Reklama

Świadkowie indyjskich misteriów

Data:

- Reklama -

We wrześniu w Suwałkach zostanie zaprezentowana wystawa wyjątkowa, bo przekraczająca granicę sacrum i profanum, ilustrująca obrzędy odprawiane od setek i tysięcy lat w południowo-zachodnich Indiach. Anna Olenkiewicz i Jan Skwara, którzy przez trzy tygodnie podglądali uczestników tych misteriów, wybrali 70 zdjęć najlepiej oddających klimat tamtego czasu i utrwalonych zdarzeń.

O przeżyciach opowiadali: Anna Olenkiewicz, Jan Skwara. Rozmawiała: Iwona Danilewicz.

Dlaczego za cel wspólnej wyprawy fotograficznej wybraliście akurat Indie?

Jan Skwara: Indie to kulturowo odmienny kraj. Chyba trudno znaleźć fotografowi lepszy temat. Tam na każdym kroku spotyka się odmienność – są inne zawody, na przykład czyściciele uszu, inne rytuały, inne religie. Obok siebie mieszkają chrześcijanie, muzułmanie i hinduiści. Do tego zabytki i niezwykła przyroda. Jest wszystko i wszystko jest podniesione do kwadratu, czyli bardzo intensywne, bardzo kolorowe, bardzo pachnące, choć nie zawsze ładnie…

Czy taka różnorodność nie przytłacza? Jeśli jest tyle fascynujących rzeczy i zdjęcia można robić w każdej minucie pobytu, w jaki sposób radziliście sobie z taką ilością bodźców?

Anna Olenkiewicz: Podczas fotografowania potrzebna jest selektywność. To nie tylko uwiecznianie określonego wydarzenia, ale sztuka wyłuskiwania najważniejszych rzeczy w danym momencie. Ten wyjazd na pewno wymagał od nas spostrzegawczości.

J.S.: Indie są krajem trudnym w odbiorze. Nie polecałbym tego kraju jako miejsca wczasowego. Indie atakują doznaniami – to jest obciążające. Czasem musieliśmy sobie zrobić chwilę wytchnienia. Różnorodność i proces dziwienia się temu światu są po prostu męczące.

Co podczas wyprawy zrobiło na was największe wrażenie?

J.S.: Na pewno brud, który w tym kraju panuje. To jest kultura, gdzie wszystko wyrzuca się na ulicę, stąd zalegające wszędzie butelki plastikowe i folie, mieszające się gnijącymi resztkami. To było negatywne odczucie, ale było też wiele pozytywnych elementów, które mnie zafascynowały. Bardzo podobała mi się kulturowa różnorodność Indii, a także życzliwość ludzi, którzy przyjmowali nas pod swój dach i częstowali lokalnymi potrawami.

A.O.: W Indiach nie dziwi widok ludzi zbierających śmieci. To jest ich źródło utrzymania. W Indiach byłam już trzykrotnie i za każdym razem zwracałam uwagę na coś innego. Podczas tej wyprawy byliśmy skupieni na obrzędach religijnych, m.in. na święcie Theyyam, w czasie którego kluczowymi postaciami są tancerze wcielający się w historyczne postacie i bóstwa. Ludność wierzy, że bóstwa te wstępują w tancerza, który za ich pośrednictwem udziela błogosławieństw.

J.S.: Tancerz potrafi przepowiadać przyszłość, wieszczyć, doradzać. Inaczej to święto można przetłumaczyć jako moment, gdy człowiek przyjmuje postać bóstwa. Theyyam jest unikalny. W innych rejonach Indii nie jest znany. Fascynujące jest też to, że mieliśmy możliwość obserwowania rytuałów, które miały swój początek tysiące lat temu i w prawie niezmienionej formie przetrwały do tej pory. Kiedyś ich podstawą było co prawda składanie ofiar ze zwierząt, co teraz oficjalnie jest zabronione, ale podkreślam oficjalnie, ponieważ byliśmy i na takich obrzędach, podczas których złożono ofiarę z koguta. Obecnie składa się najczęściej ofiary z jedzenia lub drobnych kwot pieniędzy.

Jak długo byliście w Indiach?

A.O.: Spędziliśmy tam około 3 tygodni. Pobyt nie był długi, ale był bardzo intensywny.

W jaki sposób doszło do tego wyjazdu?

A.O.: Wyjazdy dla osób zainteresowanych fotografią organizuje Jakub Śliwa. Dzięki niemu docieramy w niesamowite miejsca, jesteśmy świadkami unikalnych rytuałów. Przemieszczamy się lokalnym transportem, mieszkamy w prywatnych domach, zdarzyło nam się nawet nocować na barce. A przy okazji mamy szansę wzbogacić swoje portfolio o unikatowe zdjęcia.

J.S.: W tym roku dotarliśmy do wioski, w której jeden z mieszkańców na nasz widok wykrzyknął, że ostatnim razem białego turystę widział rok temu. Warto podkreślić, że podczas tych świąt, które fotografowaliśmy, byliśmy jedynymi osobami z zewnątrz.

A.O.: Te wyprawy są niepowtarzalne. Za każdym razem przebywamy w innym rejonie Indii. Są to podróże bardzo skrupulatnie przygotowywane. Z Jakubem miałam okazję przemierzyć południe i zachód kraju, a nawet dotrzeć dalej – aż do Himalajów.

Jak wyglądał dzień z życia fotografa w Indiach?

J.S.: Nasza wyprawa była przepełniona obrzędami. Każdy dzień był szalony. Wstawaliśmy o 3-4 rano i jechaliśmy na obrzędy. Około 10-11 była drzemka i o 16 powrót. Większość rytuałów miała miejsce wieczorem i w nocy, jednak fotografowanie w zupełnych ciemnościach było niemożliwe. W trakcie całej wyprawy zdarzył nam się jeden luźniejszy dzień. Kilka godzin spędziliśmy na plaży nad oceanem.

A.O.: Stały punkt wyprawy stanowiły spotkania, podczas których przeglądaliśmy i omawialiśmy zdjęcia. Każdy z nas wybierał 10-20 fotografii, na ich temat rozmawialiśmy.

J.S.: Co ciekawe, wszyscy byliśmy w tych samych miejscach, a każdy z nas miał inne zdjęcia. Było to inspirujące przeżycie. Dużo to nam dało w rozwoju świadomości i wrażliwości.

Uczestniczyliście w rytuałach. Czy miejscowa ludność nie reagowała wrogością na waszą obecność? Przekroczyliście przecież pewne granice.

A.O.: Ludność przyjęła nas bardzo ciepło. Byliśmy nawet zapraszani na wspólne posiłki. Jednak staraliśmy się zachowywać zasady wrażliwości i ostrożności. Mieliśmy nikłe informacje na temat tego, co może się wydarzyć, jednak wiedzieliśmy, że musimy działać z dużym wyczuciem.

J.S.: Bardzo pomogło nam też to, że byliśmy lokalną atrakcją. Nam też robiono zdjęcia, regularnie odpowiadaliśmy na pytania o samopoczucie, kraj, z którego przyjechaliśmy. Okazało się nawet, że możemy być ciekawsi niż np. wyrocznie nacinające sobie skórę na czole. Indie są unikalne pod tym względem. W tym kraju niemal wszędzie można wejść z aparatem. U nas byłoby to niewykonalne.

Czy przydarzyły wam się przykre sytuacje?

A.O.: Podczas poprzednich wypraw zdarzało się, że ludzie protestowali przeciwko robieniu zdjęć. Tym razem nic takiego nie miało miejsca.

Kiedy wracacie do Indii?

J.S.: Wiosną w Indiach będą obchody święta Kumbha Mela, odbywającego się co 12 lat. Jeżeli nie pojedziemy, wiele stracimy. Póki co, we wrześniu lecimy na Kubę.

A.O.: Będzie to prawie trzytygodniowa wyprawa fotograficzna. Staramy się zaplanować wszystko tak skrupulatnie, jak to tylko możliwe. Postaramy się dotrzeć w miejsca, gdzie będziemy mogli zetknąć się z miejscową ludnością, kolonialną architekturą i fantastycznymi krajobrazami.

Dziękuję za rozmowę.

Wystawa „Indyjskie misteria” odbędzie się 14 września o godzinie 19.00 w budynku historycznym centrum Suwałki Plaza (ul. Dwernickiego 15).

Więcej na temat świąt można przeczytać w folderze wystawy: ZOBACZ lub w naszym kalendarium.

Fot. Anna Olenkiewicz, Jan Skwara

4 KOMENTARZE

ZOSTAW ODPOWIEDŹ

Proszę wpisać swój komentarz!
Proszę podać swoje imię tutaj

Udostępnij:

Reklama

Najczęściej czytane

Przeczytaj więcej
Powiązane

„Jemioła & Szwed” – mistrzowski występ na wesoło

Lato kojarzymy z odpoczynkiem, relaksem – w ten nastrój...

Sylwestrowa noc z muzyką

W ostatni wieczór roku, Suwalski Ośrodek Kultury zaprasza w...

Młodzi tancerze obsypani nagrodami – Studio Tańca RADOŚĆ po występie w Grecji

  Ich występ oczarował jury i publiczność - tak należy...