwidacji państwa polskiego przez niemiecką Rzeszę była delegalizacja instytucji sportowych, postrzeganych jako siedlisko patriotyzmu. Sportowcy, jako element niebezpieczny trafiali do obozów koncentracyjnych, w tym do KL Auschwitz. Stąd już w pierwszym transporcie Polaków do KL Auschwitz w 1940, znalazło się wielu przedstawicieli świata sportu, w tym Tadeusz Pietrzykowski (numer obozowy 77) – pięściarz, czy narciarze: Bronisław Czech (numer obozowy 349) i Izydor Łuszczek (numer obozowy 783).

Skutkiem zatwierdzonego na konferencji w Wansee w 1942 roku planu „ostatecznego rozwiązania kwestii żydowskiej” (Endlösung der Judenfrage), była deportacja do obozów zagłady ludności żydowskiej, w tym sportowców. Tylko niewielu stało się więźniami. Większość w trakcie procesu selekcji została uznana za bezwartościowych i niezdolnych do pracy, co było równoznaczne ze skazaniem na śmierć w komorach gazowych.

W niemal wszystkich obozach koncentracyjnych więźniowie, za przyzwoleniem, a czasem nawet aprobatą władz SS, w wolnym od pracy czasie uprawiali sport. Warunkiem takiej aktywności była odpowiednia kondycja fizyczna. Do najpopularniejszych dyscyplin należał boks i piłka nożna. W KL Auschwitz, w celu wymuszenia bezwzględnego posłuszeństwa, więźniowie byli zmuszani przez władze SS i niemieckich więźniów funkcyjnych do wycieńczających ćwiczeń połączonych z nauką musztry zwanych „sportem” (pseudo-sportem). W połączeniu z wszechobecnym głodem i bestialskimi szykanami, więźniowie szybko stawali się „muzułmanami” – skrajnie wycieńczonymi, odczłowieczonymi numerami w pasiakach. Nie było przyzwolenia na uprawianie sportu kwalifikowanego, ale też więźniowie nie mieli sił, aby podjąć jakakolwiek dodatkową aktywność fizyczną.

Od pierwszych tygodni pobytu w obozie niemieccy więźniowie funkcyjni (kapo, blokowi) dla własnej przyjemności i rozrywki, toczyli miedzy sobą pojedynki bokserskie, zapaśnicze i grali w piłkę. W celu uatrakcyjnienia walk szukali rywali wśród więźniów-sportowców. W KL Auschwitz pierwszą walkę bokserską Polak – Niemiec, stoczył w 1941 roku Tadeusz „Teddy” Pietrzykowski, a z czasem obóz stał się areną wielu walk i meczów.

Każdy pojedynek przypominał, że choć Polska formalnie nie istnieje, to Polacy jeszcze żyją, mają – nawet w obozie – swoich reprezentantów, którzy wygrywają z Niemcami, a więc Polska nie umarła. Mecze i pojedynki były przypomnieniem wolnego świata i dawały nadzieję, na powrót do niego, dając chwile zapomnienia o okrutnej obozowej rzeczywistości. Wygrany pojedynek polsko-niemiecki tłumaczono jako zwiastun wygrania wojny, umacniając morale więźniów i dając im nadzieję. Więźniom-sportowcom sport zwiększał także szanse na przeżycie. Nagrody w postaci dodatkowej porcji jedzenia czy wyboru lepszego komanda, często ratowały życie, jak w przypadku Tadeusza Pietrzykowskiego, który w grypsie do matki wprost napisał: Jestem dziś mistrzem wszech wag w KL Auschwitz. (…) Dam sobie radę i w piekle…

Urodzony w 1917 roku w Warszawie, wychowany w tradycyjnej polskiej rodzinie, w której patriotyzm i wartości katolickie odgrywały wielką rolę, nieugięty w realizacji swoich sportowych marzeń i życiowych postanowień, Tadeusz Pietrzykowski to wzór dla pokoleń. W wieku 11 lat wstąpił do harcerstwa, które, jak wspominał: było przede wszystkim moją pierwszą i najważniejszą szkołą życia.(…) Pierwszy raz zetknąłem się z rękawicami na zbiórce zastępu. Chwyciłem bakcyla boksu i ta umiejętność prowadzenia walki pięściarskiej, z którą zetknąłem się w harcerstwie, pogłębiona w klubie sportowym WKS Legia przez samego Papę Stamma, postawiła sportową kropkę nad „i”, wywierając decydujący wpływ na moje życie. Do 1939 roku reprezentując Legię, walcząc pod pseudonimem „Teddy”, zaczerpniętym od Teddy’ego Yarosza – swojego bokserskiego idola, zdobył kilkakrotnie mistrzostwo Warszawy oraz wicemistrzostwo Polski Wschodniej w wadze koguciej. Wybuch II wojny światowej przerwał doskonale zapowiadającą się karierę pięściarską. Tadeusz Pietrzykowski brał udział w obronie Warszawy, potem chciał walczyć o wolną Polskę w formujących się we Francji polskich oddziałach wojskowych. Złapany w czasie nielegalnego przekraczania granic został deportowany w pierwszym transporcie polskich więźniów politycznych do KL Auschwitz, gdzie 14 czerwca 1940 roku otrzymał numer 77. W marcu 1941 roku jako pierwszy Polak stoczył zwycięski pojedynek pięściarski z niemieckim kapo. Do 1943 roku stoczył w obozie kilkadziesiąt zwycięskich walk, stając się nieformalnym, jak sam to określił w grypsie do matki, mistrzem wszechwag KL Auschwitz. Jego zwycięstwa na obozowym ringu podnosiły morale kolegów, poczucie dumy z bycia Polakiem i dawały nadzieję na dotrwanie do ostatecznego zwycięstwa w wojnie. Tadeusz Pietrzykowski jako rozpoznawalny i uprzywilejowany więzień miał okazję pomagać i pomagał słabszym kolegom, między innymi dzieląc się jedzeniem, które otrzymywał w zamian za walki. Podczas pobytu w KL Auschwitz stanął w obronie bitego o. Maksymiliana Kolbe, późniejszego świętego. Działając w obozowym ruchu oporu organizowanym przez rotmistrza Witolda Pileckiego, podjął próbę zamachu na komendanta Rudolfa Hössa W 1943 roku został deportowany do KL Nauengamme, gdzie również stoczył wiele walk pięściarskich. Ewakuowany do KL Bergen-Belsen i tam wyzwolony w 1945 roku zasilił szeregi I Dywizji Pancernej gen. Maczka, kontynuując walki w ringu bokserskim.

Jak wspominał: Powrót do Polski nastąpił w 1947 roku, potem studia na Akademii Wychowania Fizycznego i praca w szkolnictwie. Wybrałem sport szkolny, aby tym sposobem spłacić dług wobec swoich wzorów: profesorów i wychowawców, kontynuując ich wychowawczy trud dla dobra młodego pokolenia. Wychował pokolenia młodych ludzi, zapisując się w ich pamięci jako wspaniały pedagog i przyjaciel. Wielu z nich odwiedza grób zmarłego w 1991 roku w Bielsku-Białej Tadeusza Pietrzykowskiego, dając świadectwo wielopokoleniowej więzi i szacunku dla jego życiowej postawy.

Autorem scenariusza filmu i jego reżyserem jest Maciej Barczewski. – Większość przedstawionych w „Mistrzu” wydarzeń miała miejsce naprawdę. Jednakże, tak jak w przypadku innych filmów fabularnych opartych na faktach, potrzeba zachowania czytelnej narracji oraz napięcia emocjonalnego w ramach półtoragodzinnej opowieści, wymusiła konieczność wprowadzenia zmian czy to w zakresie chronologii wydarzeń, lokacji czy też postaci z którymi styka się główny bohater. Z uwagi na reguły sztuki filmowego dramatu wprowadzenie takich zmian było niezbędne, zależało mi jednak by w każdym takim przypadku w maksymalnym stopniu zachować historyczną fakturę przedstawianych wydarzeń, jak również wydobyć prawdę o esencji głównego bohatera – tak mówi o tej produkcji M. Barczewski.

Główną rolę w „Mistrzu” zagrał Piotr Głowacki. W filmie można zobaczyć także innych znakomitych aktorów m. in. Grzegorza Małeckiego, Marcina Bosaka, Mariana Dziędziela, Piotra Witkowskiego i Rafała Zawieruchę.

W naszym konkursie 2 osoby mogą wygrać pojedyncze bilety na ten filmu. Wystarczy, że do 17 sierpnia do godz. 20.00 wyślą do nas mailem: redakcja@niebywalesuwalki.pl odpowiedź na pytanie: Tadeusz Pietrzykowski, oprócz boksu miał też inną pasję – jaką? Zwycięzców wylosujemy. Bilety: Andrzej Wierzchowski i Agata Rutkowska.

ZOSTAW ODPOWIEDŹ

Proszę wpisać swój komentarz!
Proszę podać swoje imię tutaj