W dniach 25-26 lipca w Szelmencie odbędzie się Muzyczny Azyl – Benefis Bardów. W gronie zaproszonych artystów znalazł się też Andrzej Poniedzielski, jednak z przyczyn różnych nie wystąpi.
W związku z zaistniałą sytuacją Andrzej Poniedzielski opowiada NIEBYWAŁYM SUWAŁKOM w wywiadzie o swoim i cudzym NIEBYWANIU W SUWAŁKACH i o kilku innych NIEBYWAŁYCH sprawach.
Krystyna Kozioł: Panie Andrzeju, od jakiego czasu NIE BYWA pan w Suwałkach?
Andrzej Poniedzielski: Od pewnego. W Suwałkach i okolicy. Winne są temu kwestie zawodowo-rodzinne, niestety. Ale mam nadzieję, że w moim głosie słyszalne jest, jak bardzo cierpię z tego powodu. Na szczęście w cierpieniu mym jest pewien promień radości, bo będę bywał. Kiedyś bywałem bardzo często, 5 kilometrów od Suwałk mam swoje miejsce na ziemi.
Czy to miejsce jest NIEBYWAŁE?
O, tak. Dużo zrobiłem, żeby dalej było niebywałe. Uprawiałem tam minimalną ingerencję w przyrodę i dzięki temu udało mi się stworzyć taką suwalską Amazonię.
I NIE BYWA tam nikt poza panem?
Zdarzają się intruzi. Ale cierpliwie czekam, aż powymierają.
Dopomaga im pan w tym jakoś?
A wie pani, że nawet nie muszę. Oni prowadzą taki tryb życia, że radzą sobie beze mnie.
A pana kontakty z miejscową ludnością – BYWAJĄ czy raczej NIE…?
Bardzo są życzliwe. A niektóre to są nawet życzliwe i zaoczne. Na mojej posesji stoi taki stary dom i jakiś pan – bo nie wiedzieć czemu zakładam, że to jest jednak pan – podkrada mi stamtąd różne rzeczy. Nie widzieliśmy się nigdy z tym panem, ale zawarliśmy zaocznie umowę, że jedno okno zawsze zostawiam dla niego otwarte. Dzięki temu nie mam powybijanych szyb i żadnych podobnych zniszczeń.
Czasami się tylko zastanawiam, czy państwo polskie nie upomni się w jakimś momencie o podatek od tej naszej umowy. Bo to chyba darowizna czy coś…
Jak to jest – NIE BYĆ bardem w Suwałkach? Jakie to uczucie?
Smutno jest. Bardzo. Tym bardziej, że bycie bardem kojarzy mi się jakoś właśnie z Suwałkami. Chociaż muszę pani powiedzieć, że ja już od dawna w zasadzie w ogóle nie jestem bardem. O ile mówiąc o bardzie myślimy o samotnym mężczyźnie…
Samotnym?! To warunek konieczny?
…no, że sam na scenie z tą gitarą i sam sobie napisał tekst i nutki.
Uff. Wystraszył mnie pan.
No więc ja w latach 70. byłem sobie takim studentem z gitarą i dopiero w latach 80. okazało się, że byłem bardem. Wcześniej nikt nie używał takiego pojęcia, więc nie miałem o tym pojęcia.
Aha, więc dawno temu był pan jednak bardem. Co się w takim razie stało, że już nim pan NIE BYWA?
Ten destrukcyjny proces rozpoczął się w latach 80., w czasie boomu na bardów. W pewnym momencie z niepokojem zauważyłem, że w czasie każdego mojego recitalu mam pomiędzy piosenkami coraz więcej opowieści. I że są one coraz dłuższe. W jednym domu kultury jakiś pan dyrektor odliczył mi nawet honorarium, bo się doliczył, że w czasie koncertu zaśpiewałem tylko 6 piosenek, chociaż byłem na scenie półtorej godziny.
Tak bardzo lubiłem gadać, że zostałem potem konferansjerem, reżyserem, autorem tekstów dla artystów. Miałem dużo zawodów…
Jaki stosunek ma środowisko warszawskie, a w szczególności – pana środowisko – do NIEBYWANIA w Suwałkach? Czy to jest teraz bardzo trendy, czy wręcz przeciwnie – passé?
Moje środowisko to nie jest środowisko warszawskie, tylko samochodowe, bo ja strasznie dużo czasu spędzam w samochodzie. Ale generalnie mam wrażenie, że Polska centralna się ogląda na Suwałki. Oni wszyscy po prostu podejrzewają to, co ja wiem na pewno już od dawna: że Suwałki to fajne miejsce i że ludzie nigdzie indziej nie umieją tak słuchać, jak tutaj.
Nie we wszystkim mi po drodze z marszałkiem Piłsudskim, ale jedno muszę mu przyznać: Polska rzeczywiście jest jak obwarzanek. To, co najbardziej wartościowe znajduje się na jej obrzeżach.
Tak? W takim razie proszę mi powiedzieć: jakie konsekwencje ponosi statystyczny obywatel Polski, a nawet świata, z powodu NIEBYWANIA na obrzeżach Polski – w Suwałkach?
O, proszę pani, te konsekwencje są poważne. Każdy człowiek wobec oszalałego rozwoju ludzkości, technologii, musi w końcu zwrócić się na nowo do swojej wyobraźni, która – poza telefonem komórkowym – odróżnia nas od innych ssaków. I Suwałki, szerzej – cała Suwalszczyzna – jest właśnie miejscem bardzo przyjaznym dla marzeń i wyobraźni.
Hans Hellmut Kirst napisał książkę pod tytułem: „Pan Bóg śpi na Mazurach”. A ja zawsze mam ochotę dodać: „Pan Bóg śpi na Mazurach, ale na wakacje jeździ na Suwalszczyznę”.
W takim razie – kiedy i z jakiego powodu zamierza pan skończyć z procederem NIEBYWANIA w Suwałkach?
Z tym żałosnym procederem zamierzam skończyć z powodu wszechogarniającej tęsknoty. A – znając swój organizm i do tej znajomości dodając jeszcze zwłokę wynikającą z mojego wieku sześćdziesięciolatka – myślę, że nastąpi to jesienią.
Koniec listopada?
Ależ skąd. Połowa września, najdalej.
Panie Andrzeju, czekamy na Pana w Suwałkach.
To NIE BYWANIE na Suwałkach zachęciło mnie do choćby BYCIA jednorazowego i spenetrowania tamtejszych bywalców okiem niewiasty ciekawej świata :-). Uśmiecham się i pozdrawiam Suwałki!
milo bylo, choc Pana poczytac, Panie Andrzeju 🙂