Od czasu moich pierwszych, rodzinnych kontaktów z mieszkańcami gminy Rutka-Tartak oraz w czasie wieloletniej pracy na tym terenie bardzo często słyszałem wspomnienia o tym, jak przed wieloma laty ich przodkowie pieszo chodzili do odległego od kilku do kilkunastu kilometrów, kościoła parafialnego w położonej dziś na Litwie miejscowości Lubowo. Postanowiłem wybrać się tam, by zobaczyć, jak wygląda miejsce, do którego przed 1918 rokiem uczęszczali wierni z Rutki-Tartak i okolicznych wsi. Chciałem również dowiedzieć się czegoś o historii tamtej parafii.

Autor: Krzysztof Masłowski

Po powrocie z wyjazdu ciekawość spowodowała, że odnalazłem dodatkowe informacje w sieci. Piszę to z nadzieją, że kogoś ta historia zainteresuje.

Pierwszy kościół w Lubowie został wybudowany w 1770 r. z inicjatywy ks. Józefa Kozłowskiego, plebana Wiżajn noszącego tytuł „proboszcza Wiżajńskiego i Lubowskiego”. Początkowo Lubowo było filią parafii Wiżajny, ale z czasem wyodrębniło się w niezależną jednostkę. W 1907 r. w parafii lubowskiej 10 proc. wiernych mówiło po litewsku, a cała reszta była polskojęzyczna. Ten stan rzeczy trwał do końca I wojny światowej. Po jej zakończeniu w 1918 r. w odległości około 2 km na południe od Lubowa wytyczono granicę polsko–litewską. Decyzja ta spowodowała, że obszar lubowskiej parafii przecięty został jak nożem na dwie części. Tę, przy kościele w Lubowie po stronie litewskiej i tę, już bez kościoła – po stronie polskiej. W II Rzeczypospolitej znalazły się wtedy wsie: Budzisko, Durowizna, Folusz, Gutowszczyzna, Krejwiany, Kupowo, Potopy, Pobondzie, Poszeszupie, Rutka Tartak, Smaczna Woda, Smolina, Wingranki, Wingrany oraz folwarki Kupowo i Wingrany. Dla tych wsi 12 listopada 1925 roku biskup Romuald Jałbrzykowski utworzył parafię w Rutce-Tartak. Staraniem ks. Józefa Przekopa i parafian, w 1925 roku w Rutce Tartak został zbudowany drewniany kościół, który służył wiernym przez długie lata.

Wróćmy jednak do Lubowa i jego świątyni. Wspomniany wyżej, stary, osiemnastowieczny kościół spłonął wkrótce po powstaniu niepodległej Litwy w 1918 roku – do dziś pozostała z niego jedynie podmurówka oraz główne i boczne schody. Łatwo zauważyć, że budowany był na planie krzyża, posiadał nawę główną, dwie niewielkie nawy boczne i małą absydę za ołtarzem. Wiadomo również, że znajdował się w nim cudowny obraz Matki Boskiej Lubowskiej, który według legendy został znaleziony na dębie, na Górze Kapliczkowej, położonej 4 km na północ od Lubowa. Niestety, również on jak i cała świątynia nie ocalał z pożaru. Obecnie wierni z Lubowa korzystają z nowego niewielkiego kościoła przy starym cmentarzu. Zwiedzając miejsce, gdzie znajdowała się stara świątynia, oprócz kościelnych fundamentów, na malowniczym wzgórzu łatwo zauważymy drewniany krzyż z wyrzeźbioną figurą świętego Jerzego. Pod nim odczytamy wyrytą na kamiennej płycie litewską inskrypcję upamiętniającą postać księdza Józefa Montwiłły (lit. Juzoapas Montvila), absolwenta Seminarium Duchownego w Sejnach, który był proboszczem parafii Lubowo w latach 1886–1912, a więc w czasach, kiedy nasze babki i dziadkowie uczęszczali pieszo lub na furmankach do lubowskiego kościoła. I tu dochodzimy do tytułowego „Titanica”.

Otóż na pokładzie odbywającego swój dziewiczy rejs RMS Titanic odbywał podróż właśnie ksiądz Józef Montwiłł. Płynął on za ocean, aby objąć parafię w Worcester w amerykańskim stanie Massachusetts. Niestety, podobnie jak setki innych poniósł śmierć w morskiej otchłani… Ci, którzy przeżyli, mówili, że kiedy statek zderzył się z górą lodową i widmo tragedii było nieuchronne, ksiądz Montwiłl odmówił zejścia do szalup ratunkowych. Pozostał w okrętowej bibliotece i uspokajał przerażonych pasażerów w języku polskim, rosyjskim i niemieckim. Do końca troszczył się o innych, słuchał spowiedzi i wraz razem z księdzem anglikańskim Thomasem Bylesem i niemieckim benedyktynem Josephem Peruschitzem do końca udzielał ostatnich sakramentów. Jego ciała nie odnaleziono. Wraz z nim zatonęły wiezione przez niego rękopisy około 600 ludowych pieśni i melodii litewskich z Suwalszczyzny zebranych przez kleryków z seminarium w Sejnach. Ze względu na carską cenzurę nie można było ich opublikować na Litwie i dlatego ksiądz Montwiłł wiózł je za ocean by tam je wydrukować. Nie dowiózł…

Fot. Krzysztof Masłowski

ZOSTAW ODPOWIEDŹ

Proszę wpisać swój komentarz!
Proszę podać swoje imię tutaj