Czy tragiczne wydarzenie może przynieść pozytywne skutki? Jak się okazuje, tak czasem bywa, czego dowodem jest książka Katarzyny Roman-Rawskiej oraz spotkanie, w którym mogli wziąć udział suwalczanie zainteresowani tematem staroobrzędowców.
Bodźcem do napisania wspomnień o społeczności starowierów stały się informacje o dewastacji cmentarza w Białogórach. Dramatyczna wiadomość wstrząsnęła nie tylko osobami związanymi religijnie czy narodowościowo, a dla autorki zdarzenie to zbiegło się z odejściem ukochanej babci Anisy, co w sumie dało asumpt do upamiętnienia staroobrzędowców w książce, tak by poznać ich lepiej mogli zainteresowani czytelnicy.
„Zaśnięcie Anisy. Opowieść o polskich starowierach” to szczególna pozycja, bo pokazująca świat staroobrzędowców niejako od środka, nie z pozycji obserwatora, ale osoby żyjącej w tej społeczności, dziedziczącej pewne zwyczaje, tradycje, zachowania. Przodkowie po kądzieli Katarzyny Roman-Rawskiej to starowierzy, więc to opowieści bardzo osobiste, poruszające, pełne emocji. Do tego mnóstwo w nich intrygujących szczegółów, budzących uśmiech, wzruszenie, dumę.
Spotkanie w sali konferencyjnej Aquaparku zorganizowane zostało przez Bibliotekę Publiczną, a rozmowę z pisarką prowadziła Maria Kołodziejska.
Przywołane – odczytane – przez nią fragmenty stały się punktem wyjścia do pytań o „matczyznę”, czyli dom dziadków, jego otoczenie, o rolę kobiet (tu pojawiło się nawiązanie do ikony Matki Bożej Trójrękiej, bo kobiece obowiązki to było wręcz niekończące się pasmo powinności). Katarzyna Roman-Rawska przywołała też historyczne zdarzenia, które sprawiły, że na Suwalszczyźnie pojawili się staroobrzędowcy, a także wojenne trudne losy tej mniejszości.
Jak sama stwierdziła, nie miała zacięcia, by jej książka stała się monografią starowierów (tu odesłała obecnych do lektury opracowania autorstwa Krzysztofa Snarskiego), ale czytając „Zaśnięcie Anisy” mamy okazję poznać osobistą historię, pełną ciepła, a do tego – mimo że wyrosłą ze smutnych doświadczeń – to dającą nadzieję. Okazuje się, że choć dla pokolenia, do którego należała mama autorki przynależność do staroobrzędowców była obciążeniem ze względu na nieprzyjazne reakcje otoczenia, to obecnie coraz więcej osób identyfikuje się ze swoimi korzeniami, nie ucieka od swojego pochodzenie, pragnie je manifestować. „Ta wspólnota trwa i będzie trwała” – stwierdziła Katarzyna Roman-Rawska.
Autorskie spotkanie było sposobnością, by zadać pytania, podzielić się własnymi doświadczeniami (bo i osoby także należące do starowierów znalazły się wśród przybyłych), a także otrzymać autograf, z czego chętnie skorzystano – przed spotkaniem i po nim.
Fotografie w postaci pokazu slajdów: Wojciech Otłowski