Przepis na sukces Halfway Festival w Białymstoku może wydawać się nie do końca jasny. Nie jest to ani najstarsze, ani największe wydarzenia spod znaku songwritingu, ale z pewnością gromadzi publiczność i artystów, którzy potrafią wyostrzyć zmysły na efemeryczność chwili.
W tym roku Białystok po raz trzeci gościł muzyków z Polski i ze świata, którym chciało się zagrać „w połowie drogi”, w miejscu niewidocznej granicy między wschodem i zachodem. Trzydniowe wydarzenie w amfiteatrze Opery i Filharmonii Podlaskiej rozpoczął koncert Overdriven Group – lokalnego projektu założonego przez białostockiego producenta muzycznego. Keegan McInroe, jeden ostatnich artystów dołączonych do lineupu, pojawił się, by rozwinąć przed publicznością „oryginalny gobelin amerykańskiej muzyki”. Na scenie wystąpił także nowojorczyk z Alabamy – Matthew Houck, tworzący jako Phosphorescent. To był dopiero początek wrażeń festiwalowych. Stali bywalcy Halfway’a doskonale wiedzą, że podczas tego wydarzenia nie ma koncertów przewidywalnych, za każdym razem zaskakują i aura, i artyści. Niektórzy – występujący po raz pierwszy w Polsce.
Sonia i „Sońka” Ignacego Karpowicza rozpoczęły drugi dzień festiwalu. Prócz koncertu Soni Wąsowskiej, znanej z subtelnych piosenek, goście festiwalu mogli zamienić kilka słów z wielokrotnie nagradzanych pisarzem. O najnowszej książce Ignacego Karpowicza można przeczytać w artykule: Szmira czy arcydzieło? Sońka, która Niemca chciała. Zdanie na temat tego wydawnictwa warto wyrobić sobie samodzielnie.
Suwalczanin Paweł Świernalis, czyli Lord & the Liar poprzedził koncert jednego z ciekawszych młodych artystów Halfway’a. Fismoll znany też jako Arkadiusz Glensk nie bez kozery przywodzi na myśl kompozycje Sigur Rós. Tyle że z porównywania nic dobrego raczej nie wychodzi, a w tym przypadku rys indywidualności wykonawcy jest bardzo dobrze widoczny. Ze zbudowaniem niezwykłego klimatu koncertu poradził sobie brawurowo. Hipnotyzujące brzmienie tego dnia stworzył również Theodore, Grek rezydujący w Londynie. Zaskoczeniem sobotniego wieczoru była Shara Worden, a właściwie jej nieco inna wersja. Amerykańska artystka, której twórczość powszechnie dostępna jest w Internecie, pokazał zupełnie nową twarz. Mistyczny głos, z którego słynie, usłyszeć można było tym razem w nieco bardziej zadziornej formie, połączonej z prawdziwie rockową ekspresją. My Brightest Diamond na Halfway’u w najlepszym wydaniu, czyli show po prostu.
Niedzielne emocje przyniosły do Białegostoku powiew optymizmu sygnowanego przez białoruskie Navi. Oryginalnie duet – tym razem trio – tworzą Ksenia i Arciom. Krystaliczny głos Kseni i charakterystyczne brzmienie od Arcioma, przetykane energetycznymi aranżami to chyba prawdziwe dźwięki szczęścia i radości.
Kolejnym wykonawcą w programie, stanowiącym kontrast dla Navi, był Daniel Spaleniak z zespołem. Krążek tego artysty – „Dreamers” promuje piosenka „My name is wind”, która stała się singlem promującym tegoroczny Halfway Festival. Jak okazało się podczas koncertu, nie była to jedyna kompozycja zapadająca w pamięć. O tym wykonawcy jeszcze usłyszymy.
Islandzka grupa Hymnalaya, Irlandka Lisa Hannigan oraz Estończycy – Ewert & The Two Dragons to artyści, którzy zamknęli HFB 2014. I to w jakim stylu. Cóż tu pisać – kto nie wybrał się w tym roku do stolicy województwa podlaskiego, może tylko żałować. Żadne słowa nie oddadzą atmosfery miejsca, czasu i emocji związanych z tym wydarzeniem. A Halfway Festival miał się w ogóle nie odbyć. Białystok wiele by stracił. Czekamy na spotkanie za rok.
Fot. Niebywałe Suwałki oraz Ziemowit Tucholski