Przekonanie o współistnieniu obok świata realnego rzeczywistości duchowej towarzyszy ludziom od tysięcy lat i obejmuje swoim zasięgiem obszar praktycznie całego świata. Analiza źródeł historycznych dowodzi, że jedną z pierwszych form religijności był animizm, czyli przekonanie o istnieniu bytów niewidzialnych zarówno w świecie ludzi, zwierząt, jak i przyrody nieożywionej.
Autor: Krzysztof Snarski
Edward Burnett Tylor (1832-1917) – autor koncepcji animizmu – w sposób szczególny skupił się na dogłębnej teorii o duchach (szczególnie osób zmarłych), czyli istotach nadprzyrodzonych, towarzyszących ludziom. Duchy zmarłych przodków zazwyczaj sprzyjały ludzkim poczynaniom, towarzyszyły w podróży, sprawowały opiekę nad domem. Oprócz poczucia obecności niematerialnego towarzystwa, człowiek od samego początku starał się nawiązać osobistą relację z duchami. W tym celu, z biegiem czasu wyznaczone zostały szczególne momenty, kiedy kontakt ten był łatwiejszy. Spotkania żywych z duszami zmarłych odbywały się w szczególnych sytuacjach. Sprzyjał temu czas przesileń zimowego i wiosennego, obrzędowość przejścia realizowana w zaciszu domowego ogniska, tudzież nabożeństwa związane z dorocznym cyklem obrzędowym w miejscach uznawanych za święte. Za nawiązanie kontaktu z duszą zmarłego odpowiedzialna była osoba kapłana, przewodnika misterium, pełniącego funkcje mediacyjne między światami. Ów wprowadzony w stan zawieszenia między życiem i śmiercią stawał się przekaźnikiem tego, co duch chciał powiedzieć.
Kulturowy obraz słowiańszczyzny niewiele różnił się od tego badanego i opisywanego przez Tylora. Rok wegetacyjny według kalendarza agrarnego rozpoczynał się jesienią. Dni przełomu października i listopada to w obserwacjach ludowych czas zmagania życia ze śmiercią. Zielonych kiełków zboża z mrozami i śniegiem. To także czas szczególnej aktywności dusz zmarłych i prób nawiązania relacji między światami.
Na Słowiańszczyźnie, w okresie przedchrześcijańskim, a w rzeczywistości nawet do lat trzydziestych XX wieku, szczególną popularnością cieszyły się wydarzenia obrzędowe zwane Dziadami. Już sama nazwa sugerowała, że miały one dotyczyć nawiązywania kontaktu z przodkami.
Jaki był zasięg terytorialny obrzędu Dziadów? Z materiału źródłowego, a także literatury tematu dowiadujemy się, że był to zwyczaj bardzo popularny na Suwalszczyźnie, całym pasie Podlasia, sięgając po Roztocze i dalej na południe. Ślady tej obrzędowości odnajdujemy także na Litwie, Łotwie, w Rosji, Białorusi, Ukrainie. Zbliżone praktyki obrzędowe funkcjonowały także wśród Bałtów, a także w wielu kulturach pozaeuropejskich. Śmiało można stwierdzić, że więcej pozostałości tego zwyczaju można odnaleźć w rejonach zamieszkałych przez prawosławnych niż katolików i protestantów.
W jakim celu organizowano Dziady? Odpowiedź na to pytanie jest wielowątkowa, jednakże dominującym jest chęć pomocy duszom zmarłych przodków w dostaniu się do raju. W tym celu na przełomie października i listopada organizowano wieczorne spotkania. Spotykano się na cmentarzach – przy kaplicy (miejscu wspólnym wszystkim duszom zmarłych), bądź wokół centralnego miejsca domu – przy piecu.
Na cmentarze przynoszono ze sobą jedzenie, szczególnie potrawy zawierające mak lub grzyby (produkty o silnym kulturowym znaczeniu mediacyjnym między światami), oprócz tego jaja, pszenicę i miód. Na takich cmentarnych ucztach nie mogło zabraknąć alkoholu, który w postaci butelki wódki był nieodłącznym elementem uroczystości. W niektórych regionach palono duże ogniska, które miały wskazać duszom kierunek na ucztę. Czuwający nad wszystkim mistrz ceremonii, nazywany Koźlarzem, bądź Guślarzem, wypowiadając odpowiednie słowa – zaklęcia – przywoływał dusze zmarłych na ziemię i zapraszał do ucztowania. Każdy żywy uczestnik miał za zadanie skosztować przygotowanych potraw, upuszczając celowo odrobinę pokarmu na ziemię – właśnie na pożytek duszom. Podobnie rzecz się miała z alkoholem. Przed wypiciem należało uronić kilka kropel na ziemię. Resztki pokarmu i niedogaszone ognisko pozostawiano i bardzo powoli – aby nie przeszkodzić duchom – oddalano się do swoich domów. W tych dniach powstrzymywano się od prac gospodarskich. Nie można było wykonywać gwałtownych ruchów, kobiety nie sprzątały ze stołu, nie palono w piecu. Wszystko to miało zapewnić duszom odpowiednie warunki, by mogły pożywić się i bezpiecznie wrócić w zaświaty.
Nastawienie duchowieństwa do tego typu obrzędowości było niejednoznaczne. Z jednej strony księża katoliccy zabraniali uczestnictwa w Dziadach, zapraszając w tym samym czasie do obchodzenia Święta Wszystkich Świętych. Później ustalony został dzień 2 listopada jako wspomnienie wszystkich zmarłych (Dzień zaduszny). Duchowieństwo prawosławne pozostawało neutralne wobec praktyki Dziadów, zwracając uwagę wiernych na szereg innych dni, w których również powinno się oddawać cześć świętym i w ogóle wszystkim bliskim zmarłym. Duchowieństwo kościołów greckokatolickich (Unici) natomiast wyruszało wieczorami, podczas świętowania dziadów, na cmentarze i tam sprawowało nabożeństwa za dusze wiernych zmarłych.
Obrzęd Dziadów sprawowany na Słowiańszczyźnie stał się także inspiracją literacką dla Adama Mickiewicza. Dziady jego autorstwa, zwłaszcza część II, nawiązują do przebiegu rzeczywistych obrzędów. Stanowią jednak pewną stylizację literacką, zbudowaną na kompilacji licznych obserwowanych praktyk chrześcijańskich z przekazami archiwalnymi.
***
W tradycyjnej kulturze ludowej, z której pokładów współcześnie czerpiemy każdego dnia, znajdujemy szereg innych obrzędów, zwłaszcza cyklu dorocznego, podczas których realizowana jest idea kontaktu między światami. Być może nieco mniej spektakularnie to wygląda, jak w przypadku Dziadów, ale nie zapominajmy, że dodatkowe nakrycie, które ustawiamy na wigilijnym stole, a także potrawy z grzybów, maku, miodu, czy suszu owocowego, w swej podstawowej warstwie znaczeniowej nawiązują właśnie do specjalnego ugoszczenia dusz wszystkich bliskich nam zmarłych.
Źródła:
Z. Gloger, Encyklopedia staropolska, T. I-II, Warszawa 1958
Z. Gierała, Szczodraki, kusaki, lany poniedziałek, Warszawa 1989
P. Grochowski, Dziady. Rzecz o wędrownych żebrakach i ich pieśniach, Toruń 2009
K. Moszyński, Kultura ludowa Słowian, Kraków 1934 [reprint]
O. Swianiewiczowa, Dziady białoruskie, „Rocznik Polskiego Towarzystwa Naukowego na Obczyźnie” 1960
M. Wantowska, „Dziady” kowieńsko-wileńskie, [w:] Ludowość u Mickiewicza, red. J. Krzyżanowski, R. Wojciechowski, Warszawa 1958
Patrzymy, a nie widzimy – może zbyt zacięci jesteśmy codziennością.
Życzę zdrowia i wszelkiej pomyślności Autorowi i jego Rodzinie.
Jak zawsze: dogłębnie zrealizowane i przedstawione zagadnienie. Gratuluję i podziwiam. Czytam z przyjemnością.