Alkohol jest bardziej szkodliwy niż heroina, a mimo to problem alkoholowy nie wywołuje takich dyskusji jak np. dopalacze i konopie. Na tę kwestię zwrócił uwagę Krzysztof Brzózka, dyrektor Państwowej Agencji Rozwiązywania Problemów Alkoholowych, który był jednym z gości konferencji „Procedury interwencyjne wobec przemocy w rodzinie”.
Swoje wystąpienie Krzysztof Brzózka zaczął od pytania – czy warto? Chodziło rzecz jasna o działania mające na celu wsparcie rodzin, w których występuje przemoc. Polska była w połowie XX wieku „wódczanym” krajem. W miarę upływu lat gust mieszkańców kraju nad Wisłą ulegał zmianie. Ale nie tylko gust – większy niepokój powinien wzbudzić wskaźnik spożycia alkoholu. Niska akcyza na „napoje wyskokowe” w 2002 roku spowodowała stopniowy wzrost średniej. W 2010 roku na jedną osobę przypadało 9,02 l wypitego alkoholu rocznie. Te dane uwzględniają wyłącznie legalny alkohol.
Zdaniem Krzysztof Brzózki o przemocy w rodzinie i problemach alkoholowych wciąż mówi się zbyt mało. Wcześniej burzliwe dyskusje wywoływały dopalacze, teraz na topie jest marihuana. Rzadko mówi się o tym, że co roku zgonów wywołanych chorobami wątroby jest prawie 8 tysięcy, a z powodu zatruć alkoholem umiera ponad 1700 osób. Do tego dochodzą jeszcze zaburzenia psychiczne związane z używaniem alkoholu. – To mnie bulwersuje. To przecież duży problem – mówił podczas konferencji dyrektor Państwowej Agencji Rozwiązywania Problemów Alkoholowych.
W 2010 roku w piśmie „Lancet” pojawiły się wyniki badań wskazujące, że najbardziej szkodliwy – jeśli brać pod uwagę wpływ na społeczeństwo – jest właśnie alkohol. Według autorów raportu, narkotyki, np. heroina przynoszą głównie straty dla jednostki. W przypadku alkoholu dochodzi jeszcze sfera społeczna. Co gorsza, wiek „koneserów” dramatycznie się obniża. Ankieta przeprowadzona w III klasie gimnazjum wykazała, że 16,5 proc. obecnych 15-latków spożywało alkohol już 4 lata wcześniej.
Przemoc w rodzinie nie zawsze jednak nierozerwalnie wiąże się z nadużywaniem alkoholu. Honorata Rudnik z Urzędu Miasta w Suwałkach zaprezentowała dane, według których około 14 procent suwalskich rodzin potrzebuje pomocy ze względu na takie problemy jak: ubóstwo (54 proc.), bezrobocie, choroby, niepełnosprawność. Zaledwie (lub aż) 5 proc. rodzin zgłosiło problem uzależnienia i/lub przemocy w domu. Warto zaznaczyć, że sporo tych problemów występuje równocześnie.
Wiele osób z Suwałk wsparcia szuka w Miejskim Centrum Interwencji Kryzysowej, o którego działaniu opowiadała również przedstawicielka Urzędu Miasta. Tematyka spotkania dotyczyła także procedury „Niebieskiej Karty” i terapii uzależnień.
Konferencja odbyła się pod patronatem Departamentu Pomocy i Integracji Społecznej Ministerstwa Pracy i Polityki Społecznej. Przedstawicielka resortu – Marzena Bartosiewicz była jedną z prelegentek.