Reklama

Muzyka jest jak spa, basen, czy sauna – to przyjemność. Rozmowa z Kazimierzem Dąbrowskim, dyrygentem Suwalskiej Orkiestry Kameralnej

Data:

- Reklama -
Na zdj. Kazimierz Dąbrowski.
Na zdj. Kazimierz Dąbrowski.

Podczas kolejnego spotkania w cyklu „Filharmonia Suwałk” (16 maja o godz. 19.00) będzie można usłyszeć wyjątkowo dzieło Sergiusza Rachmaninowa. II Koncert fortepianowy c-moll op. 18 to jeden z najsłynniejszych utworów romantycznych w historii. Na Dużej Scenie SOK dzieło znakomitego rosyjskiego kompozytora wybrzmi spod palców Radosława Sobczaka, zdobywcy tytułu „Najlepszego Polaka Konkursu” oraz finalisty XIV Międzynarodowego Konkursu Chopinowskiego. O tym koncercie i innych projektach Suwalskiej Orkiestry Kameralnej opowiada Kazimierz Dąbrowski, dyrygent.

Z Kazimierzem Dąbrowskim, dyrygentem Suwalskiej Orkiestry Kameralnej rozmawiała Iwona Danilewicz.

„Filharmonia Suwałk” to nowy cykl koncertów organizowanych w Suwalskim Ośrodku Kultury. Dotychczas w tym cyklu z muzykami Orkiestry Kameralnej wystąpili: wiolonczelista Tomasz Strahl i pianista Janusz Olejniczak. Jaka idea przyświeca od początku temu przedsięwzięciu? Trudno było Panu przekonać uznanych artystów do wystąpienia w Suwałkach z orkiestrą, z którą nigdy wcześniej nie współpracowali?

Jak wiemy, Suwalski Ośrodek Kultury przeszedł „nowe otwarcie” – i to wydarzenie jest punktem wyjścia mojego działania. Każdy z koncertów definiują warunki, które oferuje nowy budynek SOK-u. A każda aktywność artystyczna jest inspirująca. Zależy mi na tym, by suwalska orkiestra, która uchodzi za profesjonalny zespół, realizowała nowe wyzwania – i aby się tak zadziało, musi być traktowana poważnie i sama musi udowodnić, że może być traktowana poważnie. Cykl „Filharmonia Suwałk” temu właśnie ma służyć. Przez te kilka lat funkcjonowania starałem się tu – na miejscu i w kraju tworzyć dobrą atmosferę wokół tego projektu. Moje działanie przyniosło efekty. Regularnie otrzymuję sygnały od różnych artystów, których interesuje to, co się w Suwałkach dzieje, chcą wiedzieć, jakie tu są możliwości, warunki. Otrzymuję pytania dotyczące konkretnej współpracy. Wśród artystów, także tych znanych, są osoby poszukujące nowych wyzwań, które lubią pojawiać się w nowych miejscach i koncertować przed nieznaną publicznością. Takim artystą jest m.in. Kevin Kenner, który wystąpił w Suwałkach w 2011 roku. Suwalska publiczność bardzo mu przypadła do gustu. Na tej współpracy i my skorzystaliśmy – mamy miłe wspomnienia i ciekawy koncert „na koncie”.

Wracając do sedna – niemal wszystkie duże miasta mają teraz filharmonie. Łomżyńska Orkiestra Kameralna zmieniła nawet nazwę na Filharmonię Kameralną im. Witolda Lutosławskiego. Ja nie chcę tego robić, sądzę, że nie ma teraz takiej potrzeby. Suwalska Orkiestra Kameralna nie jest odrębną jednostką – ciągle działamy przy Suwalskim Ośrodku Kultury, z czym wiążą się i plusy, i minusy. Pozytywną stroną jest niewątpliwie aspekt finansowy – koszty funkcjonowania są niższe, gdyż korzystamy z formalnej i technicznej obsługi działalności orkiestry w ramach struktury SOK. Pewnym minusem jest z pewnością czasem brak autonomii przy podejmowaniu trudnych, odważnych decyzji.

Ile jeszcze koncertów w ramach tego cyklu odbędzie się przed zakończeniem sezonu artystycznego?

Na zakończenie siódmego sezonu planujemy koncert barokowy z muzyką Jana Sebastiana Bacha. Orkiestrze towarzyszyć będzie klawesynistka, z którą wykonamy kilku utworów. Koncert odbędzie się 13 czerwca.

Wcześniej jednak suwalczanie usłyszą pianistę – Radosława Sobczaka. Dlaczego warto przyjść na ten koncert?

Prócz Suwalskiej Orkiestry Kameralnej, publiczność usłyszy młodzież, z którą pracuję na co dzień. Moi wychowankowie z Białegostoku to uczniowie średniej szkoły muzycznej w wieku 15-18 lat. Już koncertowali w Suwałkach – dwa razy uczestniczyli w koncertach oratoryjnych, a podczas Festiwalu Fantastyki grali na żywo do filmu „Świteź”. Podczas koncertu 16 maja orkiestra liczyć będzie w sumie około 60 osób – taki zespół robi wrażenie. Dzięki powiększeniu składu orkiestrowego będziemy mogli zrealizować interesujące założenia brzmieniowe, które rzadko w Suwałkach słychać.

Radka Sobczaka poznałem jeszcze na studiach. W Suwałkach występował 4-5 lat temu. Wykonał z nami wtedy – jeszcze w Klubie Garnizonowym – jeden z koncertów Chopina. Teraz sam zaproponował, że zagra Rachmaninowa. Przyznał, że marzy, by utwór ten wykonać z orkiestrą. Jest on wyśmienitym artystą, więc żywo odpowiedziałem na jego propozycję – zacząłem szukać możliwości realizacji tego pomysłu. Z młodzieżową orkiestrą wykonamy ten utwór najpierw w Białymstoku – 13 maja, a potem – trzy dni później z gotowym materiałem przyjedziemy na koncert do Suwałk, by połączyć ze sobą dwie orkiestry. Będzie to dla mnie wieczór szczególny, już nie mogę doczekać się brzmienia, które uzyskamy dzięki takiemu aparatowi wykonawczemu. Sądzę, że każdy, kto czasem słucha muzyki symfonicznej i kogo ta muzyka może porwać, nie rozczaruje się tym koncertem.

A sam utwór? Koncert Rachmaninowa ma w sobie bardzo dużo romantyzmu, czegoś, co muzykę w historii muzyki wprowadziło na zupełnie nowy poziom. Muzyka wyszła z salonów, stała się mniej „nadęta”. Muzyka romantyczna porusza nieco inne sfery duszy i oddziałuje na słuchacza w nieco inny sposób, i w tym koncercie bardzo to czuć.

Co ma na to wpływ?

Utwór powstał po dosyć długiej przerwie w komponowaniu. Rachmaninow, po nieudanej premierze swojej symfonii, załamał się. W tym czasie sporo koncertował jako pianista, lecz nic nie pisał. Stracił wenę. Warto pamiętać, że była to porażka w tamtym momencie, o niepowodzeniu mogło przesądzić na przykład złe wykonanie. Teraz się tego nie dowiemy. Z twórczej niemocy kompozytora wyprowadził terapeuta i to właśnie jemu Rachmaninow zadedykował utwór. Prawykonanie – z udziałem samego twórcy – było dużym sukcesem.

Koncert ten ma więc w sobie dużo historii. Pianiści lubią go grać. Utwór ma konstrukcję trzyczęściową, jest w nim mało kadencji i są one bardzo krótkie i wirtuozowskie. Jest nastawiony na melodyjność i obrazowość. Pianista często nie buduje melodii samodzielnie, to orkiestra współtworzy z nim temat muzyczny. W miarę kolejnych prób odkrywam ten utwór coraz bardziej i polecam odkrywanie go każdemu.

Fot. Niebywałe Suwałki.
Fot. Niebywałe Suwałki.

„Filharmonia Suwałk” to tylko jedna z propozycji spotkań z żywą muzyką. Suwalska Orkiestra Kameralna rozpoczyna realizację jeszcze innych cyklów muzycznych, których odbiorcami będą dzieci i młodzież. Jaki charakter mają te działania?

Jeden z nich to „Muzyka dla smyka”. Ten cykl zainaugurowaliśmy spektaklem muzyczno-teatralnym „Na jagody”. Kolejny to „Klasyka? Poproszę!”. Dzięki niemu chcemy kreować świadomy odbiór muzyki wśród młodych ludzi. Cykl rozpoczniemy koncertem w dniu 6 czerwca. Będzie to okazja, by posłuchać uczniów Państwowej Szkoły Muzycznej w Suwałkach. W koncercie młodych talentów wystąpią oni wraz z muzykami naszej orkiestry. Oba cykle mają charakter edukacyjny i będą kontynuowane po wakacjach. Podczas letniej przerwy muzyków orkiestry będzie można zobaczyć i usłyszeć podczas Dni Suwałk, festiwalu bluesowego i festiwalu „Ars Musica”.

Skoro już poruszyliśmy temat młodych odbiorców, jak mógłby Pan zareklamować Suwalską Orkiestrę Kameralną w tym kręgu? Dlaczego jesteście fajni?

Jesteśmy fajni, ponieważ pokazujemy ludziom naszą stronę wrażliwości. Człowiek, który gra w orkiestrze, włożył w swoją edukację wiele czasu. 17 lat nauki to olbrzymia część życia i emocji. Ci, którzy zdecydowali, że swoje życie zwiążą z muzyką, chcą to robić najlepiej, jak potrafią. Jeśli ktoś gra w orkiestrze, to tylko dlatego, że chce to robić i nie stosuje półśrodków. Gdyby chciał „pograć”, nie zdecydowałby się na taką drogę. Trzeba być ogromnym pasjonatem. Wszędzie tam, gdzie pojawia się pasja i możliwość pokazania tej części siebie, widać iskrę. Kto siedzi na widowni, zauważa interakcje zachodzące między muzykami na scenie. Podczas koncertu wiele się dzieje, pojawia się wiele autentycznych emocji. Myślę, że właśnie to warto oglądać.

A co odpowiedziałby Pan tym, którzy działalność Suwalskiej Orkiestry Kameralnej oceniają niezbyt przychylnie?

Ze względów finansowych nie jesteśmy w stanie zrobić w Suwałkach rzeczy spektakularnych. Nie zatrudnimy w orkiestrze muzyków, którzy mogą grać w Berlinie, Nowym Jorku, Moskwie, czy Paryżu. Ale uważam, że orkiestra na miarę możliwości Suwałk jest temu miastu potrzebna. Jest to co prawda „drogie dziecko”, jednak na koncertach zauważam duży entuzjazm coraz większej części publiczności. Zespół ma już swoje ważne miejsce w kulturze miasta, w środowisku. Wspomnę jeszcze, że nigdzie na świecie funkcjonowanie orkiestr nie bywa finansowane wyłącznie z wpływów ze sprzedaży biletów. To po prostu niemożliwe. Kultura ma ogromną rolę społeczną, stopień rozwoju państwa poznaje się po tym jak dba o kulturę. Nie wolno nam warunkować jej działalności na zasadzie samofinansowania, bo nie powstaną wówczas rzeczy wielkie, które zainspirują, porwą i przyniosą dumę mieszkańcom miasta. A zależy mi na tym, aby suwalczanie byli z nas dumni. Nasza orkiestra jest młoda stażem, jednak po sześciu latach działalności pojawiają się osoby, które grały z nami na początku koncerty „młodych talentów” i rozważają powrót do Suwałk – współpracę z nami – jeśli pojawiłyby się przychylne okoliczności.

Jak widzi Pan rozwój orkiestry za 5 lat?

Jeśli dalej będzie mi dane kierować tym zespołem, to myślę, że cały czas stawiałbym na rozwój liczebności zespołu oraz rzecz jasna – poziomu. Musimy grać – to jest gwarancja ciągłego wzrastania. Koncerty są podstawą, ale istotna jest także stałość składu orkiestry i jego rozwój – obecny podstawowy skład jest niewielki.

Ile to osób?

Zaledwie 14. Nie mamy stałego budżetu, więc jesteśmy zależni od sytuacji finansowej Suwalskiego Ośrodka Kultury. Muzycy nie są zatrudnieni na etatach, a na umowach o dzieło (to staje się coraz częściej specyfiką tego zawodu na wzór zachodni, jednak ze znacznie trudniejszymi warunkami finansowymi). Choć gdy zaczynaliśmy, w podstawowym składzie było 16 osób zatrudnionych na pół etatu. Chciałbym jednak podkreślić, że bardziej niż na etatach, zależałoby mi bardziej na powiększeniu podstawowego składu orkiestry. Chyba nigdzie nie ma orkiestr 12-14 osobowych. Każdy koncert wymaga obecnie doangażowywania muzyków, aby orkiestra brzmiała jak orkiestra.

To drobne trudności. To, co najbardziej mnie cieszy, to fakt, że mamy swoich odbiorców. Podczas koncertów w ramach cyklu „Filharmonia Suwałk” gromadzimy blisko 300 osób. Mimo że to połowa sali, uważam to za wielki sukces. W Białymstoku, gdzie przy Filharmonii skupiona jest większa liczba melomanów, 400-osobowa sala bywa nie do końca zapełniona. A Białystok jest przecież miastem ponad trzykrotnie większym od Suwałk.

„Wychowaliście” swoją publiczność.

W Suwałkach wciąż wielu rzeczy się uczymy. Podczas koncertów z solistą artysta wykonuje utwór z akompaniamentem orkiestry. Tradycją jest, że gdy solista podoba się publiczności, widownia ma prawo i możliwość, by „wymóc” na nim za pomocą oklasków tzw. bis. To jest zupełnie naturalne. Nie zawsze jednak ta reakcja się pojawia. Tak było podczas wspomnianego koncertu Kevina Kennera. Po wykonaniu przez artystę kompozycji Mozarta publiczność zareagowała bardzo entuzjastycznie. Solista zniknął na chwilę ze sceny w trakcie owacji, by za chwilę wyjść ponownie do ukłonów, a widownia w tym czasie bardzo szybko ucichła. Wywołało to zarówno u mnie, jak i u solisty spore zaskoczenie.

To nie jest tylko specyfika Suwałk. Na początku 2013 roku SocLab – Laboratorium Badań i Działań Społecznych w Białymstoku opublikowało raport – „Diagnoza partycypacji w kulturze w województwie podlaskim”. Wynikało z niego między innymi to, że stosunkowo niewielkie zainteresowanie udziałem w tzw. kulturze wysokiej może być spowodowane nie tyle brakiem czasu i pieniędzy, co bardzo przyziemnymi powodami. Niektórzy respondenci odpowiadali, że nie chodzą na koncerty – do opery, filharmonii, ponieważ nie wiedzą, w co mają się ubrać i jak się zachować.

Muszę jednak przyznać, że od tamtej pory suwalska publiczność bardzo się rozwinęła, dojrzała! Wyniki wspomnianych badań w istocie dają do myślenia. Zauważam dwie skrajne postawy. Pierwsza z nich wyrosła z przekonania, że muzyka jest wyłącznie nomen omen – poważna, a kultura wysoka jest bardzo elitarna. Zgodnie z tym przeświadczeniem na koncert przychodzisz, by dotknąć nieba, stać się „wybrańcem”, kimś wyjątkowym na czas koncertu. Uważam, że przesada prowadzi właśnie do takich odpowiedzi, jak te z diagnozy. Druga postawa opiera się na procesie wyprowadzania „muzyki z salonów”, co w skrajnej formie również może być niebezpieczne, choć w moim odczuciu nie aż tak bardzo jak „sakralizacja przeżyć”. W swoich zapowiedziach przedkoncertowych staram się muzykę „sprzedawać” jako pewien rodzaj przyjemności, takiej jak spa, basen, sauna. Jest to, owszem, towar „luksusowy”, ale coraz bardziej dostępny, leżący w zasięgu Kowalskiego. Nie bójmy się na koncertach kaszlnąć, podzielić się z sąsiadem wrażeniami, zaszeleścić folderkiem z programem. Ważne, żeby chcieć i nie bać się doznawać podczas koncertu jakiś nowych wrażeń, do których można tęsknić, wspominać je i rozpamiętywać. Nie wolno nam straszyć ludzi kulturą wysoką. Nie wiesz, jak się ubrać i jak się zachować? Nie ubieraj się, nie zachowuj…

Przyjdź i sprawdź, co poczujesz.

Po prostu.

Tego sobie życzmy.

1 KOMENTARZ

ZOSTAW ODPOWIEDŹ

Proszę wpisać swój komentarz!
Proszę podać swoje imię tutaj

Udostępnij:

Reklama

Najczęściej czytane

Przeczytaj więcej
Powiązane

Dziewięć firm zainteresowanych parkiem sensorycznym

Projekt, który został zainaugurowany w marcu tego roku, zakłada...

Ministerstwo chce e-Sądu dla frankowiczów. Prawnicy mówią, że wdrożenie może potrwać nawet kilka lat

Ministerstwo Sprawiedliwości planuje utworzenie e-Sądu, który rozpatrywałby sprawy frankowiczów....

Cztery dni darmowych dostaw na zakupy w drogerii internetowej i poprzez aplikację Rossmann PL

Łowcy okazji zacierają ręce. Klientom, którzy zrobią zakupy w...

Markety w Suwałkach: Podsumowujemy wyniki ankiety

W ankiecie przeprowadzonej wśród czytelników portalu zadaliśmy pytania dotyczące...