Jana Chojnackiego publiczność Suwałki Blues Festival, mieszkańcy Suwałk i fani „Trójki” znają bardzo dobrze. Ale czy aż tak dobrze, by z całą pewnością stwierdzić, że prowadzący audycję „Bielszy Odcień Bluesa” był aresztowany za przemyt alkoholu, a Tadeusz Kantor objął go zakazem rozmów z aktorami Cricot 2 i że muzycy „The Manhattan Transfer” mianowali go „piątym członkiem” zespołu?
„Blues z kapustą” to nie akademicki wykład historii „muzyki korzeni” – to subiektywna opowieść, pełna dygresji, wspomnień, autobiograficznych odniesień, subtelnie operująca autoironią i poczuciem humoru. Absurdy PRL-u, losy inteligenckiej rodziny pogrążonej przez historię w socjalistycznej szarzyźnie, uroki dzieciństwa, bunty i ekscesy młodości poszukującej niedostępnych w siermiężnej rzeczywistości kolorów, świeżego powietrza, wolności – i muzyki! Dla wszystkich kochających muzykę, pure nonsens, smaczne anegdoty i dobrą literaturę, dla wszystkich czujących bluesa.
Kiedyś, w „Nie tylko dla orłów”, Jan Chojnacki śpiewał kuplet: „Wielka radość nas rozpiera, jak rozpiera groch jelita frontowego oficera”. Czuję to samo jako wydawca tej książki, któremu udało się skruszyć zatwardziały opór Autora. Jerzy Illg
O czym Jan Chojnacki pisze w „Bluesie z kapustą”?
Pierwszy impresaryjny wyjazd nastąpił wiosną 1972 roku – i był to mój pierwszy w życiu kontakt z zagranicą. Konkretnie: z ZSRR. Trasa: Moskwa, Erywań, Batumi, Tbilisi, Grozny, Machaczkała, Ordżonikidze, Baku, Odessa i ponownie Moskwa. Kawał świata w trzy tygodnie. W tym czasie narody polski i radziecki żyły w organicznej koegzystencji i wielkiej przyjaźni. W Kraju Rad byłem więc niby swój, ale jednak „inostraniec”. Z chwilą opuszczenia samolotu LOT dostałem się natychmiast pod lodowato opiekuńcze skrzydła Inturista (sowieckiego odpowiednika naszego Orbisu). Zajęła się mną bardzo duża kobieta, która nie zważając na protesty, wyrwała mi ciężką walizkę i dzierżąc ją ze swobodą, powiodła do samolotu Aerofłota, zaparkowanego około kilometra od hali odlotów. To był szybki marsz przez betonowe odludzie. Po schodkach weszliśmy do zupełnie pustego iła. Moja przewodniczka delikatnie cisnęła walizę na półkę, mruknęła zapraszająco: „Sadities’. Zaprieszczajetsia kurit’!”, i poszła sobie. Dopiero po paru minutach, nie wiadomo skąd, pojawiła się obsługa samolotu, a po kwadransie w potwornym tumulcie wtargnęli na pokład pasażerowie tubylcy. Wnętrze statku powietrznego wypełniły ożywiony gwar, zapach tajemniczych potraw i napojów oraz gdakanie kur. Z moim sąsiadem jeszcze przed startem byliśmy po imieniu i już ożywieni kilkoma łykami bardzo gorzkiej wódeczki z drewnianych kielonków, zakąszonych bardzo ususzonym sudżukiem. Czułem się trochę jak na Bazarze Różyckiego, byłem wśród swoich. Z tą dychotomią reakcji gospodarzy na mój status „inostrańca” miałem do czynienia podczas tej i wszystkich następnych pobytów w ojczyźnie Bułhakowa. I to jest chyba największa atrakcja w kontaktach z mieszkańcami Imperium. Nigdy nie jest nudno.
Za tym pierwszym razem nie było mi nudno także ze względu na otoczenie rodaków. Przewodziłem grupie słynnych polskich artystów prezentujących program Мы дарим вам песни (Darujemy wam piosenki). Trzon muzyczny stanowili Waganci, czyli kolejne wcielenie Czerwono-Czarnych wzbogacone o Jarosława Kukulskiego. Do tego soliści: Jacek Lech, Anna Jantar, Dana Lerska, Włodzimierz Wander, Daniel Kłosek, Irena Woźniacka i konferansjer Bogdan Orski. W sumie, z technicznymi – piętnaście osób. Program zamykała gwiazda wieczoru – Lew Lewterow! Tak właśnie – Lew Lewterow!
Ten utalentowany wokalista, zwany bułgarskim Aznavourem, z nieznanych mi powodów był magnesem przyciągającym radziecką publiczność. Naturalizował się w naszej ludowej ojczyźnie do tego stopnia, że ilekroć gdzieś telefonował, anonsował się słowami: „Добро пожаловать! Беспокоит вас Польский певец Lew Lewterow” (Witajcie. Niepokoi was polski piosenkarz L.L.). Osobiście przekonałem się o magicznej sile tych słów. Wystarczył jeden telefon L.L. do dyrektora lokalnej sieci handlowej w Erywaniu, bym już następnego dnia mógł zakupić nieosiągalny dla 99 procent mieszkańców ZSRR odbiornik radiowy Riga 103. To był cud radzieckiej techniki – przenośny odbiornik radiowy pierwszej klasy (według standardów ZSRR), w prawdziwej drewnianej obudowie, oparty na siedemnastu tranzystorach, z dwoma szerokopasmowymi głośnikami i sześcioma zakresami fal (także FM!). Gra pięknie i waży z bateriami ponad sześć kilogramów. Do dziś stanowi ozdobę mojej kolekcji. Gra!
Dzięki uprzejmości Wydawnictwa ZNAK czytelnicy „Niebywałych Suwałk” mogą wygrać aż 5 książek „Blues z kapustą” Jana Chojnackiego. Codziennie na naszej stronie (w tym artykule) publikować będziemy kolejne pytania konkursowe. Odpowiedzi (wraz ze swoim imieniem i nazwiskiem) prosimy przesyłać do nas mailem: redakcja@niebywalesuwalki.pl
- Kiedy ostatni raz Jan Chojnacki gościł w Suwałkach – i z jakim wydarzeniem związana była jego obecność? (pytanie z dnia 6 maja 2016 roku)
- Od którego roku audycja „Bielszy Odcień Bluesa” gości na antenie „Trójki”? (pytanie z dnia 7 maja 2016)
- Założycielem jakiego internetowego radia jest Jan Chojnacki? (pytanie z dnia 8 maja 2016 r.)
- W którym roku odbyła się pierwsza edycja Suwałki Blues Festival, którego „dobrym duchem” jest właśnie Jan Chojnacki? (pytanie z dnia 9 maja 2016 r.)
- Jacy artyści wystąpią w tym roku podczas koncertu otwarcia Suwałki Blues Festival, który będzie transmitowany na antenie radiowej „Trójki” w ramach audycji „Bielszy Odcień Bluesa”?
KONKURS ROZSTRZYGNIĘTY!