Kolejny dzień Suwałki Blues Festival dobitnie dał odczuć, że wszyscy wkręcili się w muzyczny nastrój już na dobre. Pracującym sobota dała sposobność, by także poczuć bluesowy klimat. Od rana grano w klubach i zdecydowanie więcej osób chciało takiego muzycznego przebudzenia doświadczyć.
Dosłownie chwilę potem zaczęto koncertować na scenie na placu Marii Konopnickiej, a późnym popołudniem od występu Zdrowej Wody rozpoczęły się koncerty na scenie głównej usytuowanej w parku Konstytucji 3 Maja.
Po muzykach z Ciechocinka na scenie pojawił się wirtuoz gitary, muzyk z niebagatelnym dorobkiem i bogatym warsztatem – Dariusz Kozakiewicz. Swą muzyczną drogę rozpoczął w zespole Fatum (nie mylić z tym działającym w latach osiemdziesiątych), współpracował z Anną Jantar, Piotrem Figlem, Janem Borysewiczem, od blisko ćwierć wieku związany jest z grupą Perfect. Z tą ostatnią grupą występował na SBF dziesięć lat temu.
Tym niemniej w swym dorobku ma też wybitnie bluesowy akcent – brał udział w nagraniach słynnej płyty „Blues” zespołu Breakout. Był też członkiem pierwszego polskiego hard-rockowego zespołu Test. Występ Dariusza Kozakiewicza tak zapowiedział Jan Chojnacki podkreślając dorobek i wyjątkowość jego artystycznej drogi:
Podczas suwalskiego koncertu artysty – który na wstępie zagrał medley kompozycji Jimiego Hendriksa („Fire”, „Purple Haze”, „Manic Depression”) – gościnnie wystąpiła nietuzinkowa wokalistka – Natalia Sikora. Można by powiedzieć, że wspólną płaszczyzną stał się niejako zespół Breakout – płytę z utworami grupy nagrała trzy lata temu. Jednak podczas koncertu nie pojawił się żaden wielki przebój autorstwa Tadeusz Nalepy – chociażby „Po drugiej strony tęczy” czy „„Poszłabym za tobą”. Natalia Sikora czarowała brzmieniem (wibrujący, mocny wokal magnetyzuje słuchaczy), intrygującym imagem, bezpośredniością. Fanom udało się wynegocjować „pół utworu na bis”, a artystka, która po raz pierwszy wystąpiła w Suwałkach, z pewnością pozostawiła w odbiorcach niezatarte wrażenia.
Kolejny ciekawy skład zagościł na scenie o godzinie 20.30. Gwiazdą sobotnich koncertów był zespół SBB, a muzycy wstąpili w towarzystwie Sebastiana Riedla. Ze sceny popłynęła niebagatelna muzyka, jednakże pojedyncze okrzyki ze strony publiczności dowiodły, że nie były to brzmienia dla wszystkich. Fuzja muzyki SBB z głosem Riedla okazała się zaskakująco ciekawa. Nie dało się nie zauważyć, że legenda polskiej muzyki nie jest już triem, abstrahując – rzecz jasna – od osoby Riedla. Tym razem – bo skład SBB nie po raz pierwszy wystąpił w grodzie nad Czarną Hańczą – nie przyjechał legendarny pałker, Jerzy Piotrowski.
Foto: © Wojciech Otłowski