Reklama

Loty z Unią

Data:

- Reklama -

 

W nowym cyklu – „W pogoni za pasją” rozmowa z Robertem Szadkowskim i Waldemarem Złotnikiem z Suwalskiej Szkoły Lotniczej.

Lotnictwo na Suwalszczyźnie ma długą historię. W którym momencie pojawiła się Suwalska Szkoła Lotnicza?

Robert Szadkowski: Jeszcze przed wojną pierwszy ośrodek usytuowany był przy jeziorze Szelment. Później, już w latach 80-tych, aeroklub przeniesiony został do Suwałk. Początkowo funkcjonował jako filia aeroklubu białostockiego. Po okresie transformacji zmienił się przepływ środków  i pieniędzy trzeba było szukać gdzie indziej. Problemy finansowe dotknęły wiele aeroklubów w Polsce. 

Waldemar Złotnik: Nasze stowarzyszenie działa oficjalnie od końca 2009 roku. Dopiero w maju 2010 roku weszliśmy na lotnisko. Była to połowa sezonu, więc za wiele nie mogliśmy zrobić. Procedury lotnicze są rozlegle w czasie. Trzeba dużo cierpliwości, żeby uzyskać wszystkie pozwolenia. W lataniu najmniej jest latania, a najwięcej papierkowej roboty.

Czy to bezpieczny sport? Jakich predyspozycji wymaga?

R. Szadkowski: Jeśli robi się to z głową, to jest bezpiecznie. Trzeba bardzo pilnować procedur. Predyspozycje są ważne – przede wszystkim istotna jest tu koncentracja.

A w jaki sposób zaczęła się Panów przygoda z lataniem?

R. Szadkowski: Od młodych lat marzyłem o lataniu. Początkowo nie mogłem tego marzenia zrealizować. Dopiero po studiach trafiłem tutaj. Był to 1992 r.

W. Złotnik: Ja zacząłem od sklejania modeli i udziału w zawodach modelarskich. Na lotnisku jestem od 1987 roku.

Ile godzin w powietrzu macie już na swoim koncie?

R. Szadkowski: W sumie niedużo. Jak już wspomnieliśmy – w lataniu jest niewiele latania, jest za to sporo innej pracy – również koszenia trawy. 

W. Złotnik: Instruktorzy, którzy bezpośrednio zajmują się szkoleniami, spędzili w powietrzu o wiele więcej godzin niż my. Jeden z instruktorów wylatał około 2 tysięcy godzin. To liczba uprawniająca i do szkolenia, i do latania zawodowego oraz do poświadczania pewnych czynności lotniczych. 

Kto wchodzi w skład stowarzyszenia Suwalska Szkoła Lotnicza?

R. Szadkowski: Grupa, która inicjowała założenie stowarzyszenia, to na pewno pasjonaci. Na lotnisku są też osoby biorące udział w kursach pilotów szybowcowych, samolotowych. Rozpoczęliśmy też szkolenia spadochroniarzy i paralotniarzy.

Ile osób tworzy stowarzyszenie?

W. Złotnik: Członków mamy około 30. Są jeszcze uczniowie i piloci. Teraz trwa nabór na szkolenie szybowcowe. Wkrótce zajęcia praktyczne rozpocznie 20 osób. Uczestnicy są już po zajęciach teoretycznych. 

R. Szadkowski: Mamy też 5 osób na szkoleniu samolotowym. Trenuje u nas 30 skoczków.

Jacy ludzie się do was zgłaszają? 

R. Szadkowski: Są to różne osoby. Niektórzy zaczynają w wieku 16-17 lat, inni w wieku 50-60 lat. Właściwie w każdym momencie życia może przyjść taka chwila, kiedy chce się spróbować.

W. Złotnik: Pewnym ograniczeniem jest minimalny wiek uczestnika szkolenia. Od września br. to 15 lat. Rozpoczęcia przygody z lataniem w tym wieku daje możliwość reprezentowania naszego kraju na arenie międzynarodowej w wielu zawodach.

R. Szadkowski: Na suwalskim lotnisku zaczynało kilku pilotów. Dla młodzieży to szansa zdobycia zawodu. Wiele z tych osób pracuje teraz na wieży kontroli lotów na Okęciu. Inni pracują jako mechanicy. Jeszcze inni budują samoloty. Mamy tu nawet wykładowcę z politechniki.

Jakimi samolotami dysponujecie?

W. Złotnik: Mamy 12 szybowców różnych typów. 8 z nich to szybowce dwumiejscowe.

R. Szadkowski: Potencjał posiadamy spory – jak na takie niewielkie stowarzyszenie. Mamy Cessnę 152, czyli najpopularniejszy samolot szkoleniowy w Polsce. Mamy także samolot Gawron, który służy do holowania szybowców. Jest u nas również czeski samolot Zlin 42. Wykorzystujemy go do szkoleń.

Aerokluby radzą sobie lepiej lub gorzej, a skąd wy czerpiecie środki na lotnisko i szkolenia?

W. Złotnik: Szkolenia organizowane są głównie z pieniędzy uzyskanych z dotacji unijnych. W tej chwili organizujemy m.in. kurs lotniczego j. angielskiego. Dzięki wsparciu z programu Funduszu Inicjatyw Obywatelskich młodzież ma dostęp do szkoleń lotniczych.

R. Szadkowski: Pieniądze pochodzą także z samych szkoleń. Żeby utrzymać lotnisko, musimy takie szkolenia organizować. Nie możemy zrezygnować z działań komercyjnych. Koszt wyszkolenia młodego szybownika to 3800 złotych. U nas płaci się 700 zł dzięki dotacjom. W porównaniu do regularnej ceny to niewiele. Na same badania trzeba wydać 250 złotych. 

Co można zrobić, aby suwalskie lotnisko nie było sezonowe?

R. Szadkowski: Wbrew pozorom nasze lotnisko nie jest sezonowe. Lataliśmy minionej zimy, choć może nie było to aż tak bardzo zauważalne. Odśnieżaliśmy pas. Tylko duże śniegi nam przeszkadzają. Latamy cały rok. W tym sezonie także planujemy loty zimowe. Chcemy nawet zorganizować zimą szkolenie. To dodatkowa korzyść i nowe umiejętności. 

Jaka jest szansa na rozwój lotniska czy choćby na budowę pasa?

R. Szadkowski: Podejście władz miasta w ostatnim czasie bardzo się zmieniło. Miasto zaangażowało się w projekt budowy pasa. Jest on już bardzo zaawansowany. Ratusz stara się pozyskać fundusze na realizację inwestycji. My też zaangażowaliśmy się w ten pomysł. Spotykamy się w Urzędzie Miasta właściwie w każdy piątek. Nie chcę jednak mówić o szczegółach rozmów.

Jak długi będzie nowy pas?

R. Szadkowski: W granicach 800-1300 metrów, mimo że początkowo planowano budowę pasa o długości 2,5 km. Prezydent Suwałk był ostatnio w Olsztynie. Wizytował tamtejsze lotnisko i oglądał pas. 

Jakie samoloty będą mogły lądować na pasie o długości do 1300 metrów?

W. Złotnik: Samoloty do 10 ton, czyli dla około 20 osób.

Czyli trzeba teraz trzymać kciuki za powodzenia projektu?

R. Szadkowski: Myślę, że to perspektywa roku lub dwóch lat. Najpierw musi zakończyć się proces pozyskiwania środków i wyłonienia wykonawcy. Jeśli za dwa lata rozpocznie się budowa pasa, to będzie sukces.

Co dzieje się na lotnisku? Od ostatniego międzynarodowego rajdu  minęło sporo czasu.

R. Szadkowski: To prawda. Współorganizowaliśmy rajd po lotniskach polskich i litewskich. Planowaliśmy w tym roku piknik lotniczy, ale nie uzyskaliśmy wystarczającej liczby punktów. Jesteśmy przygotowani na następny nabór. Chcemy zorganizować też rajd Polska-Białoruś-Ukraina.

W. Złotnik: Co roku odbywają się u nas zawody na celność lądowania. 

Jakie macie plany na przyszłość? W którym kierunku rozwijać się będzie Suwalska Szkoła Lotnicza?

R. Szadkowski: Przede wszystkim chcemy wyremontować budynek SSL. Staramy się pozyskać na to środki z UE. Planujemy zbudować też dodatkowy hangar i zakupić kolejny samolot do szkoleń. 

W. Złotnik: Przydałaby nam się także baza noclegowa, by ktoś, kto wykonuje przelot, mógł się u nas zatrzymać.

Dziękuję za rozmowę i życzę powodzenia.

Poprzedni artykuł
Następny artykuł

ZOSTAW ODPOWIEDŹ

Proszę wpisać swój komentarz!
Proszę podać swoje imię tutaj

Udostępnij:

Reklama

Najczęściej czytane

Przeczytaj więcej
Powiązane

Karatecy wrócili z Bartoszyc z medalami

W sobotę, 20 listopada w Bartoszycach odbyła się kolejna...

Suwalczanin najszybszy na Litwie

Podczas odbywającej się 11 września ósmej rundy motocyklowych Mistrzostw...

„Jemioła & Szwed” – mistrzowski występ na wesoło

Lato kojarzymy z odpoczynkiem, relaksem – w ten nastrój...