Reklama

„Dziady” dobite pomysłami, czyli: wszystko było tak dobrze i tak się wszystko popsuło

Data:

- Reklama -
Fot. Bartek Warzecha, Teatr Dramatyczny.
Fot. Bartek Warzecha, Teatr Dramatyczny.

Zapowiedzi były co najmniej niezwykle atrakcyjne. III część „Dziadów” Adama Mickiewicza w reżyserii Natalii Korczakowskiej w absolutnie nowatorskiej, aktualnej, nonkonformistycznej odsłonie: więzienni bohaterowie Mickiewicza to bohaterowie kijowskiego Majdanu, senator Nowosilcow to Putin, a wszyscy z otoczenia Nowosilcowa, pardon – Putina, to obecne głowy poszczególnych europejskich państw, ze szczególnym uwzględnieniem Angeli Merkel, wdzięcznie zjeżdżającej na pupie w trzeciej godzinie spektaklu z olbrzymiego fragmentu scenografii, imitującego… skrzydło rozbitego samolotu.

Autor: Krystyna Kozioł

Zapowiedzi poszły swoją drogą, a spektakl zajechany został przez reżyserkę ogromem pomysłów scenicznych i kolejnymi poziomami skomplikowanych interpretacji . W drugiej godzinie widowiska nie chce się już kombinować, co-jest-czym i kto-jest-kim w tej układance. A widowisko trwa 3 godz. 20 min. Taki wynik zawdzięczamy zresztą przytomnej interwencji dyrektorki Teatru Dramatycznego im. Aleksandra Węgierki w Białymstoku, Agnieszki Korytkowskiej-Mazur – pierwotny zamysł reżyserki to spektakl pomyślany na… 5 bitych godzin.

Oczywiście, nie sam ten fakt jest godny napiętnowania – najnowsza historia teatru zna porównywalne w czasie, albo i dłuższe przedstawienia – mistrzami tej kategorii są: Peter Brook, Krystian Lupa, czy Krzysztof Warlikowski. Chodzi o to, że w tak długich spektaklach dajesz się CZASEM – nomen omen – uwieść koncepcji reżysera i czas nie stanowi dla ciebie problemu, bo płyniesz razem z nim. Czas sceniczny w tajemniczy, mistyczny niemal sposób zrównuje się z czasem rzeczywistym i po 6 godzinach przecierasz oczy ze zdumienia że to JUŻ koniec. No i jest ten drugi przypadek – przypadek „Dziadów” Korczakowskiej – kiedy każde słowo, które pada ze sceny, odczuwasz w lędźwiach. Od pewnego momentu – już tylko w zbolałych, od wielogodzinnego siedzenia.

Jako zmaltretowany przedstawieniem widz mam głęboki żal do Natalii Korczakowskiej. O to, że wraz z dramaturgiem Adamem Radeckim nie wykonali praktycznie żadnej pracy (poza zmianą kolejności kilku scen) nad adaptacją – nie oszukujmy się – doskonałego, ale piekielnie trudnego w odbiorze dramatu romantycznego. O to, że kilka pięknie pomyślanych scen oddała na pożarcie scenicznemu rozpasaniu. Jak choćby tę, w której celę Konrada umieszcza w samym środku lasu, symbolizującego dzikość, nieokiełznanie, wolność, a młodych więźniów sadza przy długim stole, stylizowanym na rekwizyty z najlepszych filmów o wampirach. Wszyscy uczestnicy tej sceny, którzy śpiewają swoje pieśni, pełne bólu i żądzy zemsty, wyglądają zresztą jak grupa zombi. Nie dzieje się to na scenie – jest to wcześniej nagrany film, wyświetlany na ekranie podwieszonym nad sceną. I właśnie ten fragment spektaklu miał szansę stać się perłą przedstawienia, zwłaszcza, że praktycznie wszyscy aktorzy podają tekst Mickiewicza odkrywczo, często w poprzek dotychczasowym interpretacjom. Niestety, ta scena jest tak długa, że od pewnego momentu nie sposób nie ulec złudzeniu, że jesteśmy w kinie – nie w teatrze. Co więcej – ekran, na którym wyświetlany jest film z lasu jest tak niewielki, a umiejętności techniczne kamerzysty albo kogoś z technicznego działu teatru, kto film wyświetla – tak ograniczone, że projekcja filmowa szybko zamienia się w słuchowisko – nie da się bowiem rozpoznać na ekranie, która postać wypowiada jakie słowa.

Na uwagę zasługują role dwojga aktorów, występujących w spektaklu gościnnie. Gustaw-Konrad Mateusza Króla jest trochę chłopcem, a trochę mężczyzną – uczestniczymy w procesie tej transformacji, choć nie jest ona poprowadzona konsekwentnie. Jak na dłoni widać fragmenty, w których młody aktor ma rolę rozpisaną precyzyjnie jak muzyczna partytura – i są to doskonałe momenty jego długich monologów, wycyzelowane i nieoczywiste, mocno zaskakujące. Kiedy indziej aktor ewidentnie „wypada z roli”, i nie jest to wynik braku jego talentu oraz umiejętności, tylko koszmarnej ilości tekstu, jaką został obarczony. Swoją drogą – chapeaux bas za to, jak długo potrafi ze sceny gadać i to gadać interesująco.

Jest jeszcze Anioł Stróż białoruskiej aktorki Swietlany Anikiej. Wszystkie zastępy aniołów i diabłów są w spektaklu stewardesami tego nieszczęsnego samolotu, który pełni w przedstawieniu niezamierzoną funkcję jakiejś wyjątkowo ciężkostrawnej kandyzowanej wisienki na torcie. Mniejsza o pomysł, najważniejsze jest, jak godnie i pięknie przekracza go Swietlana Anikiej! Jej Anioł jest kobietą. Przede wszystkim kobietą. Kochającą Konrada, zmagającą się z jego uporem, czułą, troskliwą, seksowną, silną, bezradną, bezwględną, radosną, zrozpaczoną… Dawno nie widziałam tak polifonicznej roli w teatrze. A jest to przecież – mimo wszystko – epizod!

Kilka ról, kilka scen – jakże ważnych. A jednak nawet dla nich nie zdecydowałabym się na ponowne obejrzenie tego spektaklu od początku do końca. Chyba że… reżyserka wróci z Warszawy do Białegostoku i dokona kondensacji oraz kumulacji tego, co wymknęło się jej spod kontroli, rozlało się i prawie, prawie – zatopiło to, co najcenniejsze.

Ale – na szczęście – nie do końca.

Dlatego gorąco namawiam Natalię Korczakowską do przereżyserowania przedstawienia „Dziady III”. W końcu przecież sztuka i życie to nic innego, jak proces.

Adam Mickiewicz, „Dziady III”, reżyseria – Natalia Korczakowska, adaptacja – Natalia Korczakowska, Adam Radecki, dramaturgia – Adam Radecki, konsultacje literackie – Michał Pabian, scenografia – Anna Met, kostiumy – Marek Adamski, muzyka – Alois Späth, ruch – Tomasz Wygoda, video – Jan Świetlik, producent – Marina Daszuk, inspicjent – Jerzy Taborski

występują: Mateusz Król (gościnnie), Swietlana Anikiej (gościnnie), Bernard Bania, Jolanta Borowska, Justyna Godlewska-Kruczkowska, Arleta Godziszewska, Agnieszka Możejko-Szekowska, Ewa Palińska, Sławomir Popławski, Piotr Półtorak, Dorota Radomska, Natalia Sakowicz, Katarzyna Siergiej, Jolanta Skorochodzka, Piotr Szekowski, Mateusz Trzmiel (gościnnie), Marek Tyszkiewicz, Franciszek Utko, Robert Wasiewicz (gościnnie), Mateusz Witczuk, Tomasz Wygoda (gościnnie), Monika Zaborska-Wróblewska, Krzysztof Ławniczak
premiera: 27.09.2014

Spektakl „Dziady III” będzie można obejrzeć w Teatrze Dramatycznym w Białymstoku w dniach: 17 października o godz. 20.00; 18 października o godz. 20.00 oraz 19 października o godz. 20.00. Więcej informacji na oficjalnej stronie TD.

16 KOMENTARZE

    • Uwierz Bolewski, że Krystynie nie raz tocząc rozmowę z racji odmiennego podejścia do tematu zasadziłem w serce nóż. Jednak odmienność poglądów na różne rzeczy nie może wpłynąć na moje Jej postrzeganie. Jest specjalistką i tego się trzymam, nie chodzi o to że jest koleżanką z pracy! Będziesz mi imputował stronniczość? Brak yntelygensji? W porządku, nie rusza mnie to. Robisz jakieś bagno medialne zbliżone do Twej działalności internetowej sprzed 6 lat i nie widzę sensu dysputy. Krysia ma swoje zdanie ale nie decyduje jednoosobowo o tym co ściągamy… decyduje o tym też mnogość okoliczności, twoje kalkulacje polegające na mnożeniu błędnie podanej liczby miejac na SOKowej widowni przez złotówki nijak ma się do realnych cen i kosztów. Poszukaj sponsorów i zorganizuj dziady… zaryzykuj… tyle piaru już zrobiłeś tej sztuce

    • A ja wiem i jestem tego absolutnie pewien, że gdyby ta sztuka miała więcej plusów to by Krystyna je wypunktowała i ugięła kolana w skrusze gdyby okazało się że się grubo myliła. Nie znasz widzę Krystyny i imputujesz jej krzywdzące przekonania i wyciągasz brud zza paznokci. Fe Tajniak, Fe

  1. Adam, ja jednak znając Krysie z długich rozmów i wymiany poglądów nt. Sztuki jestem zdania, że w rozmowie o teatrze jest bardzo wiarygodna, zna się i czuje teatr jak nikt koko znam. Jest to recenzja do którejma pełne prawo, a gdyby o możliwości oceny rzeczywistości piórem miały decydować uznanie i publikacje dokonane przez oceniającego, to nie byłoby zdrowe dla kultury w ogóle. Zobacz ten spektakl i wypowiedz się choćby w kontrze, oceni to widz, jedyny i słusznie uprawniony do oceny spektaklu i oceny oceny spektaklu. Bez głosów po obustronach (zwolenników i przeciwników) nie ma sztuki. Po prostu nie ma.

    • Dziękuję, Paszo. To ważne i miłe, co piszesz. Bardzo sobie cenię Twoje zdanie. I w tym wypadku zgadzam się z Tobą w 100%. 🙂

ZOSTAW ODPOWIEDŹ

Proszę wpisać swój komentarz!
Proszę podać swoje imię tutaj

Udostępnij:

Reklama

Najczęściej czytane

Przeczytaj więcej
Powiązane

Terytorialsi, leśnicy i strażacy szkolili się wspólnie na Suwalszczyźnie

Gdy służby łączą siły, powstają wartościowe projekty. Na podstawie...

Trwa montaż tężni solankowej na suwalskich bulwarach

Ta inwestycja, wybrana w głosowaniu na Suwalski Budżet Obywatelski...

Inwestycje w zdrowie: Blisko 5 mln zł na poprawę warunków medycznych

Te fundusze mają być wykorzystane na modernizację pomieszczeń, zakup...