Magia kina to coś, czemu trudno się oprzeć. Wprawdzie mamy teraz filmy na wyciągnięcie ręki dzięki rozmaitym platformom streamingowym, ale nic nie zastąpi nastroju seansu kinowego, emocji nim wywołanych. Nic zatem dziwnego, że propozycja obejrzenia filmu „Zupa nic” na dużym ekranie przyciągnęła tak liczne grono suwalczan. W czwartkowy wieczór sala C Cinema Lumiere zapełniła się fanami współczesnej polskiej kinematografii, o czym świadczyć mogą bardzo żywiołowe reakcje podczas projekcji.
Po filmie – choć pora była już późna – tylko nieliczni opuścili salę kinową. Chwilę później zaczęło się spotkanie z gościem – reżyserką Kingą Dębską. Prowadził je Paweł Bydelski, a rozmowa dotyczyła i obejrzanego obrazu, i innych projektów reżyserki, i jej drogi w świecie filmu.
„Zupa nic” przenosi nas w lata osiemdziesiąte i mimo mnóstwa niedogodności, które wówczas były codziennością, dziś wspomina się te czasy z nostalgią. Reżyserka zdradziła kulisy powstawania filmu w pandemicznych czasach – jak się okazało, zagraniczną lokalizacją były okolice Fromborka, a przejście graniczne zostało zbudowane od podstaw. Wiele czasu ekipa spędziła studiując zdjęcia z tamtej epoki, odwzorowując wnętrza inspirowano się fotografiami Chrisa Niedenthala. Widzowie zachwycali się grą aktorów, zwłaszcza najmłodszych bohaterek wcielających się w rolę córek Makowskich – Marty i Kasi, czyli Barbary Papis i Alicji Warchockiej.
Kinga Dębska powiedziała, że film miał być wolny od klisz, jednak wspólnota doświadczeń sprawia, że odnajdują w nim swoje doświadczenia widzowie, którym przyszło żyć w tamtych czasach, a węgierska destynacja pojawiła się choćby w „Co mi zrobisz, jak mnie złapiesz” Stanisława Barei czy w serialu „Czterdziestolatek” Jerzego Gruzy.
Reżyserka opowiedziała o pracach nad kolejną częścią przygód rodziny Makowskich i ich znajomych. Poprosiła też publiczność o inspiracje, pomysły, co mogłoby zostać pokazane w tym nowym obrazie, którego akcja ma rozgrywać się po upadku komunizmu, w 1989 roku.
Oprócz tego filmu Kinga Dębska ma w planach drugą część serialu „Gra z cieniem”, cieszącej się dużą popularnością historii szpiegowskiej osadzonej w latach pięćdziesiątych. Jak zresztą wyznała, pomysłów ma wiele, co zawdzięcza Andrzejowi Wajdzie, który młodych adeptów sztuki reżyserskiej zachęcał do rozmachu w planowaniu, bo wówczas przynajmniej jeden projekt uda się zrealizować.
„Zupa nic” przywołuje u widzów wspomnienia, a sama reżyserka nieco swoich doświadczeń przekazała w tym filmie – Makowscy wykonują takie same zawody jak jej rodzice, podobne są przygotowania do handlowego wyjazdu za granicę. Ale nadrzędnym celem jest pokazanie ciepłego obrazu tamtej rzeczywistości, relacji międzyludzkich, co dziś, z perspektywy lat, coraz bardziej doceniamy.
Spotkanie z reżyserką odbyło się w ramach projektu „Pokolenie VHS – zgłoś się! Pokolenie 2010 – ODBIÓR!” dofinansowanego przez Ministerstwo Kultury i Dziedzictwa Narodowego. W planach wiele kolejnych działań, a po szczegóły odsyłamy na stronę biblioteki.
Fotografie w postaci pokazu slajdów: Wojciech Otłowski
Sobotni wieczór pełen filmowych wrażeń. Gala notofest w SOK-u