Reklama

Konopnickiej – z okazji urodzin

Data:

- Reklama -

Ogrody_Konopnicjanskie_0016Marii Konopnicka przyszła na świat 23 maja 1842. Z okazji 172. rocznicy jej urodzin w mieście już od czwartku wiele się działo. Program literacko-muzyczny zaprezentowali dzień później w ogrodzie przy muzeum jej imienia członkowie Teatru Amatorskiego „Grupa Kłusowników Straż Przednia im. Karola Wojtyły” oraz uczennice Państwowej Szkoły Muzycznej w Suwałkach.

Czwartkowe wspomnienia o poetce przybrały charakter prezentacji prac plastycznych, wykonanych przez Halinę Mackiewicz, Wierę Pszczółkę, Grażynę Szejdę, Urszulę Wójcik i Mieczysława Iwaszko, które oglądać można w auli I Liceum Ogólnokształcącego. Spotkanie w ogrodach odbyło się w piątek – 23 maja. Aktorzy z Teatru Amatorskiego wybrali na tę okazję wiersze Józefa Łobodowskiego, urodzonego na początku XX wieku we wsi Purwiszki, obecnie znajdującej się po stronie litewskiej. Pieśni i arie wykonały w przerwach recytacji uczennice Wydziału Wokalnego PSM I i II st. w Suwałkach – Justyna Ołów, Natalia Rogucka, Anna Obrączka, Magdalena Zięba. W części muzycznej młodym artystkom akompaniowali: Grzegorz Szade, Gabriela Bielecka, Aneta Królczyk, Marianna Serafin, Magdalena Nizioł, Patryk Ambrosiewicz. Program zakończył krótki występ zespołu „Nic na siłę”.

Teatr Amatorski „Grupa Kłusowników Straż Przednia im. Karola Wojtyły” powstał w latach 80. Od wielu lat funkcjonuje przy Suwalskim Towarzystwie Muzycznym im. Emila Młynarskiego.

A jako ciekawostka, nie poezja a fragment reportażu Marii Konopnickiej – Na normandzkim brzegu (1904). Tekst znalazł się w tomie I „Antologii polskiego reportażu XX wieku” pod redakcją Mariusza Szczygła.

Na normandzkim brzegu (1904)

(…) Przypływ i odpływ reguluje tu i zarządza wszelkie sprawy żywota. […]

Od sobotniego przypływu morza wieczorem lub nocą do poniedzielnego przypływu nocą albo rankiem w osadzie zostają kobiety same.

Nie sprowadza to jednak wcale bezkrólewia. Sprawy domu, sprawy rodziny, a nade wszystko sprawy pieniężne są i bez tego zawsze w rękach kobiet. Rybaczka normandzka jest energiczna , zabiegła, roztropna i na grosz chciwa. Dzieci kocha więcej niż męża, pieniądz wszakże u wielu idzie przed wszelkim kochaniem. Dość spojrzeć na wąskie, zacięte usta Normandki, aby poznać, że jej grosz w ręku piszczy. W domu obywa się z dziećmi byle czym, kartoflami, fasolą z ogródka, a co mąż zarobi, tym oczy przez niedzielę cieszy, a w poniedziałek zanosi do kasy i na rentę składa.

Renta, zbieranie renty jest największą namiętnością Normandki.

(…) Wartość mężczyzny, a i wartość małżeńskiego szczęścia oblicza się oczywiście na zyski z połowu. Nie mówi się tutaj: „Mój mąż jest dobry człowiek” ani „Mąż mnie kocha”, ale się mówi: „Mój mąż zarabia, mój mąż tyle a tyle przynosi”. A jeśli przynosi dużo, wszystkie sąsiadki zazdroszczą takiego męża jako dobrze rentującego kapitału.

Zarabia – to jest nie tylko największą pochwałą, ale zasadą miłości i miarą szacunku.

Wie o tym mąż każdy.

Przynosi mało, to się ledwo, biedaczysko, wlecze z przystani do domu, bo czuje zawczasu, że go tam nic przyjemnego nie czeka; przynosi dużo, to mu się droga pod podeszwą pali i na pewniaka „poivradę” [sos pieprzowy, także mięsna potrawka z tym sosem – red.] węszy.

Jedno wszakże czeka zarówno ich obu: widok żony przybranej niemal że zalotnie, czasem w wielkiej paradzie długich kolczyków i broszki spinającej chusteczkę na czarnym staniku, czasem z ognistym pęczkiem geranium przy gorsie. Im mniej wszakże przynosi mąż z sobą, tym chciwiej wpatruje się w te uroki, wiedząc dobrze, jak są krótkotrwałe. Jakoż gdy się żona nie doliczy w mieszku spodziewanej sumy, kolczyki i broszka jeszcze przed śniadaniem do puzderka idą , geranium wstawia się w wodę, a po śniadaniu, przy którym o poivradzie ani słychu, żona powiada, że ją głowa boli, albo do sąsiadki idzie, albo się do robienia porządków zabiera, przy czym zalotny fartuszek zastąpiony bywa dużą, grubą ścierkę. 

(…) I co ma biedak wobec tego robić? Oczywiście to, co właściwie robi; popatrzy, popatrzy trochę smutnie, a trochę bezmyślnie, za czym zapala fajeczkę na krótkim cybuszku, naciska na uszy bawełnianą czapkę i onieśmielony chyłkiem wynosi się „na schodki”, gdzie nieraz i do wieczora jak winowajca przesiedzi zgarbiony, ze spuszczoną głową, nie wiedząc azali mu los oszczędzi zawodów sroższych jeszcze.

Jakże innym jest los męża, który zarabia. Żona mu cały dzień po domu kolczykami dzwoni i nie tylko nic z uroków swoich nie traci, ale jeszcze raz w raz do lusterka zabiega, przymuskując włosy. Poivrada wykręca język wprost na drugą stronę, a cydr „z tej pierwszej” [beczki – red.] złoci się, rumieni i musuje w szklankach. 

Szczęśliwiec, bynajmniej nie na schodkach pali fajkę, ale w izbie, rozwalony za stołem, z nogami na ławie, przy czym mówi dużo, głośno, śmiało, pluje prosto przed siebie – jest panem. Co to panem! On jest uosobionym dochodem, on jest rentą samą! (…)

Fot. Niebywałe Suwałki – Marcin Tylenda

ZOSTAW ODPOWIEDŹ

Proszę wpisać swój komentarz!
Proszę podać swoje imię tutaj

Udostępnij:

Reklama

Najczęściej czytane

Przeczytaj więcej
Powiązane

Nowa rektor Państwowej Uczelni Zawodowej w Suwałkach wybrana. To dr Małgorzata Andryszczyk

W poniedziałek, 22 kwietnia Kolegium Elektorów Państwowej Uczelni Zawodowej...

PIG informuje: Nadchodzi koniec ocieplenia klimatu

Państwowy Instytut Geologiczny (PIG) w swojej najnowszej prognozie, przekazanej...

Za nami Panzer Kickboxing Night 6 (foto)

W gali kickboxingu PKN 6, która odbyła się w...

Ulga dla pracujących seniorów

Osoby, które po osiągnięciu powszechnego wieku emerytalnego nie pobierają...