Wielkanoc, obok Bożego Narodzenia, jest jednym z najważniejszych świąt w polskiej tradycji. To czas, kiedy rodziny zbierają się wokół stołu, by celebrować zmartwychwstanie Chrystusa i cieszyć się wspólnym posiłkiem. W ostatnich latach widoczna jest pewna rozbieżność między tradycyjnymi potrawami wielkanocnymi a trendami kulinarnymi, widocznymi m.in. w usługach cateringowych.
Tradycyjne potrawy wielkanocne, które przez pokolenia stanowiły serce polskiego stołu świątecznego, opierają się na prostocie i dostępnych składnikach, jakie oferowała wczesna wiosna i… spiżarnia. Ziemniaki, różne rodzaje mięsa, chleb i kwaszonki stanowiły podstawę świątecznego menu. Jedzenie było skromne i symboliczne, oddające istotę tego wyjątkowego czasu.
Jak przypomina dr Krzysztof Snarski, kustosz z Muzeum Okręgowego w Suwałkach – jajka odgrywały ważną rolę w świętowaniu, zarówno w obrzędowym malowaniu, jak i symbolice, którą niosły. Więcej o jajkach można przeczytać w archiwalnych artykułach:
Ale proszę o kiełbasę, co trzy razy się opaszę… Wielkanoc na Suwalszczyźnie
Nie ulega wątpliwości, że jajko było traktowane symbolicznie i nawet magicznie już w świecie pogańskim. Nie musi to jednak oznaczać, jakoby Kościół po prostu zaakceptował pogańską symbolikę i wierzenia, nadając im „chrześcijański” sens. Mimo że w dokumentach starożytnego Kościoła nie zachowały się zapisy wyjaśniające, skąd się wzięło jajko w obchodach Wielkanocy, fakty historyczne i zachowane tradycje zdają się wskazywać na coś więcej. Jest całkiem prawdopodobne, że początkowo w Kościele jajko mogło symbolizować smutek z powodu zburzenia Jerozolimy i Świątyni, jednak zawarty w tym symbolu żydowskim element nadziei pozwolił traktować jajko również jako symbol nowego życia i zmartwychwstania. Liczne mity i zwyczaje, związane z jajkiem w różnych krajach, zostały zaakceptowane przez Kościół jako „zapowiedź rzeczy przyszłych” znajdujących spełnienie w zmartwychwstaniu Jezusa. Dlatego jajko wielkanocne jest czymś o wiele więcej niż tylko „schrystianizowanym” pogańskim symbolem. Mirosław Rucki, Michael Abdalla, Ashraf Benyamin: Jajka wielkanocne w początkach chrześcijaństwa, Teologia i Człowiek – Kwartalnik Wydziału Teologicznego UMK, 29(2015)1, str. 295-312.
Warto też wspomnieć o tradycji święcenia potraw, które odbywało się głównie w kościele, ale także przy krzyżach. Ludzie zbierali się, przy nich, aby otrzymać błogosławieństwo.
– Podczas świąt panowała duża gościnność, ale również dawała się odczuć pewna presja społeczna, aby zapewnić odpowiednią ilość jedzenia dla gości i rodziny na kilka dni – przypomina Krzysztof Snarski i dodaje, że koszyczki wielkanocne nie przypominały tych, które można spotkać obecnie. – Dawniej kosze były duże, nie symboliczne, ponieważ święcono wszystkie potrawy, jakie miały znaleźć się na wielkanocnym stole – podkreśla etnograf.
W bogatszych regionach Polski, zwłaszcza na Zachodzie, tradycje wielkanocne były nieco bardziej „ekskluzywne”. Na Suwalszczyźnie dominowała skromność.
W odniesieniu do samych potraw, na stołach pojawiało się mięso wędzone lub suszone, które było starannie przygotowywane i przechowywane, aby jak najdłużej zachowało świeżość. – Wiele z tych tradycyjnych metod przygotowywania potraw mięsnych trudno jest odtworzyć w dzisiejszych czasach, nawet według dawnych przepisów i receptur, co sprawia, że smak potraw nie jest już taki sam – mówi dr Snarski, przypominając, że nawet eksperymenty kulinarne związane z dawną kuchnią często kończą się niepowodzeniem.
Śniadanie wielkanocne było uważane za szczególnie ważne i często spożywano je bezpośrednio po mszy świętej. Alkohol był częstym towarzyszem świątecznych uczt, ale nie chodziło o upicie się, lecz o radość i towarzyskie spotkanie w rodzinie. Nie mogło też zabraknąć wielkanocnych wypieków i palm, których tradycja sięga czasów pogańskich.
Jak silnie tkwi wiara w moc leczniczą pączków palmy wśród ludu, wystarczy przytoczyć takie przykłady, jak zwyczaj dawania ich bydłu wraz z ziemniakami, aby je zabezpieczyć przed chorobą. W okolicy Osieczan, biegają z palmą do stajni i chlewa i mieszają nią w żłobach, aby zaraźliwej choroby w nich nie było, krowy nią omiatają, koniom nozdrza obcierają, aby żadnej choroby nie powąchały, poczem kładą ją na jabłoń, aby uschła i chowają za krokiew.2) Prócz leczniczych, posiada palma i własności czarodziejskie. Uderzenie palmą bydła przy wypędzaniu go pierwszy raz w pole, ma być pomocnem przeciw szkodliwości czarów, a krowom ma przysporzyć mleka. Praktykuje się to zarówno wśród ludu polskiego, jak i rosyjskiego i czeskiego. Ten sam zwyczaj aczkolwiek w innej porze, spotykamy wśród Niemców.a) Wieczorem w wigilię św. Marcina przebiera się pasterz, i chodząc od domu do domu, obdarza każdego wieśniaka t. zw. różdżką ś w. Marcina, posiadającą własności lecznicze. Różdżkę tę wiją z gałązek brzozowych lub palmowych z kocankami, bardzo starannie przyozdobionych wstążkami. Przy wręczaniu pasterz życzy, by trzody, role i łąki były płodne i urodzajne w następnym roku. Franciszek Gawełek: Palma, jajko i śmigus w praktykach wielkanocnych ludu polskiego, Lwów, 1911
Dziedzictwo Suwalszczyzny (link do strony): Kolędowanie wielkanocne na całej Suwalszczyźnie przeważnie nosi nazwę „Chodzenia po Allelui”. Ongiś odbywało się wieczorem pierwszego dnia Wielkanocy i zanim kolędnicy obeszli sąsiadów — mijało wiele godzin. Pierwotnie (jeszcze w latach powojennych) uczestniczyła w tym kolędowaniu wyłącznie młodzież męska; obecnie dopuszczalne są grupy mieszane. „Chodzenie po Allelui” polegało na przyjściu pod okno kolejnego sąsiada i, po wyrażeniu zgody na kolędowe winszowanie, odśpiewaniu pod oknem kilku zwrotek pieśni „Wesoły nam dzień dziś nastał” (w niektórych przypadkach wszystkich 17 zwrotek). Po pieśni wygłaszano wierszowane oracje życzące dla gospodarza, gospodyni, a także dorastających w tym domu panien. W zamian otrzymywano świąteczny wykup (jajka surowe i pisanki, kiełbasę, ciasto, starsi niekiedy alkohol). „Chodzenie po Allelui” jest śladem po znacznie dawniejszych kolędowaniach agrarnych, związanych z życzeniami na progu czasu wegetacji roślin.