Reklama

Jestem rzemieślnikiem, nie artystą. Spotkanie z autorem kryminałów – Markiem Krajewskim (wideo)

Data:

- Reklama -

Jak wygląda codzienność pisarza, który żyje wyłącznie z tworzenia książek? Dobry plan to podstawa – w końcu Marek Krajewski dla poczucia niezależności porzucił nawet pracę na Uniwersytecie Wrocławskim. Decyzji nie żałuje. O planach wydawniczych, rutynie i spotkaniach z czytelnikami autor opowiadał podczas 4. Międzynarodowych Targów Książek w Białymstoku.

Marek Krajewski ze swoimi czytelnikami spotkał się w niedzielny poranek, 26 kwietnia. Rozmowę moderowała Dorota Sokołowska, dziennikarka Radia Białystok.

Krajewski od 2007 roku zajmuje się zawodowo pisaniem. Pracuje nad kolejnymi powieściami kryminalnymi, wydając średnio jedną książkę na rok. Swoją aktywność pisarską dokładnie zaplanował. Kryminały zamierza pisać do sześćdziesiątki, potem zajmie się powieściami historycznymi  – ma już kilka pomysłów. Na maile odpowiada we wtorki i soboty, chyba że dotyczą spraw pilnych. Skąd ta drobiazgowość? Niektórzy powiedzieliby, że to normalne u zodiakalnej Panny. Sam Krajewski do pedanterii przyznaje się otwarcie, ale jak twierdzi – w horoskopy nie wierzy.

Autor chętnie podpisywał książki.
Autor chętnie podpisywał książki.

Pisarz, choć bardzo lubi spotkania autorskie, wyznaje pewną zasadę, która pozwala mu wyjść obronną ręką z trudnych sytuacji. – Ta stara zasada z psychologii to pesymizm defensywny. Zawsze wygrywa się na tej postawie – podkreślił pisarz podczas spotkania w Operze i Filharmonii Podlaskiej w Białymstoku. Czytelnicy potrafią bowiem zaskoczyć. Markowi Krajewskiemu zapadły szczególnie w pamięć dwa spotkania. Tuż po wydaniu pierwszej książki – „Śmierć w Breslau” autor uczestniczył w Dniu Bibliotekarza w Lesznie. Na 100 obecnych tam kobiet żadna nie przeczytała tej powieści. Jedyne pytanie, które padło z sali, dotyczyło przetłumaczenia słowa salceson na niemiecki. A że autor bardzo dobrze mówi w tym języku, chętnie pomógł. Inne spotkanie, tuż po przyznaniu Markowi Krajewskiemu nagrody Paszportu Polityki w dziedzinie literatury, odbyło się w Kłodzku. Tym razem na sali czekały na pisarza dwie osoby. – Nie liczy się ilość, tylko jakość – skomentował pisarz, przypominając, że było to niezwykle miła rozmowa przy herbacie.

Dokładność to cecha, która pomaga Markowi Krajewskiemu również w pracy – pozwala dobrze zaplanować intrygę. Pisarz nie opiera się na prawdziwych wydarzeniach, nie sięga do archiwów policyjnych i sądowych. Twierdzi, że inspiracja jest wszędzie – w rozmowach, filmach, przemyśleniach. Najlepszą receptą na kryminał jest znalezienie dominanty powieści. Z każdą książką autorowi przychodzi to coraz trudniej. – Cierpię już na deficyt pomysłów po napisaniu 14 książek. Nie lubię się powtarzać, nie chcę powielać rozwiązań fabularnych z innych kryminałów – zaznaczył w Białymstoku.

Jak planuje fabułę swoich powieści Krajewski? Do budowy kilkudziesięciu scen używa kolorowych karteczek. Potem zostaje już „tylko” pisanie. Pierwszymi recenzentami są żona pisarza i jego kolega – dr logiki z Uniwersytetu Wrocławskiego. Czytelnicy bywają przecież bardzo dociekliwi, wychwytują każdy błąd, brak logiki lub niedoskonałość. Sami także mają własne sugestie, dotyczące m.in. kulinariów w powieści – kaszanki, zimnych nóżek, czy „stopki czegoś mocnego”, a nawet wątków pobocznych, których rozwinięcia wręcz się domagają. Autor stworzył nawet specjalny plik w komputerze o nazwie: Uwagi czytelników.

Marek_Krajewski_3Ciekawym doświadczeniem Marka Krajewskiego było wspólne pisanie powieści z Mariuszem Czubajem. Współpraca na linii Warszawa – Wrocław przebiegała gładko i sprawnie. Krajewski wcielał się w rolę piszącego, a Czubaj w rolę recenzenta i odwrotnie. Powstała w ten sposób „Aleja samobójców” – książka spodobała się czytelnikom, ale nie recenzentom. – Krytyka wdeptała nas w błoto. Najłagodniejszy tytuł recenzji brzmiał: Samobójstwo literackie. Zostałem zaimpregnowany na ciosy krytyki. Od tego momentu nie przejmuję się krytykami. Oni dostają moje książki za darmo, a czytelnicy wydają na moje książki swoje ciężko zarobione pieniądze – podkreślił podczas spotkania.

Marek Krajewski w Białymstoku mówił również o planach wydawniczych na najbliższe miesiące. Wraz z wrocławskim medykiem sądowym – Jerzym Kaweckim napisał książkę „Umarli mają głos”. To zbiór 12 prawdziwych i przerażających historii, które zdarzyły się od 1978 do 2010 roku we Wrocławiu. Są to opowieści narracyjne, w których Krajewski wprowadził pewne zmiany dotyczące m.in. nazwisk i miejsc. W maju książka będzie dostępna na półkach księgarni.

Znajomość z Kaweckim, prócz strony wydawniczej, przyniosła Krajewskiemu również konkretną wiedzę. Stał się bardziej wiarygodnym pisarzem, dzięki temu, że został „asystentem” podczas sekcji zwłok. – Wiem, jaki jest kolor ludzkiego tłuszczu, wiem jak wygląda ludzki mózg, płuca, wątroba, wybroczyny na ciele – zaznaczył, wspominając, że na całą sytuację patrzył okiem badacza. Ta obserwacje wykorzystał w kolejnych powieściach.

We wrześniu zostanie wydana kolejna książka pisarza – „Arena szczurów”.

1 KOMENTARZ

ZOSTAW ODPOWIEDŹ

Proszę wpisać swój komentarz!
Proszę podać swoje imię tutaj

Udostępnij:

Reklama

Najczęściej czytane

Przeczytaj więcej
Powiązane

„Jemioła & Szwed” – mistrzowski występ na wesoło

Lato kojarzymy z odpoczynkiem, relaksem – w ten nastrój...

Sylwestrowa noc z muzyką

W ostatni wieczór roku, Suwalski Ośrodek Kultury zaprasza w...

Młodzi tancerze obsypani nagrodami – Studio Tańca RADOŚĆ po występie w Grecji

  Ich występ oczarował jury i publiczność - tak należy...