Podobno bez pasji nie ma sztuki. A bez inspiracji? Tomasz Stańko przed koncertem w Suwalskim Ośrodku Kultury znalazł kilka minut, by opowiedzieć o satysfakcji, natchnieniu i ewolucji artysty.
Z Tomaszem Stańko rozmawiała Iwona Danilewicz.
Trzymam w ręce tomik poezji Wisławy Szymborskiej zatytułowany „Tutaj”. Jego promocja odbyła się kilka lat temu w Operze Krakowskiej. Do publikacji dołączona jest płyta, na której można usłyszeć także i Pana muzykę. Na początku tego roku wrócił Pan do Szymborskiej, wydając „Wisławę” – hołd złożony poetce.
Tomasz Stańko: Tak, to prawda. Doskonale zinterpretowała Pani mój zamysł – „Wisława” to hołd. Miałem okazję pracować z Wisławą Szymborską przy niecodziennym projekcie. Ona czytała swoje wiersze, a ja je komentowałem na trąbce lub tworzyłem przerywniki – muzyczne improwizacje. Efekt spotkania został zarejestrowany na tej płycie. Nie było to jednak nasze pierwsze zetknięcie – miałem z nią kontakt w radiu na Myśliwieckiej, poza tym dobrze pamiętałem ją jeszcze z Krakowa, kiedy jako 18-letni gówniarz chodziłem do Wacka Księżyckiego – do domu na Krupniczą. Ona tam mieszkała. Zderzałem się w tym miejscu z takimi ludźmi jak Słomczyński, Flaszen, stary Kisielewski. Ostatnią płytę postanowiłem zadedykować jej z sentymentu.
Podczas suwalskiego koncertu wystąpi Pan z orkiestrą „Aukso”. To projekt z pogranicza muzyki klasycznej i jazzu. Co było dla Pana większym artystycznym wyzwaniem – Szymborska czy „Aukso”?
T. S.: Oba projekty były interesujące. Dodam, że „Aukso” to dojrzały projekt. Ktoś z zespołu obliczył nawet, ile lat temu występowaliśmy razem. Z kolei pani Szymborska miała specjalne znaczenie. Spotkania z nią odbywałem w mgnieniu oka, ale to wszystko miało swój sens. Najbardziej oddziałuje na mnie samo życie i sztuka. Sztuka jest mi najbliższa. Szukam inspiracji wszędzie – i w literaturze, i w sztukach wizualnych. Mój poprzedni album „Dark Eyes” poświęcony był z kolei portretowi autorstwa Kokoszki, który znalazłem w Nowym Jorku.
Dwie kompozycje na płycie „Wisława” noszą tytuły wierszy poetki – „Mikrokosmos” i „Metafizyka”. Chcę nawiązać do „Mikrokosmosu” i zapytać, czy jest Pan człowiekiem „zdumionym światem”?
T. S.: Nie jestem zdumiony. Na świecie tyle się dzieje. Człowiek występuje w tylu kontekstach. Jesteśmy ostatnim punktem ewolucji, najdoskonalszą formą materii, która wzięła swój początek od atomu helu z jednym elektronem i która ewoluując, dotarła do poezji pani Szymborskiej. To jest wciąż to samo – wytwór węgla. My też stanowimy odmianę „węglaków”.
W tym wierszu ujęło mnie pomieszanie pospolitości, zwyczajności, codzienności z bardzo głębokimi pytaniami i unikalnymi, niezwykłymi rzeczami, pojęciami. Kwintesencją człowieczeństwa jest równowaga między zwyczajnością i transcendentalnymi pytaniami, podkreślenie codzienności jako równie istotnego zagadnienia.
Co daje Panu satysfakcję?
T. S.: Nie wiem. Ostatnio satysfakcjonuje mnie spełnienie, bo czuję się spełniony. Nie uważam, żeby rozwój był rzeczą, która jest specjalnie premiowana, ale dobrze jest się rozwijać. Staram się całe życie udoskonalać. W ogóle mam wrażenie, że materia ma tendencje do rozwoju i komplikacji. Ja też staram się wzbogacać swoje wnętrze, „komplikować” je. To daje mi pewnego rodzaju spełnienie, jest przyjemne i satysfakcjonujące właśnie.
Dziękuję i czekam z niecierpliwością na koncert z „Aukso”. Będzie to dopełnienie tej krótkiej rozmowy – w końcu „Aukso” to przecież wzrost, rozwój.
Fot. Niebywałe Suwałki