Reklama

Wojna w Ukrainie: Cywilne drony zmieniają oblicze współczesnego konfliktu. Warto tę wiedzę wykorzystać

Data:

- Reklama -

Wojna na Ukrainie, to konflikt, który odmienił oblicze współczesnej wojny. Wśród wielu zmian, które przyniósł, jedną z najważniejszych jest wykorzystanie dronów, które wcześniej kojarzone były głównie z rekreacją czy biznesem. Cywilne drony stały się teraz kluczowym narzędziem na polu walki, umożliwiając skuteczniejszą obserwację oraz działania zbrojne. To właśnie na tej fali zainteresowania przystępną finansowo technologią (to koszt rzędu od kilku do kilkunastu tys. złotych) narodził się pomysł Sebastiana Kuczyńskiego, suwalczanina i byłego terytorialsa, który przez kilka tygodni był wolontariuszem na froncie ukraińsko-rosyjskim.

– Byłem tam jako osoba prywatna, pomagając w wysiłku związanym z prowadzoną w tym kraju walką z agresją rosyjską. Pojechałem za własne środki, przeznaczając własny czas na pomaganie armii i cywilom – wspomina Sebastian Kuczyński.

Suwalczanin działał tam w zakresie wyłącznie szkoleniowym. – Pomagałem operatorom dronów, posiadam bowiem uprawnienia instruktora latania dronem z Urzędu Lotnictwa Cywilnego – dodaje S. Kuczyński.

Drony cywilne, przede wszystkim popularne modele DJI Mavic 3 oraz DJI Mavic 3 Pro, odgrywają w Ukrainie kluczową rolę. Stanowią “narzędzia codziennej pracy” zarówno dla obrońców, jak i agresorów.

Na froncie wykorzystywane są również drony FPV, w Polsce znane głównie z popularnych wyścigów. W Ukrainie są nośnikami ładunków wybuchowych, które z sukcesami niszczą sprzęt przeciwnika i umocnienia, włącznie z bunkrami. – Pilot drona, wyposażony w sprzęt i gogle, jest w stanie wlecieć do bunkra z ładunkiem wybuchowym i zniszczyć obiekt od środka – zaznacza były żołnierz Wojsk Obrony Terytorialnej.

Sebastian Kuczyński dodaje też, że operatorzy dronów obserwacyjnych swoje stanowiska lokalizują tuż za linią okopów – w odległości nie większej niż 1 km.

– Wynika to z konieczności maksymalnego wglądu w teren przeciwnika, co jest limitowane czasem lotu drona i pojemnościami baterii. Pozycje takie są ustawicznie ostrzeliwane artylerią. Operatorzy dronów uderzeniowych FPV muszą podejść jeszcze bliżej przeciwnika, aby zmaksymalizować zasięg drona obciążonego ładunkiem. Podejście na pozycję i powrót z niej wiąże się z ryzykiem wykrycia przez droniarzy rosyjskich i natychmiastowym ostrzałem artyleryjskim lub rakietowym. W trakcie mojego pobytu ostrzał artyleryjski był codziennością, natomiast trzykrotnie byliśmy też ostrzelani rakietami klasy S-300. Na szczęście nieskutecznie. Niestety ekipa operatorów FPV z sąsiedniej brygady w wyniku błędu została wykryta i zniszczona ogniem rosyjskiej artylerii. Wojna jest bezlitosna i błędy są spisane krwią – wspomina suwalczanin.

Drony umożliwiają uzyskanie obrazu rzeczywistego na froncie. Na poziomie oddziału działa szereg zespołów droniarzy. Sterowane przez nich drony są cały w powietrzu, obserwują odcinki frontu, dając podgląd – za pomocą specjalnej aplikacji – dowództwu i sztabowi. Pozwala to na natychmiastowe reagowanie np. na przemieszczanie wojsk lub próby ataku. Jak zaznacza Sebastian Kuczyński – mimo faktu, że Wojsko Polskie dysponuje dronami – i to wieloma rodzajami, nie posiada ich wystarczająco dużo. Są to też drony duże, stosunkowo łatwe do wykrycia. Wiedza z “pierwszej ręki” z frontu ukraińsko-rosyjskiego, związana z zastosowaniem nowoczesnych technologii, jest więc dla polskiej armii nie do przecenienia.

Dla Sebastiana Kuczyńskiego, kluczem do poprawy sytuacji byłoby stworzenie lokalnej grupy szkoleniowej, która pomoże polskim żołnierzom szybko zdobyć niezbędne umiejętności. Planuje on – dzięki zbiórce i wsparciu polskich firm – zakup sprzętu: dronów, tabletów, anten oraz terminali Starlink, aby przekazać tę wiedzę jak najpełniej.

– Postępowania przetargowe i zakupowe w wojsku mogą zająć całe lata. My jako cywilna grupa szkoleniowa jesteśmy w stanie szybko wyszkolić żołnierzy. Sytuacja na froncie stale ewoluuje, obie strony dążą do zdobycia przewagi za wszelką cenę. Dostęp do aktualnej – świeżej wiedzy, którą chcemy przekazać polskim żołnierzom, to ogromna szansa, choćby w kwestii przygotowania do odparcia działań dywersyjnych – argumentuje Sebastian Kuczyński, przypominając o grupie Wagnera i fakcie, że przesmyk suwalski, będący newralgicznym obszarem, wymaga szczególnej uwagi.

Działania szkoleniowe, takie jak pomysł Sebastiana Kuczyńskiego, już są prowadzone w Wojsku Polskim. Są to jednak pojedyncze inicjatywy. Suwalczanin uważa, że każda pomoc w poszerzeniu wiedzy naszych żołnierzy może zaważyć o sukcesie na nowoczesnym polu walki, gdzie technologia odgrywa coraz większą rolę.

Fot. archiwum prywatne Sebastiana Kuczyńskiego

ZOSTAW ODPOWIEDŹ

Proszę wpisać swój komentarz!
Proszę podać swoje imię tutaj

Udostępnij:

Reklama

Najczęściej czytane

Przeczytaj więcej
Powiązane