Pesymizm dominuje na rynku, dane z USA tylko nieznacznie lepsze od oczekiwań. Korekta umocnienia złotego i innych walut regionu CEE, EURUSD gwałtownie w dół. Słaby nastrój na świecie i dość udana aukcja umacniają polskie obligacje, IRS bez dużych zmian. Dzisiaj w USA wstępny indeks Michigan.
Źródło: Maciej Reluga, główny ekonomista Banku Zachodniego WBK, Departament Analiz Ekonomicznych
Czwartkowa sesja przyniosła dużo wyraźniejsze niż w środę pogorszenie globalnego nastroju. Mimo lepszych od oczekiwań danych o niemieckim eksporcie wczoraj inwestorzy zdecydowali się na realizację zysków z ostatnich wzrostów na giełdach i umocnienia surowców. Dolar odrobił część strat z ostatnich dni co obok słabszego apetytu na ryzyko miało negatywny wpływ na waluty z rynków wschodzących.
Kurs EURUSD zanotował wczoraj gwałtowny spadek do 1,13 z 1,14, co było największym ruchem w dół w trakcie jednej sesji od połowy maja. Nie pojawiła się wczoraj żadna informacja, która mogła stać za zainicjowaniem aprecjacji dolara, a jej większa część nastąpiła jeszcze przed opublikowaniem tygodniowych danych z amerykańskiego rynku pracy, które były tylko niewiele lepsze od oczekiwań. Brak kolejnych impulsów, które mogłyby pchnąć kurs wyżej i wczorajszy silny spadek sugerują, że dziś możemy zanotować kolejny dzień realizacji zysków z ostatniego silnego odbicia EURUSD. Wstępny indeks Michigan musiałby wyraźnie rozczarować, aby temu zabiec.
Kursy EURPLN i USDPLN odbiły wczoraj do odpowiednio 4,34 i 3,83 na fali odwrotu inwestorów od ryzykownych aktywów i w wyniku spadku EURUSD. Pod presją były też forint (EURHUF wzrósł powyżej 311 z 310) i rubel (USDRUB odbił do 64,3 z ok. 63,6), który był pod dodatkową presją spadku cen ropy. Wczoraj EURPLN oddalił się od pierwszego istotnego wsparcia na 4,31 i sądzimy, że przynajmniej na koniec tego tygodnia pozostanie powyżej tego poziomu. W kolejnych dniach również naszym zdaniem złoty nie powinien się umacniać z powodu zbliżającego się referendum w Wielkiej Brytanii.
Na krajowym rynku stopy procentowej stawki IRS nie uległy znacznym zmianom natomiast rentowności obligacji nieznacznie spadły. Wsparciem dla polskiego długu były umocnienie obligacji za granicą (w tym nowy rekord 10-letniego Bunda na ok. 0,023%) oraz dość udana aukcja obligacji. 10-letni spread do Bunda spadł nieco w ostatnich dniach, ale nadal utrzymuje się powyżej 300 pb (wczoraj wyniósł 303 pb).
Ministerstwo Finansów sprzedało wczoraj obligacje za ponad 4,3 mld zł, w tym za nieznacznie więcej niż 300 mln zł na aukcji dodatkowej. Łączny popyt wyniósł ok. 7,3 mld zł. Największym zainteresowaniem cieszył się 10-letni benchmark DS0726, ze sprzedaży którego pozyskano ok. 3,3 mld zł. Szacujemy, że po aukcji potrzeby pożyczkowe są już pokryte w ok. 70%. Członkini RPP Grażyna Ancyparowicz powiedziała w rozmowie z PAP, że z punktu widzenia Rady brak jest potrzeby luzowania polityki pieniężnej. Ancyparowicz wskazała, że z jednej strony za obniżką stóp może przemawiać deflacja, ale z drugiej strony istnieją duże obszary niepewności. Uważamy, że w tym roku RPP nie obniży stóp procentowych, chyba że doszłoby do znaczniejszego spowolnienia wzrostu gospodarczego.
Analityk S&P, Moritz Kraemer, zajmujący się państwami Europy, powiedział, że działania NBP będą kluczowe dla oceny kredytowej Polski. S&P przygląda się przede wszystkim ramom instytucjonalnym w Polsce i ich potencjalnemu osłabieniu.
Obecna ocena Polski od agencji S&P to BBB+ z negatywną perspektywą. Następny przegląd oceny jest zaplanowany na 1 lipca 2016 r.
Ministerstwo Finansów podało w komunikacie, że realizacja tegorocznego budżetu nie jest zagrożona, a wpływ deflacji, która może wpłynąć na obniżenie wpływów podatkowych, zostanie zneutralizowany wyższą wpłatą z zysku NBP.
Uważamy, że w tym roku nie ma dużego ryzyka, że deficyt finansów publicznych przekroczy 3% PKB – niższe wpływy podatkowe, także te niespowodowane deflacją (podatek bankowy, podatek od sklepów) zostaną zrównoważone nie tylko zyskiem NBP, ale również wpływami z aukcji LTE.
Jesteśmy jednak mniej optymistyczni jeśli chodzi o budżet na 2017 r., kiedy niespodziewanych wpływów może zabraknąć.