Reklama

#PANdaRADE: Piękna lekcja demokracji?

Data:

- Reklama -

#pandarade – rozpoczynamy nowy cykl na portalu „Niebywałe Suwałki” – felietonów, myśli luźnych, komentarzy dotyczących rozmaitych tematów, kwestii aktualnych, wymagających uwagi. Autor tekstów pozostanie anonimowy, ale na pytania i uwagi chętnie odpowie za naszym pośrednictwem: redakcja@niebywalesuwalki.pl

Młodzieżowa Rada Miasta

26 października, ślubowanie. 3 listopada pierwsza – nazwijmy to – merytoryczna sesja. Młodzieżowa Rada Miasta wystartowała z przytupem. Jest zdecydowanie za wcześnie na pierwsze oceny młodych radnych, ale z całą pewnością warto pochylić się nad samą ideą angażowania młodych w życie miasta – bo to bardzo piękna idea.

#pandarade
#pandarade

W tym miejscu należy pogratulować Prezydentowi Miasta Suwałk, Czesławowi Renkiewiczowi spełnienia wyborczej obietnicy. Miałem obawy, że hasło „powołamy Młodzieżową Radę Miasta” to tylko „wyborcza kiełbasa”. Cieszę się, że nie miałem racji. Ba, całe szczęście, że jej nie miałem, bo powstanie Młodzieżowej Rady Miasta to bardzo piękna lekcja demokracji.

Popytałem młodszych znajomych o przebieg wyborów młodych radnych w ich szkołach. Okazało się, że szkoły obrały jedną z dwóch dróg: niektóre przeprowadziły wybory ogólnoszkolne, inne ograniczyły się do wyborów wewnątrz samorządów uczniowskich. Każdy wybrał najwygodniejszy dla siebie sposób, zgodnie z obowiązującą w szkole ordynacją.

Który z tych dwóch modeli jest właściwszy? To zależy od przyjętej perspektywy. Jeśli na kwestię wyborów spojrzymy z punktu widzenia wyborców, w tym konkretnym przypadku: uczniów, to z całą pewnością bardziej demokratyczną metodą są wybory ogólnoszkolne. Umożliwiają one nie tylko zabranie głosu przez każdego ucznia, ale także start w wyborach.

Inaczej rzecz się z wyborami wewnątrz samorządu uczniowskiego. Wciąż możemy mówić o demokracji, bo członkowie samorządu uczniowskiego posiadają mandat zdobyty podczas wyborów w szkole. Teoretycznie więc ich głos jest głosem szkolnego „ludu”. Pytanie, na ile przedstawiciel przedstawicieli jest przedstawicielem samego „ludu”. Ale rozstrzygnięcie tej kwestii pozostawiam Tobie. W gruncie rzeczy to problem natury światopoglądowej.

Który z powyższych modeli jest bliższy wyborom do Sejmu w Polsce? Na usta ciśnie się odpowiedź, że model pierwszy, czyli wybory ogólnoszkolne. Ale czy aby na pewno? Każdy obywatel może zagłosować – to fakt. Ale czy każdy może wystartować? W teorii tak, ale w praktyce bez partii politycznej i całego jej zaplecza to niemal niemożliwe.

Bo na kogo właściwie głosujemy podczas wyborów do Sejmu? Na przedstawicieli „ludu” czy może raczej na przedstawicieli partii, namaszczonych przez jej szefów (zarówno tych w centrali, jak i w regionach)? Byle kto nie dostanie się na partyjną listę do Sejmu, nieprawdaż? A jeszcze trudniej jest dostać się na szczyt takiej listy.

Jeśli spojrzymy na wybory radnych do Młodzieżowej Rady Miasta od tej właśnie strony, okaże się, że modelem bliższym wyborom do Sejmu w Polsce są raczej wybory w węższym gronie, przeprowadzone wewnątrz samorządu uczniowskiego.

Szkoły, które wybrały właśnie ten model, udzieliły swym uczniom naprawdę pięknej lekcji demokracji. Niech młodzi wiedzą, że w prawdziwym życiu i w prawdziwych wyborach wola „ludu” jest sprawą drugorzędną, a najważniejsza jest wola partyjnych szefów i całego zaplecza partii. Żeby móc walczyć o władzę, trzeba być blisko władzy. Per analogiam: żeby zostać radnym Młodzieżowej Rady Miasta, trzeba najpierw zostać członkiem samorządu uczniowskiego.

Zaletą tego systemu jest „przesiew” elementu niewskazanego i nieoczekiwanego. Popatrz. Załóżmy, że jest w szkole uczeń niezwykle popularny wśród rówieśników; załóżmy, że ma niezbyt poprawne politycznie poglądy i lubi wchodzić w światopoglądowe dyskusje z nauczycielami; załóżmy, że nie jest prymusem i nie reprezentuje szkoły w konkursach, olimpiadach itp. Pytanie: czy byłoby dobre dla wizerunku szkoły, by ktoś taki został jej przedstawicielem w Młodzieżowej Radzie Miasta (nawet jeśli cieszyłby się faktycznym poparciem większości uczniów tej szkoły)?

Jakie wnioski z pięknej lekcji demokracji wyciągną młodzi radni?

Mam nadzieję, że Twój wewnętrzny głos powiedział temu, co napisałem powyżej, stanowcze „NIE!”. Wybacz ten nieładny wybieg, ale czasami trzeba sięgnąć po drastyczne środki, by skłonić do refleksji i zachęcić do dyskusji nad poważną sprawą. A ta sprawa jest poważna, nieprawdaż?

Jaki jest największy problem systemu, w którym polityczny byt bardziej zależy od szefów partii niż od woli wyborców? Masz rację, chodzi oczywiście o osobę, wobec której wybrany polityk ponosi odpowiedzialność. Kiedy byt polityka zależy od szefów partii (którym zawdzięcza dobre miejsce na wyborczej liście), czuje się odpowiedzialny względem nich. Być może dostrzega jakiś związek między mandatem posła a otrzymanymi głosami, ale przecież ludzie, którzy na niego zagłosowali, właściwie nic mu nie mogą zrobić, nieprawdaż?

Im więcej polityk zawdzięcza partii, tym mniej zawdzięcza obywatelom. W końcu rodzina jest najważniejsza.

Mam jednak nadzieję, że młodzi suwalscy radni nie pójdą tą drogą. Mam nadzieję, że nawet jeśli nie zostali wybrani w wyborach ogólnoszkolnych, będą przedstawicielami wszystkich uczniów swojej szkoły; a przynajmniej podejmą taką próbę. Pokusa jest naprawdę silna – pokusa, by stać się politykiem z krwi i kości, czyli człowiekiem, który zawsze „wie” lepiej (bo nawet jeśli zwykle nie wie, to często ma środki, by zrobić po swojemu).

Szkoły udzieliły młodym suwalskim radnym lekcji demokracji. Pytanie, co z tej lekcji wyniosą. A jeszcze ważniejsze brzmi: czy to, czego sami się nauczą, przekażą innym młodym ludziom z Suwałk i regionu?

Z perspektywy młodych ludzi

Filip Springer podczas spotkania z czytelnikami książki „Miasto Archipelag” w Suwalskim Ośrodku Kultury (10 października w SOK) wspomniał o rozmowie, którą tego samego dnia odbył z uczniami III Liceum Ogólnokształcącego. Uczniowie zapytani, co im najbardziej przeszkadza w tym mieście, odpowiedzieli, że nic się tu nie dzieje. Z doświadczeń Springera z podróży po miastach Archipelagu wynika, że to częsty argument, który pada z ust młodych ludzi.

To dziwne, bo praktyka pokazuje, że w byłych miastach wojewódzkich dzieje się sporo, nawet jeśli oferta kulturalna jest dużo uboższa niż w takich miastach, jak Warszawa, Poznań czy Kraków. Wojciech Pająk, który prowadził spotkanie z Filipem Springerem, zdumiony odpowiedzią młodych z III LO, podkreślił, że imprez w Suwałkach jest tak dużo, że czasami trudno jest znaleźć wolne miejsce w kalendarzu SOK.

Skoro tak dużo się tu dzieje, to dlaczego nic się nie dzieje? W czym problem? Zdaje się, że problemem jest perspektywa, a raczej nieumiejętność przyjęcia perspektywy młodego człowieka.

29 października na Uniwersytecie w Białymstoku odbył się wykład dr. Marka Kaczmarzyka, zatytułowany „Co się dzieje w mózgu nastolatka”. Wykładowca z Uniwersytetu Śląskiego opowiadał o tym, co się dzieje w głowie nastolatka. „Jak zaznacza dr Kaczmarzyk, dorośli nie potrafią zrozumieć młodego człowieka, ponieważ nie są w stanie spojrzeć na świat z jego perspektywy” — czytamy w piątkowej „Współczesnej” (z 4 listopada 2016) na temat wykładu (gorąco polecam cały tekst).

Zdawać by się mogło, że dorosły powinien pamiętać, jak to jest być młodym. Problem w tym, że dojrzały umysł funkcjonuje inaczej niż umysł młodego człowieka. Dochodzi jeszcze jeden problem. „Za moich czasów” nie istnieje. Ile razy młody człowiek by nie usłyszał „mądrości” tego typu, nie będzie w stanie ich zrozumieć. Świat pędzi. Świat ciągle się zmienia. Przełom technologiczny, szczególnie ten, który dokonał się w ostatnich kilkunastu latach, wywrócił dawny świat do góry nogami. Popatrzmy na same media społecznościowe. Zdefiniowały na nowo pojęcia „relacji”, „sfery prywatnej” i „sfery publicznej”. Świat młodego człowieka to naprawdę inny świat.

Kto lepiej zna i rozumie potrzeby młodego człowieka jeśli nie inny młody człowiek? Kto jest w stanie lepiej zrozumieć, co się kryje za opinią uczniów III LO, że tu się nic nie dzieje? Bo może z perspektywy młodego człowieka w Suwałkach naprawdę nic się nie dzieje, czyli: nie dzieje się NIC CIEKAWEGO i WARTEGO JEGO UWAGI?

Przed radnymi Młodzieżowej Rady Miasta Suwałk stoi wielkie wyzwanie. Bycie głosem wszystkich młodych mieszkańców Suwałk i regionu (nie zapominajmy, że w suwalskich szkołach uczą się nie tylko uczniowie z Suwałk) to duża odpowiedzialność. Na pewno nie będzie łatwo „dotrzeć” do dorosłych, ale warto zrobić wszystko, by się udało. Silna Młodzieżowa Rada Miasta, mająca za sobą realne poparcie suwalskiej młodzieży, to głos, którego nikt nie będzie w stanie zlekceważyć. Myślę, że warto rozpocząć od odpowiedzi na pytanie: czy Suwałki są miastem dla młodych ludzi? Jeśli są, warto się zastanowić, co zrobić, by były jeszcze bardziej. A jeśli nie są, trzeba podjąć takie działania, by się stały.

Suwałki mają przed sobą przyszłość. Pytanie brzmi: JAKA będzie ta przyszłość?

ZOSTAW ODPOWIEDŹ

Proszę wpisać swój komentarz!
Proszę podać swoje imię tutaj

Udostępnij:

Reklama

Najczęściej czytane

Przeczytaj więcej
Powiązane

Chciałabym zobaczyć wszystkie „światy”. Wywiad z Anetą Stabińską, fotografką z Sejn

Aneta Stabińska swoją wieloletnią pasję zmieniła w zawód, ostatnio...

Warszawa bez mięsa – czy Suwałki mogą być następnym miastem?

W ostatnich dniach głośno zrobiło się o raporcie organizacji...

Młodzież ma swoich reprezentantów

Miłosz Berezecki został nowym przewodniczącym Młodzieżowej Rady Miasta Suwałki,...

Młodzież domaga się „swojej” muzyki

Kto pamięta koncerty w PTTK-u, MDK-u, na hali OSiR,...