Ks. misjonarz Hermann Schulz przeżył II wojnę światową, cudem przeżył też ludobójstwo w Rwandzie, gdzie w ciągu 100 dni – w trakcie walk między Hutu i Tutsi – zginęło prawie milion ludzi. Schulz od ponad 30 lat pomaga mieszkańcom tego kraju w sercu Afryki. O swoim miejscu na ziemi opowiadał we wtorek w Puńsku.
Hermann Schulz urodził się na Litwie, w rodzinie o niemieckich korzeniach – od strony ojca, bowiem jego matka pochodziła ze Żmudzi. Do Rwandy wyjechał w latach 70-tych XX wieku. W Puńsku, do którego przybył we wtorek – 3 stycznia z młodzieżą z Afryki, wspominał, że w tym dalekim kraju zobaczył raj. W 1994 roku ujrzał też piekło. Właśnie wtedy rozpętała się tam wojna domowa pomiędzy plemionami Hutu i Tutsi. Wpływowe europejskie kraje – Francja i Wielka Brytania nie zareagowały. Ameryka także nie pomogła. Od trwającej 100 dni rzezi ważniejsze było utrzymanie wpływów w Rwandzie. Ksiądz ledwie uszedł z życiem. Później, już po zakończenie walk, świadczył w procesie przeciwko mordercom.
Opowieści misjonarza przerywane były występami artystycznymi młodych ludzi. Patrząc na uśmiechniętych, tańczących i śpiewających Rwandyjczyków, trudno było uwierzyć, że tak wiele przeszli – na własne oczy widzieli jak sąsiad zabija sąsiada, jak giną rodzice. – Przed wojną domową nikt nie wiedział, co to sieroctwo. Zawsze był ktoś, kto zajmował się dziećmi – tłumaczył ks. misjonarz. Po ludobójstwie sytuacja zmieniła się diametralnie.
Ks. Schulz zanim zaczął nauczać o Chrystusie, postanowił stworzyć w Afryce odpowiednie warunki dla biednych ludzi i sierot. Zaczynał od namiotu, teraz prowadzi centrum pomocy i liczy na ludzi dobrej woli. Jak wspominał podczas spotkania – podczas pierwszej mszy świętej jego ołtarzem była walizka, z którą przyjechał. Miejscowi ludzie nie posiadali nawet stołu. Kiedyś UNICEF przywiózł mu 40 sierot. Miał zająć się nimi tymczasowo. Przygotował więc posiłek, ale głodne dzieci nawet go nie tknęły – rzuciły się na chrust i obrywały listki z gałęzi.
Dziełem misjonarza chętnie interesują się zachodnie media. Ksiądz spotkania podobne do tego w Puńsku stara się odbywać regularnie. To dla niego sposób na pozyskanie środków na dalszą działalność, a dla młodzieży okazja do poznania świata. Po występie w telewizji w Hamburgu jeden z moderatorów spotkania zapytał, w jaki sposób może pomóc. Działalność księdza wspiera do dziś.
Zdarza się też, że dziennikarze przyjeżdżają do misjonarza, do Rwandy. Mogą przekonać się, że średnia wieku w tym kraju wynosi około 20 lat. Obserwują biedne i wielodzietne rodziny, gdzie tylko 1-2 dzieci uczęszcza do szkoły, a reszta ciężko pracuje. Widzą ludzi, którzy funkcjonują bez lekarzy i lekarstw.
Nikt nie walczy o ich prawa. W Afryce życie ludzkie nie jest wartością. W głębi Czarnego Lądu o wpływy walczą międzynarodowe korporacje. Handel bronią jest na porządku dziennym. Tam cenny jest koltan i tantal, które wykorzystywane są do produkcji części elektronicznych, pancerzy czołgów i powlekania statków kosmicznych. Tam, gdzie niektórzy zarabiają miliardy dolarów, inni codziennie walczą o przetrwanie. Właśnie dlatego o wielu kwestiach ks. misjonarz Hermann Schulz podczas spotkania wolał nie mówić głośno. Jak twierdzi – rozpowszechnianie informacji mogłyby zamknąć mu już na stałe drogę powrotu do Rwandy. A bez niego centrum, które stworzył, nie przetrwałoby długo.
Film: Peter Tassi
[pro-player]http://www.youtube.com/watch?v=sfZJy8Yjq2c[/pro-player]