Ostateczne październikowe indeksy PMI dla przemysłu strefy euro oraz Niemiec były nieco lepsze od wstępnych szacunków, co miało lekko pozytywny wpływ na globalny nastrój na samym początku sesji. Spadek obaw o europejską gospodarkę, a przez to osłabienie popytu na bezpieczne aktywa, pchnęło rentowności obligacji wyraźnie w górę na rynku bazowym oraz peryferyjnym.
Źródło: Maciej Reluga, główny ekonomista Banku Zachodniego WBK, Departament Analiz Ekonomicznych
Dane z USA pokazały tymczasem czwarty z rzędu miesięczny spadek ISM dla przemysłu, ale skala zniżki była niewielka i nie wywołała zbyt wyraźnej reakcji rynku. W kontekście piątkowych danych o zatrudnieniu poza rolnictwem warto jednak zwrócić uwagę, że subindeks dla zatrudnienia spadł w październiku poniżej 50 pkt pierwszy raz od kwietnia i znalazł się najniżej od sierpnia 2009.
Tymczasem rynek oczekuje, że piątkowy odczyt danych z rynku pracy w USA pokaże wyraźną poprawę w stosunku do września. Indeks PMI dla polskiego przemysłu znowu zaskoczył, ale tym razem pozytywnie, rosnąc w październiku do 52,2 pkt. (z 50,9 pkt. we wrześniu). Miesięczne odbicie było największe od czerwca i spowodowane było głównie poprawą subindeksów produkcji i nowych zamówień. Na poprawę tego drugiego elementu korzystnie wpłynął wzrost zamówień eksportowych, które miesiąc wcześniej zanotowały spadek. Okres wzrostu zatrudnienia wydłużył się do 27 miesięcy, co jest rekordowym wynikiem w historii badania. Październikowe dane pokazały jednocześnie, że w dalszym ciągu nie widać presji inflacyjnej – zanotowany spadek kosztów produkcji był najszybszy od dwóch i pół roku. Poprawa indeksu PMI, która potwierdziła analogiczne sygnały ze strony innych wskaźników aktywności za październik (m.in. indeksu ESI Komisji Europejskiej oraz wskaźników koniunktury GUS), wspiera oczekiwania, że tempo wzrostu gospodarczego w IV kwartale utrzyma się na solidnym poziomie powyżej 3%.
Mimo rosnącego zatrudnienia i płac, nadal nie widać trwalszego odbicia inflacji. Wstępny szacunek październikowego CPI pokazał stabilizację na poziomie -0,8% r/r z września, podczas gdy my i rynek oczekiwaliśmy lekkiego odbicia. Szczegółowe dane inflacyjne GUS opublikuje w przyszłym tygodniu, ale już teraz można powiedzieć, że wzrosło ryzyko, że okres deflacji może się nieco wydłużyć (choć nadal oczekujemy, że CPI powróci powyżej zera przed końcem roku).
Kurs EURUSD oscylował wczoraj od początku dnia w trendzie bocznym z okolicy 1,105 i wewnątrz piątkowego pasma wahań. Dane z USA nie zaskoczyły i nie przerwały spodziewanej przez nas stabilizacji. Sądzimy, iż dzisiaj sytuacja nie ulegnie zmianie i kurs pozostanie w trendzie bocznym. W trakcie dnia poznamy bowiem jedynie amerykańskie zamówienia przemysłowe, a szef EBC wystąpi publicznie dopiero wieczorem i dopiero wtedy możliwe są wg nas silniejsze ruchy.
Kurs EURPLN oddalił się wczoraj nieco od lokalnego minimum na 4,24 i osiągnął 4,26, natomiast USDPLN pozostał stabilny w okolicy 3,86. Osłabienie złotego do euro wywołane było istotnym wzrostem EURHUF, który odbił powyżej 312 z 310 pod wpływem słów członka rady stabilności finansowej węgierskiego banku centralnego. Barnabas Virag powiedział, że w kolejnych latach stopy procentowe mogą dalej spadać, co mogłoby mieć negatywny wpływ na forinta. Jego słowa już wczoraj osłabiły węgierską walutę. Dziś na otwarciu EURPLN waha się blisko 4,26. Brak publikacji ważnych danych i oczekiwanie na odczyt z rynku pracy USA może sprawić, że dziś kurs pozostanie w przedziale 4,24-4,295.
Na krajowym rynku stopy procentowej początek tygodnia stał pod znakiem dalszego wystramiania krzywych obligacyjnej oraz IRS. Tym razem, rozszerzenie spreadów 2-10 wynikało jednak nie z umocnienia krótkiego końca, ale osłabienia długiego. 10-letnia rentowność wzrosła wczoraj o 4 pb, a odpowiedni IRS o 2 pb. Reakcja rynku na dane inflacyjne była niewielka i jedynie przejściowa. Rentowności za granicą także rosły, ale na rynku peryferyjnym wyraźnie mocniej, niż w kraju.
Dziś krajowy rynek długu pozostanie pod wpływem nastrojów na rynkach bazowych w oczekiwaniu na wynik jutrzejszego posiedzenia RPP (które raczej nie powinno zaskoczyć) i dane z amerykańskiej gospodarki. O ile krótki koniec powinien się stabilizować blisko bieżących poziomów w oczekiwaniu na redukcje stóp na początku 2016 r., to długi koniec krzywych pozostanie bardziej wrażliwy na czynniki globalne i napływające informacje o polityce fiskalnej nowego rządu.
Mariusz Błaszczak, szef klubu parlamentarnego PiS, powiedział w rozmowie z PAP, że nie można odpowiedzieć w sposób wiążący na pytanie czy deficyt finansów publicznych nie przekroczy w przyszłym roku progu 3% PKB. Wygląda na to, że przedstawiciele PiS „rozmiękczają” swoją przedwyborczą retorykę – podczas kampanii wyborczej deklarowali, że próg 3% nie zostanie przekroczony. Warto dodać, że tego samego dnia Zbigniew Kuźmiuk, europoseł PiS, stwierdził, że deficyt budżetu centralnego w 2016 r., zaplanowany maksymalnie na 54,6 mld zł, nie zostanie zwiększony. Ponadto, Mariusz Błaszczak powiedział o konieczności rozpoczęcia dyskusji na temat zastąpienia kapitałowego systemu emerytalnego systemem solidarnościowym. Nie wiemy dokładnie, co kryje się za tym stwierdzeniem – czy sugestia powrotu do systemu zdefiniowanego świadczenia, czy raczej likwidacji OFE. Naszym zdaniem pierwsza z tych opcji byłaby ogromnym zagrożeniem dla stabilności finansów publicznych w długim okresie.