Jarmark Kamedulski w tym roku mocnym akcentem zakończył Artur Andrus. Niedzielny (07.08) recital kabaretowy w Suwalskim Ośrodku Kultury był zaskakującą podróżą przez absurdy dnia codziennego i historie nie tylko z palca wyssane.
Nie wiadomo kiedy minęły dwie godziny. Artur Andrus z zespołem na scenie wykonywali piosenki o wakacyjnym podrywaczu, którego dziadek był księciem, a zęby miał po matce, o „Babie na psy”, „Cynicznych córach Zurychu”. W programie znalazły się też: „Diridonda”, „Mona Lisa”, „Petersburg”, czy piosenka z „autorskim tłumaczeniem” z repertuaru „Boney M” i… szanta, w dodatku skierowana do narciarzy.
Najżywszą reakcję wywołała jednak warszawska ballada dziadowska – w treści swojej związana – a jakże – z Suwałkami. Artur Andrus nawiązań do miasta nad Czarną Hańczą w swoim repertuarze miał sporo (sam przyznał, że uprawia wazeliniarstwo), jednak czegoś takiego publiczność jeszcze nie słyszała. Piosenki o wydarzeniach w mieście nikt dotąd nie napisał – i to specjalnie z okazji jednego show. Andrus jest pierwszy. To mu trzeba oddać, podobnie jak to, że połączenie newsów opublikowanych w ostatnim numerze „DwuTygodnika Suwalskiego” w najbardziej zaskakujące zwrotki wyszło mu przednio. Słowa piosenki publikujemy poniżej.
Andrus ujął publiczność humorem, dworował z siebie samego, swojej kondycji fizycznej i przygotowanej choreografii. Dziennikarz nawiązywał również do współpracy z Andrzejem Poniedzielskim, od którego zaczerpnął wyjątkową umiejętność tłumaczenia piosenek z nieznanych języków („przecież tłumaczę na polski” – miał na zarzut nieznajomości języka francuskiego odpowiedzieć pewnego razu Andrzej Poniedzielski), tłumaczył, czym jest liryka orzechowa o korzeniach tradycyjnych, opowiadał o zespołach stworzonych na potrzeby określonych piosenek o wdzięcznych nazwach „Wrak człowieka”, „Westchnienie haremu”, „Demony sanatorium” lub – jak kto woli – „Bogowie rehabilitacji”.
Kilka lat temu – zasłużenie – Artur Andrus otrzymał tytuł Mistrza Mowy Polskiej. Suwalska publiczność przekonała się, że wraz z tym tytułem z całym przekonaniem można mu nadać jeszcze inny – mistrza bon motu.
Suwalska ballada dziadowska
Sierpniowe niebo grom czasem przetnie
Chmury od rana wiszą dziś
Janusz ma Daewoo czternastoletnie,
Bierze nim udział w akcji „Krzyś”.
Janusz na księdza spojrzał w popłochu
I swoją żonę przyzywa
Ksiądz ją poświęci tak jak samochód
Żona jest równie leciwa.
Ledwo co Janusz wspomniał o żonie,
Dostał od żony po pysku.
Tymczasem ksiądz na akordeonie
Przygrywa coś przy ognisku.
Z akordeonu dźwięki muzyki,
Zaczyna się potańcówka
Mówią, że bardzo gościom z Afryki
Smakuje polska grochówka.
Szwagier Janusza w sadzie ma gruszki
I przeżył traumę okropną
Bo gdy przejeżdżał kiedyś Kościuszki
Ktoś nagle w Audi go kopnął.
Szwagier miał w sierpniu lecieć na Bali
Ale namówił żonę swą
Na all inclusive do dwóch szpitali
Na neurologii miejsca są.
Wczoraj się Janusz dowiedział z radia,
Że koleżanki jego żony
W sobotę nad Zalewem Arkadia
Napadły dwa Pokemony.
Poszkodowane zdanie zmieniły
Po przesłuchaniu we wtorek
To jednak nie Pokemony były
Lecz Żwirek i Muchomorek.
Fot. Niebywałe Suwałki – Marcin Tylenda oraz Wojciech Otłowski – www.wojciech-otlowski.pl