Reklama

Na wspomnienia nie jest za wcześnie

Data:

- Reklama -

We wrześniu 2011 roku smutna wieść przemierzyła świat ludzi sztuki. Prawie rok później przyjaciele i znajomi Stanisława J. Wosia skończyli wspólne dzieło, dzięki któremu pamięć o artyście została zamknięta na kartach książki. Miał rację Stefan Kisielewski, mówiąc, że wspomnienia to skarb, ale trzeba je umieć odkurzać.

Z inicjatywą przygotowania wydawnictwa ze wspomnieniami wyszedł Hubert Stojanowski – parający się fotografią nauczyciel, a z zamiłowania paralotniarz. Wystarczyła „iskra” i do realizacji pomysłu zapalili się inni. „Odkurzaniem” w ramach akcji społecznej zajęły się osoby, dla których fotograf był przyjacielem, znajomym, mentorem, a czasem ostrym krytykiem. Tak powstała publikacja „Stanisław J. Woś. Wywiedziony z ciemności i ze światła”.

Tworzą ją teksty 32 autorów – krytyków, historyków, fotografów z całej Polski, które dodatkowo ilustrowane są starannie dobranymi zdjęciami danego autora tekstu. W książce przeczytać będzie można wspomnienia historyka Adama Soboty, łódzkiego fotografa Andrzeja Różyckiego i gdyńskiego artysty Zbigniewa Treppy, pisarki Iwony Lompart, Janusza Nowackiego – twórcy i kuratora Galerii „pf”, a także wielu ludzi sztuki z Suwalszczyzny.

Czerń

ciemność

w ciemności światło

światło trwa

światło umiera

zostawia ślad.

Zostawiam ślad

na twarzy czasu.

Izabela Muszczynko, kierownik Centrum Sztuki Współczesnej, która z ramienia Stowarzyszenia Miłośników Suwalskiego Parku Krajobrazowego „Kraina Hańczy” złożyła wniosek do Urzędu Marszałkowskiego o pozyskanie środków na druk książki tłumaczy, że tworzące publikację teksty są bardzo różnorodne. – Niektóre nawiązują do twórczości Stanisława Wosia, są tekstami teoretycznymi. Są też teksty „od serca”.

W publikacji pojawia się także wątek krytycyzmu fotografa, który bardzo cenił Hubert Stojanowski. – Nie znałem go tak długo, jak bym chciał. Był to artysta przez wielkie „A”. W mailu z opinią na temat moich pierwszych prac napisał, że są kolorowe. Tak mnie to wtedy zabolało. Potem przyszła refleksja. Uznałem, że ma rację, ponieważ w zdjęciach nie było głębszej treści. Wtedy zacząłem szukać – wspomina Stojanowski.

Pełen emocji wieczór wspomnień, połączony z prezentacją albumu, odbędzie się 31 lipca o godz. 18.00 w sali balowej Muzeum Okręgowego w Suwałkach, ul. Kościuszki 81. W programie wydarzenia znalazło się też miejsce na pokaz dokumentu filmowego dotyczącego zmarłego artysty, a także na kameralny koncert muzyki jazzowej (zagrają: Krzysztof Krzesicki i goście).

Jak zapowiada Izabela Muszczynko – publikację będzie można otrzymać podczas spotkania. Albumy „Stanisław J. Woś. Wywiedziony z ciemności i ze światła” trafią również do bibliotek i uczelni w wielu miastach kraju. Co istotne, publikacja nie będzie dostępna w regularnej sprzedaży.

Druk albumu był możliwy dzięki dofinansowaniu z Urzędu Marszałkowskiego w Białymstoku oraz wsparciu sponsora – firmy NIKON Polska.

Fot. Sławomir Tobis – Portret Stanisława J. Wosia na głazowisku Rutka na Suwalszczyźnie

Sztuka-fotografii według Stanisława J. Wosia – fragmenty

Krzysztof Jurecki

Około roku 2008 Stanisław Woś myślał o artystycznym powrocie do dzieciństwa. Opowiadał mi o swym domu rodzinnym i Mamie. Temu problemowi psychologiczno-artystycznemu poświęcona była Jego premierowa wystawa w Galerii „FF”.

Kim jest ten znany od lat 80. XX wieku artysta, poszukujący w sferze obrazu graficznego, o bardzo silnym aspekcie malarskim w fotografii i w samym malarstwie? Uprzedźmy dalszą część moich rozważań – od lat 90. XX wieku Woś jest już klasykiem najnowszej polskiej fotografii! Być może wpływającym na nowe indywidualności XXI wieku takie, jak Paweł Żak czy Leszek Żurek, ale o tym trudno jeszcze pisać, gdyż jesteśmy pod presją „nowego dokumentu”. Jest jeszcze za wcześnie, by analizować wpływ Staszka Wosia na artystów spoza Suwałk.

Powrót do problematyki dzieciństwa jest bardzo istotny. To jedno z modernistycznych zagadnień, które nie uległo wyczerpaniu i w dalszym ciągu jest aktualne. Być może mitologia wieku dziecięcego jest oceanem bez dna, niemożliwym do spenetrowania, określenia i wyjaśnienia, gdyż w tej kategorii twórczej pracuje się bez stałych reguł, w dodatku są one indywidualne i często zmienne. Wystarczy porównać twórczość Pabla Picassa z Paulem Klee, aby zrozumieć, jak różny jest potencjał mitologii wieku dziecięcej.

(…)

III. Pejzaże surrealne

Niewiele mają wspólnego z surrealizmem francuskim, ale ujawniają jedno ze źródeł, z jakich powstała Jego sztuka. W zasadzie artysta poszukuje przejścia/pasażu, które może mieć formę sarkofagu. To jeden z nielicznych przykładów fotografii niemanipulowanej, bez dodatkowych interwencji. Tryptyk Obiektprzypomina trochę prace Tomasza Michałowskiego, choć nie ma tu tak charakterystycznych dla niego postaci. Był to jeden z najzdolniejszych adeptów klubu PAcamera. Woś ukazał przesłonięte krzesło, na którym nałożone zostały poprzez montaż dwa wyobrażenia słońca, które tracą swoją wielkość, stając się obrazem ludzkim, na miarę skali człowieka.

(…)

V. Pojawia się znak (nowy piktorializm)

W fotografiach Staszka być może ukryty jest także aspekt manicheizmu, gdyż materialne zło aktywizuje się w naszej rzeczywistości. Co jest dobrem a co aspektem zła trudno dociec patrząc na prace z serii Pejzaż mistyczny. Osobiście w postawie artystycznej i etycznej artysty nie dostrzegam postawy manichejskiej, choć może jest tak skryta, że trudna do odszyfrowania.

Najbardziej malarski, ale w innym znaczeniu niż piktorializm z przełomu XIX/XX wieku – tu w znaczeniu manualnych interwencji jest cykl Pojawia się znak, w którym powstały prace unikatowe, nie do powtórzenia. Są tu realizacje niesamowicie dynamiczne, pokazujące boskie oblicze przyrody a może i sam symbol Boga, na ile oczywiście można go ukazać. Pod względem poszukiwania nowej ikonografii religijnej, choć nie ortodoksyjnej, Jego prace należą do najważniejszych w Polsce, podobnie jak realizacje Zbigniewa Treppy zdecydowanie bardziej opierające się na teologii, a wcześniej, z lat 80., Koszulki Panny Marii Andrzeja Różyckiego.

Woś od początku lat 90. cały czas przekonuje o tym samym. Jest artystycznym, choć bardzo skromnym nauczycielem, który przekazuje podstawowe prawdy moralne i wręcz przygotowuje nas na moment końcowy – człowieka a nawet świata (Dzień, w którym zgasło światło, 1999).

Wykonał też ciekawe pejzaże górskie posługując się fotografią preparowaną z elementami montażu i negatywu (Lustro). Nic też dziwnego, że Jego praca ukazała się na okładce katalogu Pamiątka z Karkonoszy. Fotografia – nowe media (BWA Jelenia Góra, 2006), w którym znalazły się przejmujące fotografie mistrzyni nastroju – Ewy Andrzejewskiej czy nowa realizacja niespełnionego talentu lat 90. – Tomasza Michałowskiego, który nigdy nie ukrywał tego, jak wiele zawdzięcza Staszkowi Wosiowi.

 (…)

W wywiadzie z Krzysztofem Makowskim Staszek wypowiedział interesujące sformułowania, zaznaczając jednak, że nie czuje się filozofem: „Obecność światła i mroku w moich pracach, ich wzajemne relacje i proporcje odpowiadają moim przekonaniom o proporcjach dobra – światła i tajemnicy – ciemności zarówno w szeroko rozumianym świecie, jak i życiu, egzystencji i kondycji psychicznej człowieka. Nieuchronność przemijania i zapadania się w ciemność w kontekście słabych przebłysków jasności (wiary, optymizmu, dobra) nie budzi we mnie niepokoju, nie rodzi buntu. W takim rozumieniu jest ścieżką bardzo subiektywnej prawdy. Całego procesu przemijania, który nieustannie mnie inspiruje i pobudza do refleksji, nie staram się jednak interpretować jako destrukcji. Dostrzegam w tym pewnego rodzaju piękno, powagę i mądry spokój. Wolałbym, aby pojawiającą się w wielu moich pracach atmosferę mroku i pewnego niepokoju odczytywano jako swego rodzaju adorację tajemnicy”.

O doniosłości Jego fotografii decyduje symbolizowanie i poszukiwanie nowego ekwiwalentu dla tej duchowej sfery, która według koncepcji Mircei Eliadego nazywana jest sztuką, gdyż przeznaczona jest dla osób wierzących. Taka była główna jej wykładnia od czasów paleolitu do początku XX wieku. Przy czym sfera filozofii i teologii w przypadku Wosia jest najbardziej rozbudowana. Różycki poszukuje w sferze twórczości ludowej, jako nieskażonej i bezpośredniej, Treppa w podstawowej ikonografii, jak Veraicon czy Ukrzyżowanie, zaś Woś w naturze i abstrakcji. W ten sposób stał się, podobnie jak Grzegorz Przyborek, (od samego początku opierający się na koncepcji tradycji plastycznej nie zaś fotograficznej), twórczym klasykiem polskiej sceny fotograficznej.

Poprzedni artykuł
Następny artykuł

ZOSTAW ODPOWIEDŹ

Proszę wpisać swój komentarz!
Proszę podać swoje imię tutaj

Udostępnij:

Reklama

Najczęściej czytane

Przeczytaj więcej
Powiązane

Marian Murawski – ilustracje. Wystawa w Muzeum Okręgowym

Marian Murawski, pochodzący z Suwalszczyzny artysta (zm. w 2022...

Terytorialsi, leśnicy i strażacy szkolili się wspólnie na Suwalszczyźnie

Gdy służby łączą siły, powstają wartościowe projekty. Na podstawie...

Trwa montaż tężni solankowej na suwalskich bulwarach

Ta inwestycja, wybrana w głosowaniu na Suwalski Budżet Obywatelski...