Magdalena Sowul w ubiegłym roku wydała swoją debiutancką, solową płytę – „Gynoelectro”. Krążek spotkał się z ciepłym przyjęciem słuchaczy i dziennikarzy muzycznych. Pochodząca z Suwałk artystka wystąpi w sali kameralnej Suwalskiego Ośrodka Kultury w sobotę, 21 stycznia o godz. 18.00. Co mówi o swojej płycie? Jak czuje się przed występem w domu?
Z Magdaleną Sowul rozmawiała Iwona Danilewicz.
Iwona Danilewicz: Zostałaś zauważona. Twoja płyta „Gynoelectro” pojawiła się w zestawieniach „najlepszych krążków”- jeśli chodzi o muzykę elektroniczną – m.in. w „Gazecie Wyborczej”, „Interii”. Na tym ostatnim portalu, znalazłaś się obok Moniki Brodki i Ralpha Kaminskiego. Wyróżnienie „Gynoelectro” traktujesz jako motywację do dalszego działania, potwierdzenie, że zmierzasz w dobrym kierunku?
Magdalena Sowul: To duża rzecz dla mnie. Płyta została wydana w 2022 roku, ale była gotowa znacznie wcześniej. Najpierw nastał czas pandemii, potem nadszedł czas wojny – zastanawialiśmy się z wytwórnią, kiedy będzie ten dobry moment, żeby z tym materiałem „wyjść do ludzi”. Gdy tkwi się tak długo w procesie, to traci się trochę obiektywny obraz swojej twórczości – o ile w ogóle można taki posiadać. Pozytywny odbiór słuchaczy i ludzi z branży to coś wspaniałego, co mnie wzmocniło w moich wyborach artystycznych i estetycznych. Zdaję sobie sprawę, że to nie jest płyta dla każdego, nie jest łatwa w odbiorze i może być traktowana jako dosyć niszowa. Wyróżnienie „Gynoelectro” utwierdziło mnie w przekonaniu, że ten materiał rezonuje w odbiorcach.
Miałaś jakieś trudności w trakcie pracy nad tym materiałem?
To była „szybka akcja”. Zadebiutowałam z częścią tego materiału w 2019 roku na Festiwalu FAMA w Świnoujściu. Był to mój pierwszy występ przed publicznością z tą muzyką i zupełnie nie wiedziałam, czego mogę się spodziewać. Nie wiedziałam, jak ten materiał zostanie przyjęty. Wygrałam wtedy główną nagrodę. Od prezentacji materiału do znalezienia wydawcy minęło kilka miesięcy, bo już na początku 2020 roku rozpoczęły się moje rozmowy z wytwórnią Mystic Production. Późniejszy etap, czyli komponowanie piosenek, pisanie tekstów, wspaniała współpraca z Markiem Pędziwiatrem, który wsparł mnie produkcyjnie i dodał do tej płyty swój wspaniały kolor i charakter, to nie był trudny proces. Mówi się, że pierwszą płytę robi się całe życie – ja ten materiał długo nosiłam w sobie. Treści, przemyślenia, które znalazły się na krążku, były ze mną obecne cały czas.
Tworzysz teraz coś nowego? Na pewno nie powiedziałaś jeszcze ostatniego słowa w świecie muzyki elektronicznej.
Cały czas pracuję nad nowymi piosenkami. Nie ucieknę od swojej własnej estetyki, więc materiał będzie utrzymany w klimacie muzyki elektronicznej. Zresztą nie czuję też potrzeby, by coś zmieniać. Na razie eksploruję i pogłębiam swoje podróże w elektronicznym brzmieniu. Mam już kilka gotowych kompozycji w wersji demo, więc teraz potrzebuję czasu, żeby nad nimi popracować. Obok komponowania, robię dużo innych rzeczy. Od lat jestem związana z Suwalską Orkiestrą Kameralną, dużo pracuję w teatrze – komponuję muzykę do spektakli, biorę udział w różnych projektach, zajmuję się też produkcją muzyki.
Który z tych obszarów jest najbliższy Twojemu sercu?
Najbardziej czuję się „na swoim miejscu”, kiedy występuję na scenie – gram koncerty z moją muzyką. To dla mnie zawsze wyjątkowy moment… moja własna przestrzeń artystyczna i możliwość wyrażenia tego, co mam do powiedzenia w taki sposób, w jaki chcę. Ogromnie ważne w koncertach jest dla mnie spotkanie z publicznością.
Twoja muzyka określana jest często jako feministyczna. Czy feminizm jest dla Ciebie ważny?
Totalnie identyfikuję się jako feministka, jednocześnie nie mam ambicji ani aspiracji, żeby być feministycznym głosem mojego pokolenia. Zawsze moją muzykę traktowałam jako osobistą wypowiedź i opowieść o moich doświadczeniach, które są mocno zanurzone w tym, że mam takie ciało, a nie inne i że takie, a nie inne role społeczne są na to ciało projektowane i że żyję w systemie, w którym role płciowe są mniej lub bardziej ograniczające lub opresyjne.
I jak odnajdujesz się w tych różnych rolach społecznych?
(Śmiech) To, myślę, trochę słychać na mojej płycie. Różnie się odnajduję. Dużo jest we mnie niezgody, buntu, potrzeby „zmiany świata” – to duże słowo… Teraz mamy czas, który kobietom nie do końca sprzyja – głównie ze względu na podejmowane decyzje polityczne…
Mam w sobie w pewnym stopniu zgodę i akceptację rzeczywistości. Rozumiem, że tak ten świat wygląda, co nie znaczy, że nie należy działać na rzecz jego zmiany. Ważną rolę w tej próbie zmiany pełni opowiadanie własnych historii. Przez wieki historie kobiece, czy może mówiąc inaczej – niemęskie – były nieobecne lub obecne w dużo mniejszym stopniu niż obecnie. Teraz mamy możliwość opowiadania o swoich doświadczeniach. Świat staje się chyba bardziej wrażliwy na te treści, na nasze opowieści.
Wiem, że przyjdzie sporo osób, z którymi byłam związana przez lata. Będzie też moja rodzina. To dla mnie emocjonalne wydarzenie i duże przeżycie. Zagram u siebie – stąd pochodzę, tu wyrosłam. Bardzo jestem ciekawa, jak moja muzyka zostanie tutaj odebrana. To będzie mój pierwszy koncert z projektem „Panilas” w Suwałkach.
Wróćmy jeszcze na chwilę do teatru. Często współpracujesz z Pamelą Leończyk, również suwalczanką, zajmującą się reżyserią teatralną. Jak rozpoczęło się wasze współdziałanie na tym gruncie?
Z Pamelą znamy się dość długo. Obie uczęszczałyśmy na zajęcia do Mirki Krymskiej, działałyśmy w Teatrze Form Czarno-Białych „Plama”. Kiedy Pamela została reżyserką teatralną, szybko nawiązałyśmy współpracę przy jej spektaklach. Zrealizowałam z nią kilka projektów, inne są w planach. 17 stycznia zaczynamy próby do sztuki „Tęsknica”, która będzie miała swoją premierę w marcu w Teatrze Powszechnym. Zrobił się z nas taki twórczy tandem. Dobrze się znamy, dogadujemy się, wiemy, jakie są nasze oczekiwania i estetyki, w których się poruszamy.
Przy której sztuce najlepiej się wam pracowało?
Przy „Nocnych pływakach”. To był spektakl dyplomowy Pameli, który miał premierę w Teatrze Nowym Proxima w Krakowie. Zapamiętałam naszą współpracę jako bardzo inspirujący i twórczy proces. Dwie piosenki z tego spektaklu znalazły się na płycie „Gynoelectro” – „Benzyna” i ”Amy”.
Teksty w Twojej twórczości są bardzo istotne. Co chcesz osiągnąć dzięki swojej muzyce?
To ciekawe pytanie. Do tworzenia można podchodzić z różnych stron, np. od strony emocji, które chce się w słuchaczu wywołać. W moim przypadku ten proces przebiega od wewnątrz, nie od zewnątrz. To mocna introspektywna podróż poszukiwania tematów w sobie. Zaczyna się od potrzeby opowiedzenia o czymś. U mnie proces twórczy zahacza o wątek, o którym już wspominałam, czyli o dzielenie się opowieściami, historiami, doświadczeniami. Mówię o tym, jak doświadczam bycia w świecie, który mnie postrzega jako kobietę i dyscyplinuje mnie na różne sposoby. Wierzę, że opowiadanie o tym może poszerzyć pole doświadczeń dostępnych w przestrzeni publicznej. Być może słuchacz, który się z tą opowieścią zetknie, odkryje coś nowego, zaskakującego. Wiele osób po moich koncertach lubi ze mną rozmawiać. Słyszę, że moje teksty z nimi zarezonowały. Najmocniejszą piosenką na płycie pod tym względem jest „Oglądane” – opowiada o byciu w kobiecym ciele. Dziewczyny, kobiety bardzo często mówią, że to również ich własne doświadczenie i że bardzo w tej piosence poczuły siebie. Z kolei mężczyźni przyznają, że to co słyszą, jest dla nich w jakiś sposób szokujące i zaskakujące.
Poruszasz ludzi.
Na to wygląda.
Dziękuję za rozmowę.
Ja również dziękuję.