Miłośnicy archeologii mogą mówić o prawdziwym szczęściu – nie tylko w okresie kanikuły mieli sposobność uczestniczyć w imprezie zamierzchłej przeszłości Suwalszczyzny poświęconej, także i we wrześniu, w doskonale znanej lokalizacji, w okolicy „Cmentarzyska Jaćwingów”, odbywa się Jaćwieski Festyn Archeologiczny zorganizowany przez pracowników suwalskiego Muzeum Okręgowego.
To szczególna edycja imprezy, gdyż po raz dwudziesty miłośnicy przeszłości mogą niejako przenieść się w czasie – uczestniczyć w warsztatach, obserwować rzemieślników przy pracy, podziwiać stroje, poznać zwyczaje, doświadczyć emocji podczas pokazów walk wojów.
Trwający dwa dni festyn ma tradycyjny przebieg – pierwszego dnia zawsze prezentowane są rekonstrukcje, drugi to przede wszystkim czas na pokazy walk wojów. Jubileuszowa edycja miała wyjątkowy przebieg, gdyż zapowiedziana rekonstrukcja owiana była tajemnicą. Przybyli musieli uzbroić się w cierpliwość, bo dopiero tuż przed godziną rozpoczęcia dowiedzieli się, że będą świadkami szczególnego momentu z życia każdej społeczności – symbolicznego przejścia z beztroskiego okresu dzieciństwa. W przypadku chłopców takim obrzędem były postrzyżyny, co pamiętamy doskonale choćby z legendy o Piaście Kołodzieju. Jak wyglądała ta ceremonia w odniesieniu do dziewcząt, zobaczyć można było w sobotnie późne popołudnie podczas XX Festynu Archeologicznego.
Rekonstruktorzy z Polski i Litwy byli świadkami takiego pierwszego kroku w dorosłość Róży. O zwyczaju zapleciń, czyli plecenia warkocza, opowiedział jej tato, doskonale znany suwalczanom Mariusz Wendołowicz. Ceremonię komentował także archeolog, pracownik naukowy Uniwersytetu w Wilnie, Aleksiejus Luchtanas, a że taka uroczystość to sposobność do przekazania prezentów – Róża otrzymała od niego piękną krajkę w ulubionym, zielonym kolorze. Kolejne prezenty od uczestników tego wydarzenia to grzebień ozdobiony symbolem ognia od litewskiego Klubu Archeologii Doświadczalnej „Pajauta” oraz włócznia. Zgodnie z tradycją mama obdarowała ją lunulą – przypinką w kształcie półksiężyca, a od taty dostała użyteczne narzędzie – nóż.
Przybyli na festyn mogli zobaczyć, jak wytwarzano ubrania i ozdoby, zasiąść za kołem garncarskim, pomuzykować na bębnach wykonanych przez specjalistę w tej dziedzinie, Dariusza Pojawę.
Była też okazja, by skosztować mięsa z wędzarni zrobionej z gałęzi i darni, przyprawionego jedynie naturalnie – ziołami, a także chrupiących placuszków z mąki i wody pieczonych na rozgrzanej blasze.
Można też było wybrać się na położone nieopodal „Cmentarzyska Jaćwingów” i posłuchać ciekawych opowieści Aleksandry Siemaszko-Skiendziul – o pewnej „pomyłce” w nazwie, gdyż w rzeczywistości grzebani tam byli przodkowie Jaćwingów, o zwyczajach pogrzebowych tego ludu, a także poznać kulisy prowadzonych przez specjalistów badań tych terenów.
Jutro drugi dzień festynu, a w planie emocjonujące punkty programu – „Turniej Wojów o Skarb Skomanda” oraz turnieje łucznicze dla wojów, dzieci, młodzieży i dorosłych. Początek imprezy o godzinie 11.00.
Fotografie w postaci pokazu slajdów: Wojciech Otłowski