Sensem istnienia Dyskusyjnego Klubu Filmowego są rozmowy – to przyciąga wielbicieli kina, bo z pewnością warto wymienić opinie, uwagi o obejrzanym filmie, ale i o obecność ciekawych gości dba prowadząca suwalską „13” w SOK-u, Joanna Sztelmer-Stabińską. Świetnym pomysłem na ukojenie listopadowych smutków spowodowanych zmienną i często nie najlepszą pogodą była akcja „Listopad miesiącem radości i humoru”, zatem w czwartkowe wieczory prezentowano znakomite komedie, a ostatnią projekcję – „Nie ma róży bez ognia”, razem z miłośnikami dobrego kina obejrzał współautor scenariusza i odtwórca głównej roli, Jacek Fedorowicz.

© 2025 Wojciech Otłowski
Po filmowym seansie, podczas którego kibicowano parze nauczycieli, właścicieli mieszkania niespodziewanie zamienionego w schronienie dla licznej grupy rozmaitych osób, kreujący rolę Jana Filikiewicza, czyli Jacek Fedorowicz, który przyjął zaproszenie i przyjechał do Suwałk, opowiedział o kulisach powstawania filmu, o swoich pasjach i aktorskiej drodze, a jako że talentów gość ma niemało, zatem było to i intrygująca, i zaskakująca, i pełna humoru rozmowa.

© 2025 Wojciech Otłowski
Jak się okazało, ceniony satyryk, aktor i autor jest z wykształcenia artystą malarzem. Ukończył Państwową Wyższą Szkołę Sztuk Plastycznych w Gdańsku, a miejsce to miało szczególne znaczenie – tu właśnie Jacek Fedorowicz stawiał pierwsze kroki w teatrze. Na wzór warszawskiego STS-u studenci z Gdańska chcieli stworzyć podobną grupę teatralną. Swe wysiłki połączyli podopieczni Zbigniewa Cybulskiego z Politechniki Gdańskiej, Bogumiła Kobieli z Wyższej Szkoły Ekonomicznej w Sopocie i z Wyższej Szkoły Sztuk Plastycznych, prowadzeni przez Wowo Bielickiego i Jacka Fedorowicza. Tak powstał Bim-Bom, które „nic nieznacząca nazwa” była symbolem nieco innego podejścia do działań teatralnych.

© 2025 Wojciech Otłowski
Potem przyszedł czas na film – tym pierwszym było „Do widzenia, do jutra”, ale to właśnie o obejrzanym „Nie ma róży bez ognia” Jacek Fedorowicz powiedział, że grając w nim czuł się swobodnie, „naturalnie”. Co ciekawe, był to obraz kręcony w dość specyficznych warunkach. Reżyser Stanisław Bareja otrzymał bardzo skromny przydział taśmy filmowej, zatem nie przewidziano dubli – wszystko nagrywane było tylko raz i stanowiło wersję ostateczną. I jak ocenił gość – być może ta „błyskawiczność” grania, ten moment spięcia, świadomość, że musi wyjść, były bardzo motywujące i sprawiły, że film okazał się sukcesem. Bardzo pozytywnie przyjmowali go ówcześni widzowie, bo to, co prezentowano na ekranie, stanowiło codzienność, więc ta prawdziwość przekonywała i ujmowała. Poza tym obecny w tym obrazie ładunek antypaństwowy też miał niebagatelne znaczenie. Ten nonkonformizm i sprzeciw wobec władz komunistycznych był wyraźnie obecny w życiu aktora i satyryka. Jacek Fedorowicz wyznał, że szczególnie ważną i – paradoksalnie – szczęśliwą datą był 13 grudnia, bo właśnie tego dnia w roku 1981 postanowił, że będzie grał tylko „nielegalnie”, poza cenzurą, w tak zwanym drugim obiegu. I robił to z dużymi sukcesami. Do tego wraz z żoną Anną – poznaną właśnie podczas studiów i także zaangażowaną w powstanie filmu „Nie ma róży bez ognia”, gdyż była autorką kostiumów – aktywnie działali w Prymasowskim Komitecie Pomocy.

© 2025 Wojciech Otłowski
Małżeństwo ma imponujący staż – co gość żartobliwe skomentował uwagą, że może to dzięki temu, że on dużo podróżuje. Te wspólne doświadczenia, ale też stan wojenny i jak to określił Jacek Fedorowicz – „przygotowania do niepodległości” stały się tematem książki wydanej przez Wielką Literę noszącej tytuł „Szkic. Hanka i Jacek Fedorowiczowie w rozmowie z Patrycją Bukalską”. Prócz zachęty do lektury gość zaproponował też program, który telewizja nada właśnie trzynastego grudnia (czyli jak zażartował – by uczcić okrągłą, siedemdziesiątą pierwszą rocznicę debiutu na scenie) – to benefis przypominający jego przeróżne, liczne dokonania. Wprawdzie Jacek Fedorowicz ubolewał, że nie ma żadnego „zdecydowanego talentu”, ale fani artysty doceniają jego aktorstwo, talent satyryczny i pisarski – we wszystkich tych dziedzinach osiągnął wiele, zatem to wielka radość, że seans filmowy „Nie ma róży bez ognia” zakończyło tak miłe, ciekawe i wyjątkowe spotkanie, tak intrygująca i iskrząca dowcipem rozmowa.

© 2025 Wojciech Otłowski
Fotografie w postaci pokazu slajdów: Wojciech Otłowski










