Reklama
- Reklama -

Zaśpiewać poezję – Anna Stankiewicz o współpracy ze znakomitymi polskimi muzykami

Na zdj. Anna Stankiewicz (materiały promocyjne)
Na zdj. Anna Stankiewicz (materiały promocyjne)

„Trzeba marzyć” – 26 kwietnia Annę Stankiewicz i Janusza Strobla będzie można usłyszeć podczas koncertu w Sali Królewskiej przy ul. Chłodnej 12 w Suwałkach. Przed wydarzeniem przypominamy wywiad z papierowego wydania „Niebywałych Suwałk” z 2012 roku.

Janusz Strobel, Włodzimierz Nahorny, Andrzej Jagodziński, Mariusz Bogdanowicz, Piotr Biskupski, Henryk Miśkiewicz, Mariusz „Fazi” Mielczarek, Robert Majewski to dla Anny Stankiewicz nie tylko nazwiska znanych muzyków, to nazwiska znajomych i współpracowników, z którymi dane jej było występować.

O muzycznej drodze życia z Anną Stankiewicz rozmawiała Iwona Danilewicz.

Kiedy muzyka stała się ważną częścią Pani życia?

Anna Stankiewicz: Trudno określić konkretną datę w mojej fascynacji muzyką. Można uznać, że początkiem drogi było rozpoczęcie nauki w Szkole Muzycznej w Suwałkach, w klasie skrzypiec. Naturę mam jednak poszukującą, więc kilka lat później zaczęłam uczęszczać do Młodzieżowego Domu Kultury, który był chyba w Suwałkach jedynym miejscem, gdzie można było realizować swoją przygodę z muzyką rozrywkową. I tak pod koniec lat 90-tych zostałam laureatką kilku ogólnopolskich konkursów piosenki poetyckiej. Na jednym z nich poznałam Janusza Strobla. Tak się zaczęło.

A w tej chwili na jakim etapie „muzycznej ścieżki” znajduje się Pani? Nagrywa Pani płytę, koncertuje, może planuje Pani wyjechać za granicę?

A. S.: Koncertów nigdy dość. Nie narzekam na brak pracy. Im jest jej więcej, tym mam większą motywację do działania i natchnienie do realizacji dalszych pomysłów. Co do wyjazdów za granicę, nie wiąże ich z zawodem. Chyba, że koncertuję dla środowisk polonijnych, a to dlatego, że z wyboru śpiewam po polsku. Śpiewam teksty poetyckie, które bardzo trudno jest przetłumaczyć w taki sposób, żeby oddać sens, jaki za sobą niosą i wrażliwość autora – to wszystko, co jest między wierszami. Jeśli chodzi o moją drogę muzyczną, to niewiele się zmieniło, jestem tylko na innym jej etapie. Poszukuję nadal, z tym, że zupełnie innych rzeczy niż na początku. Rzeczywiście, przede mną praca nad płytą. Pracę nad tym materiałem zaczęłam już jakiś czas temu. Jest to płyta zawierająca piosenki Janusza Strobla do tekstów Jonasza Kofty i Jana Wołka. Będzie to pierwsza płyta, która scala piosenkarską twórczość Janusza Strobla. Co ciekawe – w większości zawierać będzie utwory, które wcześniej nigdy nie były realizowane, pomimo iż Jonasz Kofta nie żyje już od 23 lat. Cieszę się, że Janusz Strobel trzymał je tak długo w przysłowiowej szufladzie. Niezwykle nobilitujący jest dla mnie fakt, że Jan Wołek kilka nowych piosenek na tę płytę napisał specjalnie dla mnie.

Czy płyta ma już tytuł?

A. S.: Na razie został jej nadany tytuł: „STROBEL KOFTA WOŁEK – PIOSENKI w wykonaniu Anny Stankiewicz”. Wiem, że te nazwiska na pewno pojawią się na okładce płyty.

Jak się Pani współpracuje z tak znanymi artystami? Czy można porównać to doświadczenie z pracą w Suwałkach?

A. S.: W Suwałkach nie pracowałam z profesjonalistami. Była to raczej grupa nie tyle amatorów, bo to słowo niesie za sobą negatywne konotacje, ile młodych osób, które chciały grać. Współpracowałam z pianistą Radkiem Szulcem i Wiesławem Jarmocem, który jako instruktor z MDK wziął nas pod swoją opiekę. Moje profesjonalne śpiewanie zaczęło się od współpracy z Januszem Stroblem. Za tym otworzyła się furtka do grania z takimi artystami, jak Włodzimierz Nahorny, Andrzej Jagodziński i jego trio, Mariusz Bogdanowicz, Piotr Biskupski, Henryk Miśkiewicz, Mariusz „Fazi” Mielczarek, Robert Majewski. Z większością z nich aktualnie nagrywam płytę.

Czy można tę pracę rozpatrywać w kategoriach wyzwania?

A. S.: Oczywiście. Praca z tak wybitnymi, legendarnymi wręcz muzykami, to wyzwanie i przeżycie. Muzyka jest w pewnym sensie językiem, jest zapisywalna, można ją odtwarzać. Wyzwaniem jest tworzenie, a nie odtwarzanie tego, co zapisane. Myślę, że tak jest zarówno dla instrumentalistów, którzy „rozkodowują” nutowy język i dla piosenkarzy, którzy – poza muzyką, przekazują napisany tekst. Ja mam szczęście obserwować, jak wspaniałą muzykę Janusza Strobla tworzą wybitni artyści, sama zaś mam przyjemność tworzyć siebie w znakomitych tekstach Jana Wołka i Jonasza Kofty.

Gdzie jest w tej chwili Pani „miejsce na ziemi”?

A. S.: Mam naturę podróżnika. Od wielu lat jedną nogą jestem tu, na Suwalszczyźnie – w Starym Folwarku, gdzie znajduje się mój dom, a drugą nogą jestem umocowana w Warszawie, gdzie pracuję. Ta profesja z założenia niesie za sobą podróże, bo poza pracą studyjną opiera się na koncertach, a występuję w wielu różnych miejscach.

Czy często koncertuje Pani w naszym regionie?

A. S.: Tutaj występuję najrzadziej. Chyba tak jest, że nie doceniamy tych, których mamy pod ręką. Ci w oddali wydają się być bardziej atrakcyjni, nawet egzotyczni. „Cudze chwalicie…”. Owszem, zdarza mi się koncertować w naszym regionie, najbliżej chyba jednak w Białymstoku. W Suwałkach ostatni koncert zagrałam kilka lat temu. Odbył się on z inicjatywy Piotra Bagińskiego. To było duże przedsięwzięcie połączone z wystawą fotograficzną. W koncercie tym wzięli również udział: Marian Opania, Andrzej Poniedzielski, Włodzimierz Nahorny i Janusz Strobel ze swoim trio. W wystawie towarzyszącej koncertowi uczestniczył nieżyjący już, niestety, wybitny fotograf mieszkający w Suwałkach – Stanisław Woś, i wielu innych znakomitych artystów.

Czy można Panią usłyszeć na festiwalach jazzowych?

A. S.: Nie zajmuję się stricte muzyką jazzową. Moje koncerty odbywają się z udziałem wybitnych muzyków jazzowych. Nie o jazz tu jednak chodzi. Bliższe jest mi występowanie na festiwalach piosenki literackiej, poetyckiej.

Gdyby miała Pani wybrać miejsce w Polsce, w którym występuje Pani najchętniej, jakie byłoby to miasto?

A. S.: Dla mnie ukochanym miejscem jest estrada, niezależnie od tego, gdzie się znajduje. Nie będę jednak ukrywać, że lubię występować w małych miejscowościach, a to dlatego, że zauważyłam pewną prawidłowość. Ludzie z niewielkich miast są bardzo spragnieni – nazwijmy to umownie – wydarzeń artystycznych. Współgranie artysty z publicznością jest wtedy najbardziej odczuwalne. Taka publiczność dostaje stosunkowo niewiele na co dzień. Ci ludzie nie mają do dyspozycji wachlarza różnorodnych wydarzeń. Taki koncert to jest dla nich wielka sprawa. O nim się myśli, kupuje się wcześniej bilet, czeka się. Jest to wydarzenie, które u wielu słuchaczy na długo pozostaje w pamięci. To budujące, że widzę w ludziach potrzebę obcowania z muzyką, której to potrzeby współczesny świat nie jest w stanie zabić ani niczym zastąpić.

Pani muzyka nie jest dla tłumów.

A. S.: Piosenka, którą się zajmuję, zapewne nie jest na stadiony. Do jej odbioru potrzebny jest pewien klimat, wyciszenie, oddanie się refleksji. Żeby ją zrozumieć, potrzebne jest zaangażowanie. Tej muzyki się słucha. To twórczość niszowa i właśnie dlatego jest to dla mnie powód do dumy.

Czy jest artystka, z której twórczości czerpie Pani inspirację?

A. S.: Na to pytanie trudno mi odpowiedzieć. To wszystko jest raczej potrzebą danej chwili. Nie mam swoich ulubionych piosenkarzy, chociaż wielu cenię. Mam swoich ulubionych instrumentalistów i kompozytorów. Wolę ich jednak nie wymieniać, aby nikogo nie pominąć.

Czy ma Pani sprecyzowane plany artystyczne na najbliższe lata?

A. S.: Nigdy nie robię takich dalekosiężnych planów. Aktualnie pracuję nad zakończeniem płyty dla Studia RMT w Warszawie. Za tym idą koncerty promocyjne. To jest dla mnie na dzień dzisiejszy najważniejsze. Mam nadzieję, że wszystko ułoży się pomyślnie. Zdaję sobie sprawę, że tworzenie takiego materiału bardziej jest rejestracją fonograficzną naszej twórczości niż potrzebą rynku. Na jednym z koncertów Janusz Strobel powiedział, że teraz można by nagrać właściwie jedną płytę i to całkowicie „dzięki” Internetowi zaspokaja potrzeby rynku. Jeszcze kilka lat temu posiadanie płyty miało znaczenie, tak jak posiadanie książki. To było ważne, na płytę się czekało. Jeśli oprócz płyty udało się zdobyć autograf artysty, to już było wydarzenie. Teraz wszystko krąży w wirtualnej przestrzeni, łatwe do zdobycia. Nie nadaje się temu takiej emocjonalnej wartości jak dawniej. Mimo wszystko wierzę, że powstająca płyta wzbudzi w ludziach chęć posiadania jej. Umacnia mnie w tym przekonaniu jedna z piosenek do tekstu Jonasza Kofty „Trzeba marzyć”.

Życzę Pani w takim razie spełnienia marzeń.

A. S.: Ja również sobie tego życzę.

Dziękuję za rozmowę.

Najnowsze artykuły

„Przesmyk” z Leną Górą wkrótce w streamingu. W pierwszym odcinku zobaczymy też aktorkę z Puńska

"Przesmyk" to najnowszy polski serial szpiegowski, który zadebiutuje na...

Startup z Suwałk triumfuje w Światowym Konkursie Innowacji WSA 2024

Polski startup Waterly osiągnął spektakularny sukces na arenie międzynarodowej,...

Kolejna edycja turnieju „Jesteś Naszą Nadzieją!” rozgrzała Suwałki Arenę

W poniedziałek, 20 stycznia w Hali Sportowo-Widowiskowej „Suwałki Arena”...

Poseł Michał Połuboczek interweniuje w sprawie drogi krajowej nr 8

Poseł Michał Połuboczek (Konfederacja) złożył interpelację nr 7546 do...

Teatr Dramatyczny w Białymstoku z dotacją Ministra na promocję kultury polskiej za granicą

Teatr Dramatyczny im. Aleksandra Węgierki w Białymstoku otrzymał od...

Wielka Orkiestra Świątecznej Pomocy zagrała na sportowo

W Suwałkach 33. Finał Wielkiej Orkiestry Świątecznej Pomocy już...
Reklama

Pozostałe artykuły

„Przesmyk” z Leną Górą wkrótce w streamingu. W pierwszym odcinku zobaczymy też aktorkę z Puńska

"Przesmyk" to najnowszy polski serial szpiegowski, który zadebiutuje na platformie Max już 31 stycznia. Ta sześcioodcinkowa produkcja to mieszanka intryg międzynarodowych, akcji i... melodramatu....

Teatr Dramatyczny w Białymstoku z dotacją Ministra na promocję kultury polskiej za granicą

Teatr Dramatyczny im. Aleksandra Węgierki w Białymstoku otrzymał od Ministra Kultury i Dziedzictwa Narodowego dotację w wysokości 120.000 zł na promocję sztuki teatralnej na...

Spotkania i koncerty przed nami. Zagra m.in. No Logo

W tym tygodniu zapraszamy na wydarzenia - spotkania, wernisaże, koncerty i pokazy filmowe. Black Pub Komin zachęca do dobrej zabawy z "No Logo", zaś...