Mieszkańcom Suwalszczyzny nie przyszłoby kiedyś do głowy, aby robić pączki dietetyczne. Mało tego, „prawdziwy pączek” z Suwalszczyzny musiał mieć nadzienie z boczku – skwarek, a nie jak na dworach bywało – z róży, wiśni czy migdałów lub orzechów. Dr Krzysztof Snarski z Muzeum Okręgowego w Suwałkach opowiada o tradycjach Tłustego Czwartku.
Pączki, obecnie często smażone w oleju, były przygotowywane z użyciem tłuszczów, które ulegają rozkładowi w bardzo wysokiej temperaturze, a więc przede wszystkim smalcu. Tego dnia nikt kalorii nie liczył, a więc dietetyczne wersje pączków nie były znane. A skoro Tłusty Czwartek oznaczał ostatnie dni karnawału i nadejście Wielkiego Postu, to można było sobie pofolgować. Wypadało zjeść przynajmniej jednego pączka, żeby się „szczęściło”.
Menu na Tłusty Czwartek nie obejmowało wyłącznie pączków, na stołach królowały chrusty – faworki (import z zachodu) i róże z ciasta faworkowego. Napojem bardzo popularnym było piwo. Ostatnie dni karnawałowego szaleństwa ludzie spędzali podczas kuligów – jeśli aura dopisywała i spotkaniach sąsiedzkich.
Tradycja „przełamania zimy na rzecz wiosny” – przypadająca właśnie w tym okresie, jest dużo starsza niż chrześcijański kalendarz roku, sięga czasów pogańskich.
Dr Krzysztof Snarski o pączkach i Tłustym Czwartku na Suwalszczyźnie: