Przypuszczalnie większość z nas część życia spędza w najróżniejszych środkach lokomocji. Nierzadko z narażeniem zdrowia przemierzamy kilometry, granice, tunele, mosty i skrzyżowania. O ile komunikacja zbiorowa z racji definicji zakłada współistnienie podróży z innymi ludźmi, zwanymi także współpasażerami, o tyle doznania noszą znamiona wysoce zindywidualizowanych. Umownie, dla potrzeby jedynie prezentacji pewnego punktu widzenia, podzielimy podróż na parę etapów: rozkład jazdy, wsiadanie, ruszanie, przejazd, przystanki, interakcje, wysiadanie, wnioski.
Autor: Artur Sawicki, takatuka.blog.pl
Każdy środek transportu zgodnie z zamierzeniem przewoźnika działa równie zgodnie z pewnym rozkładem. Rozkład to wciąż unowocześniana rozpiska o potencjalnych godzinach spotkań pojazdu przewożącego i obiektu przewożonego – tutaj my. Do niedawna jeszcze należałoby wspomnieć o kartce obdartej, zacharkanej, najpewniej przez tych, którzy się spóźnili, zapisanej informacjami dodatkowymi: kto jest frajerem, kto lubi dobrą zabawę, albo komu w co. Dziś plastikowe tablice bywają ozdabiane wlepkami, ewentualnie skrupulatnie wydrapanym przy użyciu szkolnego cyrkla, tagiem. Mobilne aplikacje na telefon zmniejszyły oglądalność tychże, a po swoim smartfonie nie wypada gryzdać. Lwia część bywalców przystankowych ławeczek może zatem spokojnie śledzić uaktualnienia z częstotliwością dzienną. Warto również sprawdzić, o której autobus, na którzy przychodzimy codziennie z zegarmistrzowską punktualnością, ma swojego poprzednika i następcę, o której idzie ostatni, a pierwszy, czy przed świtem, czy tuż po. Kontrolnie można sprawdzić, czy nie pojawiła się ukradkiem nowa linia na naszym przystanku oraz czy najbliższy kurs odbędzie się zgodnie z rozkładem. Tutaj zachowania są trochę jak otumanione dymem pszczoły, aktywne inaczej. Siedzący na ławeczkach machają nogami, sprawdzają po raz wtóry zawartość portfeli, reklamówek i toreb. Zbiorowa nerwica natręctw w wydaniu light. Ruch na rewirze zaczyna się, kiedy na horyzoncie pojawia się pojazd. Świst obwieszcza pociąg, zmasowany ruch na przystanku – autobus.
Wsiadanie to czynność determinująca dalsze wrażenia z podróży. Zaniechanie albo zbyt niska motywacja do osiągnięcia celu powoduje zachwianie całego cyklu podróżowania. Bywają sytuacje losowe, w których porzucenie zamiaru bywa usprawiedliwione, ale czy koniecznie? Z całą pewnością wymaga od wsiadającego odpowiedniego przygotowania, skupienia na osiągnięciu celu. Wymagana jest również sprawność wsiadającego, która nie ma nic wspólnego ze sprawnością fizyczną. Sytuacje, które mogą się nam przydarzyć: zepchnięcie ze światła wejścia, grozi uszkodzeniem ciała ewentualnie ubrudzeniem okrycia wierzchniego. Pozornie niegroźni pasażerowie w postaci przygarbionej starszej osoby, bywają, podkreślam – co nie jest regułą, wyjątkowo sprawnymi wsiadaczami. To, co może nas spotkać, to przytyk słowny: starszym należy się pierwszeństwo, matka z ojcem nie zdążyli wychować, zejdź pan, nie pchaj się tak; ludzie! zabije, a nie da przejść.
Tu stykamy się z czynnością popychania, która dzielnie drepcze z nami przez życie. Popychający nas przedszkolni rówieśnicy mogli co najwyżej narazić się na kuksańca albo strzał z piąchy. Popychano nas do wyboru nieprawidłowej szkoły średniej, spróbowania papierosów, gorzały czy innych wspaniałości. Niektóre popchnięcia zaprowadziły nas przed ołtarz, a inne na ostry dyżur. Coraz częściej dzieje się tak, że popychani jesteśmy do coraz to gorszych zachowań. W odniesieniu do rówieśników osoby starsze używają już ostrzejszej komunikacji: gdzie leziesz stara torbo, nie pchaj się dziadu, gdzie wy wszyscy jedziecie, jak i oznajmującej: stary a głupi, pcha się – stary cap, nikt nie pomoże starszej kobiecie. Na tym etapie zagrożenie czynnej napaści jest bardzo wysokie. Zdecydowana reakcja jest przyczynkiem do pojedynku, bierność kończy się brudnymi kolanami i ogólną skuchą, bośmy dali się przewrócić. Bazyliszkowemu wgapianiem się w konkurenta przy pchaniu towarzyszy często żucie niewidocznej gumy, a ostentacyjne zajadanie miętusów potęguje doznania. Zajęcie ulubionych albo ostatnich wolnych miejsc bywa dość ryzykowne, dlatego tak ważne w tym zakresie jest nabycie odpowiedniego doświadczenia. Lekkomyślność, lub co gorsza, pośpiech w decydowaniu, powoduje zdobycie miejsca koło ludzi nieustannie gadających przez telefon, tych o wątpliwej higienie osobistej, w najgorszym razie w przejściu czy brzuchem do kasownika. Wtedy każda zbłąkana dusza poruszająca się przy użyciu jednorazowych biletów musi dotknąć nas, przeprosić i wykrzywić się, jakby usprawiedliwiała swoją prawość. To wprowadza etyczny paradoks, chcemy być fair, kasujemy bilet za przejazd i tak zatłoczonym autobusem a jednocześnie każemy komuś uwalić się na sąsiada, narazić na uwagi, kuksańce, obelgi, żeby tylko odsłonił nam szparkę kasownika. Kasowanie biletów jako czynność szkodząca współpasażerom. Jak mawiał klasyk: Szczerość w naszym klubie, to norma.
Ruszanie obfituje w nagłe, często tłumaczone jako niespodziewane, zdarzenia. Mimo krótkiego, relatywnie do całej podróży, czasu poświęcanego na ruszenie, ciąg przyczynowo skutkowy zawiązuje się nieraz i na wieki. Oto sympatyczna pani z bloku obok, w jednej chwili ma na sobie kolegę elektryka z parteru. Wpadają na siebie, niby przypadkowo, bo przecież fizyka, bezwładność, stany skupienia i absorpcje. Łapią się w ramiona, jeszcze nie pchani uczuciem, pragnieniem, a w trosce o całość nosów i kolan. Wpadają, i niczym w filmie z holi-boli-trolli woodu, zakochują. Jednorazowy przejazd z opcją wspólnej trasy przez życie. Ruszanie oprócz zawiązywania miłości i nienawiści, bo bezwładny człowiek z osiemnastoma reklamówkami wypełnionymi puszkami po piwie nie jest nawet cieniem potencjalnego amanta. Opadająca na nas nadmierna fizycznie postura, która powoduje efekt domina, zyskuje prędko status Judasza. Bardziej agresywne następstwa ma hamowanie, oprócz wpadania sobie w ramiona na zawsze, w głowie pozostanie mi scena przewracającej się reklamówki z jabłkami. Kto nie uważa, ten gapa.
Kiedy skład ruszy, prowadząc nas ku miejscom docelowym, na chwilę wszystko się uspokaja. O ile psychologia transportu zbiorowego stawia na kreatywność i nieustanną aktywizację pasażerów, przejazd składa się z rozłożonego w czasie wsiadania, wysiadania, kasowania, zajmowania miejsca i ponownego ruszania na przemian z hamowaniem. Jeśli ludzkie zachowania z każdego etapu zwielokrotnimy, okraszając dodatkowo np. trzydziestostopniowym upałem i chwilową awarią klimatyzacji, mamy dantejskie sceny, live performance, realizm w czystej formie. Awantura przypominająca teksańską masakrę piła łańcuchową wisi na włosku.