… więc pijmy na chwałę miłości, co nam się wydaje snem. Snem wydaje się też premierowe widowisko operowe, które publiczność obejrzała i wysłuchała w piątek – 20 grudnia. Historia nieszczęśliwej miłości Violetty i Alfreda rozgrywa się na tle parad i karnawału – widowiskowej scenografii z ruchomymi platformami i basenem wypełnionym 16 tys. litrów wody.
Niezwykły klimat i różnorakie emocje udało się przywołać tego wieczoru twórcom widowiska. Opera Giuseppe Verdiego „Traviata”, określana najdoskonalszym dziełem kompozytora, jak to w świecie sztuki bywa, nie okazała się wielkim sukcesem. Verdi, rozczarowana premierą, przelał w listach do przyjaciół wiele goryczy. Być może szokująca w tamtym czasie tematyka nie pomogła twórcy w uzyskaniu przychylności publiczności.
Maciej Negrey w tekście zatytułowanym „Od Damy Kameliowej do Traviaty, czyli krótka historia dwóch niemoralnych arcydzieł” podkreśla: Na paryskim cmentarzu Montmartre skromny, lecz elegancki nagrobek z białego marmuru znaczy miejsce spoczynku dwudziestotrzyletniej Alphonsine Plessis, zmarłej 3 lutego 1847 roku. Śmierć przywróciła jej prawdziwe imię, cały Paryż znał ją bowiem jako Marie Duplessis (…). Uwieczniona została jako Małgorzata Gautier alias Dama kameliowa przez Aleksandra Dumasa syna, a Giuseppe Verdi rozsławił ją jako Violettę Valery w operze „La Traviata” – co oznacza: zbłąkana. Ale nawet ten eufemistyczny tytuł zdawał się wywlekać na afisz sprawy, o których nie rozmawiało się w towarzystwie, i gorszył tych samych, którzy w myślach określali główną bohaterkę całą paletą synonimów, jakie posiada słowo „prostytutka”.
160 lat po premierze operowa historia „zbłąkanej” Violetty pojawiła się na scenie białostockiej instytucji kultury, z rozmachem dołączając do innych produkcji spod znaku OiFP – „Strasznego dworu”, „Korczaka”, „Upiora w operze”, „Jasia i Małgosi” oraz „Pimpinone”. Reżyserią widowiska zajął się dyrektor OiFP – Roberto Skolmowski, który zasłynął oryginalnymi realizacjami ponad 80 widowisk operowych. Białostocka wersja „Traviaty”, która wyszła spod jego ręki, nie jest więc pierwszą interpretacją artystyczną tego dzieła, jaką stworzył Skolmowski.
Zgodnie z librettem, akcja opery rozgrywa się w Paryżu, gdzie wiedzie swoje „lekkie” życie piękna kurtyzana Violetta, zakochana w młodym arystokracie Alfredzie. Temu „hańbiącemu” związkowi sprzeciwia się ojciec Alfreda. Violetta nie chce porzucić kochanka, ale dowiadując się o swojej śmiertelnej chorobie, poświęca swą miłość. – Taka tradycja wystawiania „Traviaty” już się zużyła – przekonywał przed premierą Paweł Dobrzycki, odpowiedzialny za scenografię do widowiska. – Do tej historii nie jest potrzebny Paryż i XIX wiek. Tu chodzi o dramat egzystencjalny człowieka. Chodzi o nieszczęście człowieka, który ze względów takich czy innych konwenansów nie może spełnić swojej miłości – podkreślił scenograf. W wersji OiFP bohaterom opery życie upływa na tle nieustającego karnawału. A karnawał w tej wersji to barwne korowody (Chór Opery i Filharmonii Podlaskiej pracujący pod kierunkiem prof. Violetty Bieleckiej), konfetti, cekiny, taniec, ruchome platformy z kilkumetrowymi lalkami, a przede wszystkim emocje znakomitych artystów.
W trakcie premiery w rolę Violetty wcieliła się Iwona Sobotka, znana suwalskiej publiczności z udziału w wydarzeniu „Klasik Mjuzik Festival”. Prócz niej, partie operowe w oryginalnej wersji językowej – po włosku, wykonali: Joanna Motulewicz, Karolina Kuklińska, Rafał Bartmiński (Alfredo Germont), Zenon Kowalski, Mariusz Ruta, Maciej Nerkowski, Wojciech Gierlach, Wiktor Dudar, Tomasz Tracz.
Fot. Niebywałe Suwałki
Zdjęcia Michała Hellera z OiFP w Białymstoku.
„Traviata” zrealizowana została z budżetu Miasta Białystok.