Na świecie jest tylko jeden człowiek, który zrobił „wszystkie pompki”. To Chuck Norris. Teraz ma zacnego konkurenta. Jest nim Jerzy Łaniec z Suwałk, który zamierza pobić rekord świata w robieniu „brzuszków”. Z kim mierzy się w tej konkurencji? Ze sobą. Wszystkie dotychczasowe rekordy należą bowiem do niego.
Autor: Iwona Danilewicz
Jerzy Łaniec jubileusz 50-lecia na siłowni obchodził w 2009 roku. Pisaliśmy o tym w artykule: Siłownia jak drugi dom. Po tylu latach wyzwania, które sobie stawia, są – jak łatwo sobie wyobrazić – raczej nie do zrealizowania przez kogoś innego.
Tym razem plan Jerzego Łańca zakłada pobicie rekordu świata w liczbie wykonanych wznosów tułowia (popularnych brzuszków). Ćwiczenie trener chce wykonywać przez 24 godziny – z przerwami jedynie na przyjęcie płynów i rozprostowanie nóg.
– Trenuję sam. Do wykonywania wznosów tułowia przez 24 godziny na na rzymskiej ławce przygotowuję się od pół wieku. W 1966 roku, w październiku, wykonałem 1000 wzniosów i powiedziałem sobie, że będę to kiedyś robić przez 24 godziny – powiedział tuż przed rozpoczęciem próby bicia rekordu Jerzy Łaniec.
Wcześniej Łaniec wykonał 10 400 ruchów w ciągu 6 godzin i 24 400 w ciągu 16 godzin. W ciągu 50 lat Łaniec zrobił 30 milionów brzuszków! A to przecież nie jedyne ćwiczenie, które wykonuje. Ćwiczenie na mięśnie brzucha, wykonywane przy użyciu specjalnego kółka, trener wykonał 12 milionów razy.
– Dzisiaj są moje 68. urodziny. Zamiast tortu i szampana, chcę pobić rekord świata. Jestem w stanie to wykonać, ponieważ jestem dobrze przygotowany – powiedział dziennikarzom podczas konferencji prasowej w suwalskiej siłowni Oskar, w której Łaniec ćwiczy na co dzień.
Poprzednie rekordy w tej konkurencji również należą do Jerzego Łańca. – Walczę sam ze sobą. Żeby zrobić to, co ja, potrzeba kilkudziesięciu lat przygotowań – dodaje, tłumacząc, że wielu już próbowało się z nim mierzyć, jednak bezskutecznie.
Próba pobicia własnego rekordu jest transmitowana w sieci (wideo poniżej). Jerzego Łańca ogląda m.in. rodzina mieszkająca we Włoszech – córka i wnukowie, którzy również próbują naśladować dziadka. – Rekord świata chcę zostawić właśnie im – zapowiada.
Czy tylko trening wystarczy, by podjąć takie wyzwanie? Jerzy Łaniec twierdzi, że w czasie wykonywania tego rodzaju prób, medytuje – modli się, rozmyśla o życiu. Swój tryb życia Łaniec uzależnił od sportu, wszelkich aktywności fizycznych i diety. Dzięki temu cieszy się dobrym zdrowiem – nie chodzi do lekarza.
Sławek Wiszniewski, właściciel siłowni „Oskar” dodaje, że trening Jurka Łańca nie przypomina żadnego innego. Niczym nadzwyczajnym nie jest w jego przypadku wczesna lub późna pora wykonywania ćwiczeń. Łanie biega w okolicach jez. Wigry – około 4-5 godzin, na rowerze przejeżdża jednorazowo 200-250 km. Tego typu aktywności powtarza kilka razy w tygodniu. – Nie jest to standardowy trening, zwykle zawiera 200 powtórzeń w jednym ćwiczeniu. Kiedy ktoś pyta Jurka, ile mu zostało, ten odpowiada, że 15 minut lub pół godziny, nie np. 10 ruchów – mówi Wiszniewski.
Nie bez kozery Jerzy Łaniec we włoskiej siłowni, z której korzysta, odwiedzając rodzinę, zyskał przydomek „Żelazny Jurek”.
Próba pobicia rekordu świata zakończy się w niedzielę, 16 października.
Fot. Niebywałe Suwałki – Marcin Tylenda