Przypatrując się ofercie gospodarstw agroturystycznych można zauważyć, że dużą uwagę przykładają one do przygotowania i zaproponowania atrakcyjnej oferty dla swoich klientów. Obok – co zrozumiałe – troski o rozbudowę infrastruktury nawiązującej poprzez wykorzystanie technik budowlanych do najlepszych przykładów architektury Suwalszczyzny i szerzej pogranicza polsko-litewsko-białoruskiego, lokalni przedsiębiorcy zwracają coraz większą uwagę także na inne elementy znaczące. Elementami absolutnie podstawowymi w przygotowanej ofercie są: kontakt z przyrodą, możliwość uczestnictwa w pracach polowych, poznawanie lokalnych smaków, które przygotowane z naturalnych składników i serwowane na „domowy sposób” wzbudzają w turyście poczucie swojskości i bezpieczeństwa, a przez to wytwarzają szczególną emocjonalną więź, niekiedy przeradzającą się w przywiązanie do miejsca i ludzi. Wszystko to sprzyja wypoczynkowi, regeneracji zarówno sił fizycznych, jak również oczyszczaniu umysłu. Cóż dzieje się zatem, gdy taki gość nacieszy się ciszą, spokojem, pięknem okolicznego, najczęściej wiejskiego krajobrazu? Ano wyszukuje najlepszego miejsca w obrębie zajmowanej kwatery, gdzie jest wystarczający zasięg Internetu i rozpoczyna poszukiwania miejsc, które warto by zobaczyć.
Fot. Krzysztof Snarski, archiwum prywatne
Pośród setek punktów na mapie zachęcających i przekonujących potencjalnego gościa do przyjazdu, oferujących swoje dobra jednakowo dla każdego typu turysty – są takie miejsca, do których wracamy częściej, a które w jakiś sposób pozostają w naszej głowie niczym obraz-majak, za którym tęsknimy i do którego porównujemy inne. Włączona w naturalny sposób subiektywność wyboru sprawia, że w rezultacie podjętych decyzji o wyprawie bliższe są nam te „nasze” lokalizacje. Skoro zatem każdy turysta buduje swój inwentarz destynacji, może warto podzielić się nimi z towarzyszami podróży? W dobie dostępu do dziesiątków przewodników turystycznych i setek projektów wycieczek krajoznawczych, chcę przedstawić kilka punktów na mapie, które bez większego zastanowienia zaproponowałbym do zobaczenia, a z których można wytyczyć kolejne niemniej ciekawe trasy.
Każdej wyprawie mniej lub bardziej turystycznej towarzyszy wybranie konkretnej drogi, dzięki której dostaniemy się do celu. Gdybyśmy zechcieli pominąć przy przedstawianiu tego elementu podróży problematyczną niejednokrotnie kwestię jakości nawierzchni, którą przychodzi nam poruszać się, to obszar Suwalszczyzny, a także drogi dojazdowe z kierunków Mazurskich i Podlasia oferują nam pełen wachlarz doznań. Wybrane przeze mnie do zestawienia konkretne odcinki wyróżniają się, umożliwiając poczynienie paralel do rejonów bieszczadzkich czy dolin nadreńskich. Aleksander Połujański, zachęcając do podjęcia trudu podróży po guberni augustowskiej, z odpowiednią sobie lekkością pióra podaje: Zbierz Szwajcarję i okolice Renu, a i tak zaledwie ułożysz podobny obraz naszym nadbrzeżom Niemna i Hańczy, a nawet Pisny i Szeszupy, tudzież malowniczym nadbrzeżom kanału augustowskiego i okolicom Suwałk, które zdobią od północy Lipniak z tak zwaną Szwajcarją, od wschodu Hutta z przyległościami, od zachodu Kukowo i Dowspuda, a od południa Płociczno i Olszanka. Chcesz zabytków historycznych: znajdziesz je we wszystkich naszych miastach większych i mniejszych, nawet we wsiach, jak np. w Wigrach, Dowspudzie, Krasnopolu, Wiznie i wielu innych.
Malowniczość krajobrazu podziwianego z siodełka roweru, kanapy motocyklowej, czy fotela samochodowego pozwala poczuć zachwyt. Od wielu lat przemierzam Suwalszczyznę różnymi sposobami. Od lat niepamiętnych jestem pod wrażeniem drogi miedzy Jeleniewem i Rutką Tartak. Wielobarwna zwłaszcza jesienią dolina rzeki Szeszupy spowita miejscami lekką mgłą odpręża. Pokonywanie dziesiątków zakrętów, które niczym serpentyny górskie snują się po zboczach wysoczyzn w kierunku Góry Rowelskiej i dalej – do Wiżajn, satysfakcjonują poniesiony trud widokiem i rześkością powietrza. Pełnia szczęścia z pokonania tej trasy odczuwana jest zwłaszcza zimą, gdy mimo alertów pogodowych uda się zarejestrować okiem krajobraz z punktu widokowego tuż przed Wiżajnami, albo patrząc na bezkres jeziora Wiżajny ze wzgórza kościelnego.
Podążając z Wiżajn w kierunku południowo-zachodnim wzdłuż zachodniego brzegu jeziora Hańcza docieramy do Suwalskiego Parku Krajobrazowego (SPK), obfitującego – oprócz walorów pejzażowych – w istotne treści kulturowe. Centrum SPK stanowi założona pod koniec XVIII wieku wieś Wodziłki. Zamieszkujący tę osadę staroobrzędowcy (chrześcijanie obrządku wschodniego, którzy nie przyjęli reform zaprowadzonych w Cerkwi prawosławnej przez patriarchę Nikona w XVII wieku) wpisali się w krajobraz kulturowy Suwalszczyzny, ubogacając go rosyjskim językiem w lokalnej odmianie gwarowej, wizerunkiem mężczyzn szczycących się długą i zadbaną brodą, a także kobiet sunących na nabożeństwo w długich sarafanach i chustkach na głowie. W Wodziłkach znajduje się najstarsza zachowana na Suwalszczyźnie molenna staroobrzędowa, przypominająca nieco budynek cerkiewny, zlokalizowana przy skrzyżowaniu dróg w centrum wsi. Wznoszona była dwuetapowo. Najpierw około połowy XIX wieku zbudowano na planie prostokąta i na linii wschód-zachód salę modlitewną, do której pod koniec lat 20. XX wieku dobudowano bardzo ozdobną trójstopniową wieżę, pełniącą do dziś funkcję dzwonnicy. Molenna w Wodziłkach przez dziesięciolecia stanowiła centrum religijne dla okolicznych staroobrzędowców, a osoba nastawnika (świecki przewodnik parafii w Wodziłkach, prowadzący nabożeństwa w molennie) Łazara Nowiczenki pozostanie w pamięci staroobrzędowców jako najbardziej charakterystyczna i charyzmatyczna wśród wyznawców.
Niespełna osiem kilometrów na południowy zachód od Wodziłek znajduje się osada Nowa Pawłówka, do której podążamy przez malownicze wsie, między innymi Turtul, Malesowizna, Kruszki. W tym roku to właśnie wieś Nowa Pawłówka jest bardzo częstą destynacją moich wypraw. Dzieje się tak dlatego, że w 2023 roku obchodzony jest jubileusz stulecia istnienia parafii rzymskokatolickiej pod wezwaniem Trójcy Przenajświętszej. Główne obchody jubileuszu będą miały miejsce 1 lipca, jednakże przygotowania do tego święta rozpoczęły się dużo wcześniej. W centrum wspólnoty parafialnej jest ołtarz kościoła, przy którym gromadzą się wierni. Historia kościoła w Nowej Pawłówce jest bardzo ciekawa, a miejscami niezwykła. Otóż w 1923 roku budynek kościoła został zakupiony w podsopoćkińskim Teolinie na Grodzieńszczyźnie, przeniesiony i odbudowany w Pawłówce staraniem mieszkańców i pierwszego proboszcza ks. Franciszka Sokołowskiego. Z zewnątrz bryła kościoła przypomina wydłużony prostokąt z wyniesionym dachem ponad nawą główną, posadowiony u zbiegu dróg do Kruszek, Śmieciuchówki i Morgów. Najciekawsze rozwiązania architektoniczne widoczne są dopiero wewnątrz świątyni. Kościół zbudowano według konstrukcji szkieletowej szalowanej. W związku z tym wewnątrz kościoła możemy zobaczyć odkryty system kratownic wzmacniających konstrukcję. Każda z tych kratownic składa się z licznych słupków o ozdobnie zaciosanych końcach objętych równolegle i ześrubowanych za pomocą dodatkowych desek i tężników. Na uwagę zasługuje także dzwonnica mieszcząca cztery dzwony, z których część pamięta pełnię baroku.
Konsekwentnie podążając na południe i mijając jezioro Jemieliste, później Okmin, Ożewo, jadąc przez chwilę wzdłuż rzeki Czarna Hańcza, a dalej w kierunku Koniecboru i Kurianek, docieramy do rzeki Rospuda, będącej prawym dopływem Biebrzy. W dolnym biegu rzeka przepływa przez uroczyska. Jednym z nich jest owiane legendami i wyobrażeniami magicznymi Uroczysko Święte Miejsce. Na przybrzeżnej polance aktualnie znajduje się niewielka drewniana kaplica wzniesiona w 1990 roku. Wokół niej ustawione są drewniane i kamienne krzyże i kapliczki szafkowe. Wyjątkowość tego miejsca opisuje legenda zamieszczona na miedzianej tablicy. Według niej miejsce to zostało wybrane przez nawróconych na chrześcijaństwo Jaćwingów w XIII wieku. Neofici mieli wystawić tam krzyż, który z czasem niszczony przez pogan, palony i topiony w rzece cudownie ocalał i powracał na swoje miejsce. Wyjątkowości tego miejsca przysparza jeszcze inna kwestia. Otóż w tym miejscu do rzeki Rospuda ma swoje ujście rzeczka Jałówka. Gdy wiosną poziom wody w Rospudzie podnosi się, obserwowane jest zjawisko naturalnej zmiany kierunku nurtu rzeki tak zwana „cofka”. Na podstawie wielopokoleniowej obserwacji tego zjawiska, wśród okolicznych mieszkańców utarło się przekonanie, że cofająca Jałówka ma moc uzdrawiającą, a kąpiel w niej bądź choćby brodzenie w czasie obchodów świętojańskich zabiera choroby i przywraca młodość. Kulturowe znaczenie obrzędowości sobótkowej na tym terenie, wraz z przytoczeniem opisów autentycznych uzdrowień, o których mówili mieszkańcy opisuje prof. Tomasz Rokosz w książce Obrzęd sobótkowy. Tradycja i jej transformacje (studium etnokulturowe) (Wrocław 2016).
Obrawszy południowo-wschodni kierunek, podążając doliną rzeki Rospudy możemy dotrzeć do Augustowa. Paradoksalnie jednak to nie samo miasto Augustów jest proponowaną przeze mnie destynacją, a noszący jego imię Kanał Augustowski (w 2023 roku przypada jubileusz jego 200-lecia). Uznany za jeden z najcenniejszych zabytków polskiej kultury technicznej Kanał Augustowski był odpowiedzią na ciągle rosnące zainteresowanie śródlądowym transportem wodnym. W obliczu nałożenia przez Prusy represyjnych ceł na transportowane produkty rolne, planowany do budowy kanał wodny jawił się jako swoiste remedium. Zadanie zaprojektowania i realizacji tej inwestycji zostało zlecone Ignacemu Prądzyńskiemu, który przełamawszy początkowe wątpliwości, podjął się wiekopomnego dzieła. Prace projektowe zajęły blisko rok i już wiosną 1824 roku dokumentacja była gotowa. W rezultacie udało się zbudować nieco ponad stukilometrowy system wodny łączący dopływ Narwi i Biebrzę z Niemnem. Główne miasto portowe – Augustów – rozdziela dwa odcinki kanału: wschodni i zachodni. Jednym z oddziałów Muzeum Ziemi Augustowskiej jest zlokalizowany w zabytkowym (1829) Budynku Zarządu Portu w Augustowie – Dział Historii Kanału Augustowskiego. Prezentowana jest tu wystawa stała ukazująca dokumentację projektową, a także fotografie i dokumenty z okresu budowy i początkowej eksploatacji kanału. Na wystawie udostępnione są informacje o kunszcie architektonicznym wszystkich osiemnastu śluz, wykorzystujących obniżenia rynnowe pasma jezior augustowskich oraz doliny rzek – Netty i Czarnej Hańczy do spiętrzenia słupa wody łącznie o ponad pięćdziesiąt metrów. Kanał Augustowski poprowadzony został bardzo klarownie. Współcześnie linia jego przepływu znajduje się w Polsce i na Białorusi. Część polska jest żeglowna i stanowi nie lada gratkę dla miłośników turystyki. Jestem przekonany, że warto skorzystać z oferty augustowskich armatorów i odbyć urokliwą podróż.
Podróżowanie to nie tylko przemieszczanie się z jednego punktu do drugiego. To również snucie planów i refleksji. Wreszcie – to poznawanie, albo chociaż przypominanie sobie miejsc wyjątkowych, wzbudzających zachwyt, rozbudzających zainteresowanie. I wreszcie – to nieustanne karmienie zmysłów widokami, zapachami, dotykiem.