W sierpniu 2016 roku Zuzanna Andruczyk stanęła na szczycie Mont Blanc. Po powrocie zapowiadała, że kolejnym jej celem jest Kilimandżaro. Nie upłynął nawet rok od tamtej chwili, a suwalczanka właśnie wyrusza do Afryki, aby zdobyć kolejny klejnot w Koronie Ziemi.
Autor: Iwona Danilewicz
W 1889 roku Hans Meyer i Ludwig Purtscheller stanęli na Dachu Afryki. To ich uznaje się za pierwszych zdobywców afrykańskiego szczytu. Kilimandżaro, najwyższa samotna góra na świecie, pnie się w kierunku nieba na wysokość 5895 m n.p.m. Ma o 1085 metrów więcej niż Mont Blanc.
– Zdecydowałam się na wejście na Kilimandżaro, ponieważ to góra niezwykle ciekawa pod wieloma względami. Nie będzie to wyprawa taka, jak wcześniej – na Mont Blanc. Kilimandżaro nie jest górą lodową, to wygasły wulkan. Żeby zdobyć szczyt, najpierw trzeba pokonać kilka pięter roślinności – tłumaczy Zuzanna Andruczyk. Zarówno ona, jak i inni członkowie wyprawy, będą przedzierać się przez wiecznie zielone lasy, przez górskie łąki, aż do wiecznych śniegów.
Wyprawa, która rozpocznie się 28 stycznia, potrwa około 10-12 dni. – Tym razem wyjeżdżam z agencją 4challenge z Wrocławia, z którą nawiązałam współpracę. Będę motywować innych członków wyprawy – zaznacza Andruczyk.

Zuzanna Andruczyk do zdobywania Kilimandżaro przygotowywała się nieco inaczej niż do wej wejścia na Mont Blanc. – Tym razem też pomagał mi trener Adam Pomian. Treningi nie były tak ciężkie kondycyjnie jak przed Mont Blanc, skupiliśmy się bardziej na ćwiczeniach cardio. Treningu siłowego było znacznie mniej – dodaje Zuza Andruczyk.
Zdobywanie Kilimandżaro niektórzy porównują do trekkingu. Zuza Andruczyk przyznaje, że sporo w tym prawdy, trzeba jednak pamiętać o tym, że „Góra światłości” może szykować nieprzyjemne niespodzianki. – Po przekroczeniu progu 4000 metrów organizm różnie reaguje. Mimo że to góra łatwiejsza technicznie od Mont Blanc, wszystko może się na niej zdarzyć. Choroby wysokościowej nie da się przewidzieć – podkreśla suwalczanka.
Na wyprawę Zuza Andruczyk nie zabiera już raków ani czekanów. Plecak będzie miała jednak równie ciężki. Zakłada, że i tym razem może to być około 30 kg. Andruczyk Mont Blanc zdobywała razem z UNICEF-em, z Kilimandżaro będzie tak samo. – Ogromnie się cieszę na myśl o tej wyprawie. To kolejny krok w stronę zdobycia Korony Ziemi. Wielką wartość ma dla mnie również to, że będę mogła odwiedzić szkołę w Moshi – mówi Zuza Andruczyk, dodając, że dzieciom, które borykają się z trudnymi warunkami, brakiem pomocy dydaktycznych, brakiem ubrań i przyborów szkolnych, zamierza przywieźć pakunek uzupełniający część tych potrzeb.

Z wyjazdem do Afryki wiążą się też zagrożenia zdrowotne. Inny klimat osłabia organizm, do tego dochodzą choroby tropikalne, dlatego obowiązkowe jest szczepienie przeciwko żółtej febrze, sugerowane jest również zaszczepienie się przeciwko tężcowi i błonicy, żółtaczce, polio i durowi brzusznemu. Temperatury podczas wyprawy będą wahały się w przedziale od od ponad trzydziestu stopni u stóp Kilimandżaro do poniżej minus dziesięciu w czasie zdobywania szczytu.
Zapytana o kolejny cel, Zuza mówi przezornie, że przy założeniu, że uda się jej wejść na szczyt Kilimandżaro, następnym jej celem będzie Elbrus – i to jeszcze w tym roku.
Koszt wyprawy na Kilimandżaro to minimum 10 tys. złotych. Zuzannę Andruczyk wsparli: 4challenge, Robert Szczęsny Agro Doradztwo Szczęsny, RESO Europa Service, AQUAEL, PWiK w Suwałkach Sp. z o.o., Malow, Hotel Logos, PEC Suwałki, Prywatna Szkoła Kierowców „Jan Wasilewski”, PGO Suwałki, UNICEF Poland, Vytautas, Pogodne Suwałki.
Patroni medialni wprawy: Niebywałe Suwałki, Suwalki24.pl